Tangorn - 2009-06-13 17:52:08

*Zwyczajna, obskurna kantyna położona w dolnych poziomach Coruscant. Jedna z wielu siedzib przestępców i szumowin Galaktyki. Spotykają się tu, by dobić interesu, bądź by się napić przy jakimś mocniejszym trunku. Tangorn stał przy ladzie i rozmawiał z barmanem, oczekując na spotkanie ze swoim zleceniodawcą. Miał jeszcze trochę czasu, więc stał znudzony i obserwował wejście, sącząc powoli jakiś drink, co w smaku przypominał bardziej smar, ale dawał solidnego kopa.*

Secorsha - 2009-06-13 17:59:19

*Kantyna, dolne poziomy Courusant, bród, smród i ubóstwo. Pełno rozmaitych form życia, szczerze gardzących takimi miejscami (choć z własnej woli przebywającymi w nich, co za paradoks...). Ale nie Secorsha. On był wręcz zafascynowany takimi miejscami i z kretyńskim uśmiechem, niepasującym nieco do dzikości w gadzich oczach, odwiedzał te miejsca. Ta knajpę znał dośc dobrze bo była wyjątkowo parszywa, a co za tym idzie, bardzo atrakcyjna, dla niewyraźnego kształtu, który nagle pojawił się w rozwartych z szumem mechanizmu drzwiach. Kombinacja marnego światła z ulicy i sylwetki na środku przestrzeni włazu przypominała przez chwile obraz pijanego surrealisty. Błyszcząca złotem para oczu w smukłym łbie, niżej zęby w opętańczym uśmiechu, postawiony wysoko kołnierz, kościste barki szczupłego, ale zarazem atletycznego ciała. Wszedł krokiem zamaszystym. Luźny płaszcz z taniej skóry obijał się o łyski w wysokich butach. Przystanął, uniósł w górę lewa dłoń, i pstryknął palcami. Właz sie zasunął. Nie miało to nic wspólnego z Moca. Wiedział, jaki jest czas trwania miedzy otwarciem a automatycznym zamknięciem, I chyba bardzo go to bawiło*

Tangorn - 2009-06-13 18:05:10

*W tym parszywym miejscu nic nie było w stanie go zaskoczyć, przynajmniej tak myślał. Gdy jednak w drzwiach pojawił się jakiś tajemniczy osobnik, natychmiast zwrócił na niego wzrok. Co dziwniejsze nie był w stanie zidentyfikować jego rasy, a kawałek Galaktyki już zwiedził i choć nie poznał nazw i zwyczajów wszystkich ras, to przynajmniej w widzenia potrafił zidentyfikować całkiem sporą grupę, a takiego interesującego osobnika jeszcze nigdy nie widział. Obserwując go cały czas, nawet nie spostrzegł jak przybył jego zleceniodawca. Niechętnie przeniósł na niego swój wzrok i pogrążyli się w rozmowie*

Secorsha - 2009-06-13 18:14:09

*Natomiast inni stali bywalcy baru w przeciwieństwie do Łowcy, nie zwrócili większej uwagi na gada, który teraz krokiem ostentacyjnie chwiejnym, z wyraźną gra ramion, zmierzał ku ladzie. Kilka istot nawet go przywitało, zwyczajowym "cześć". Młody zawadiaka musiał być w tym miejscu lubiany. Jego ostry wzrok prześliznął sie po indywiduach stojących w miejscu do którego zmierzał. Zatrzymał spojrzenie, odczulane jako coś w rodzaju palenia słońca, lub niegroźnego promieniowania cieplnego na skórze na czarnym człowieku i jego towarzyszu. Spojrzenie o dziwo nie było ani wrogie, ani wyzywające, choć przyjazne tez nie. Niosło w sobie informacje typu: zarejestrowano obiekt, którego nie znam. I szybko przestało byc oczywiste, choć kto wie, co on widział bokami (szeroko rozstaw oczu). Podszedłszy w końcu oparł pazurzaste dłonie na blacie lady. Prawa dłoń była mechaniczną proteza niskiej klasy.* te! *odezwał się chrapliwym, ale miłym dla ucha głosem, sprowadzając dla siebie uwagę barmana* zobacz, jakiś khrretym kahrrte w maszynie zostawił! *karta kredytowa, wyjęta jak karta Idioty z rękawa wyjątkowo sprytnego gracza w Sabaka pofrunęła w stronę barmana* coś dobhrego *zamówił, wietrząc kły długości damskich małych palców. Miał silny, obcy, twardy akcent i charczał jak zwierze. Znowu zerknął na człowieka.*

Tangorn - 2009-06-13 18:19:13

*Rozmowa nie trwałą zbyt długo, a Tangorn wzbogacił się o kolejną sumkę kredytów. Odwrócił się i spostrzegł, że ten dziwaczny osobnik stoi niedaleko niego. Znowu zaczął mu się przyglądać, a jako że nie miał na głowie hełmu mógł łatwo dostrzec jego wzrok, chłodny, analityczny, próbujący dopasować wygląd owego osobnika do jakiejkolwiek rasy. Po dłuższej chwili jednak zrezygnował i wypił resztki drinka ze swojej szklanki* Jeszcze raz to samo *mruknął znudzonym głosem patrząc uważnie na barmana*

Secorsha - 2009-06-13 18:28:25

*To, ze sie jego sąsiad z lady wzbogacił, nie uszło uwadze Secorshy. Wprawdzie umiał sie zakręcić, ale.. cóz, pieniążki zawsze przyciągają wzrok. Jednak jego spojrzenie, jesli było, to było bardzo subtelne. Z cała pewnością miało to jakiś cel. Pociągnął nosem i warknął, zasłaniając zęby wargami, a kiedy usłyszał z  boku głos, oszczędnym ruchem odwróciwszy głowę spojrzał prosto w oczy człowieka, a w jego spojrzeniu było cos w rodzaju zainteresowania na poziomie przedmiotowym z lekka analiza przekazu, z tym ze raczej na płytkim poziomie. jakby sie zastanawiał, czy to, co wyrażają oczy człowieka jest estetyczne, czy nie. Zmrużył oczy, a źrenice stały sie minimalnie szersze. w tej chwili przypominały migdały, i niewątpliwie były bardzo ładne, o ile w ogóle człowiek jest w stanie dostrzec coś tak mało praktycznego. Dwa uderzenia serca, bo tyle trwała uwaga, i na ladzie przed nimi dwoma ukazały sie kufle z... najbardziej parszywym sikaczem jaki można dostać na Courusant. Secorsha chwycił swój kufel i skosztowawszy az mruknął z  rozkoszy. Oj, niewyrafinowane chamskie podniebienie. Ale chyba był świadom, z e to co pije to syf pierwszego sortu, i z niekrytą ciekawością i cwaniackim uśmieszkiem, mrużąc oczy jak piaskowy kot, obserwował czarnego* Saquiasu, kolego *uniósł swój kufel i mrugnął jednym okiem, poszerzając uśmieszek* Zon, kahrrta... *wyciągnął z nonszalancją przez ladę mechaniczną łapę, co było wyraźnym niemym "ja nie płace"*

Tangorn - 2009-06-13 18:34:23

*Człowiek spojrzał na swój kufel po czym chwycił go pewnie, przyłożył do ust i przechylił. Gdy tylko trunek, a raczej substancja alkoholo-podobna dostała się do jego ust, natychmiast odstawił szklankę na ladę z głośnym trzaskiem i wyrazem dogłębnego obrzydzenia na twarzy* Co to ma być? Chcesz mnie otruć do cholery *nadal się krzywiąc spojrzał na tego dziwacznego osobnika i próbował dociec o co też mu chodzi. Poziom komunikatywności jego wypowiedzi pozostawał wiele do życzenia* Dawaj coś, co można wypić do cholery *warkną groźnie do barmana a zawartość kufla wylał na ziemię* Tego szajsu pić się nie da...

Secorsha - 2009-06-13 18:45:57

*Seco obserwował go z narastającym na nieruchomym pysku subtelnym napięciem, by w kulminacyjnym momencie wybuchnąć charczącym, gwałtownym śmiechem, wysyłając we wszystkie strony drobiny własnej śliny. Dwie łzy rozbawienia popłynęły po policzkach. Był szczerze, bez udawania rozbawiony sytuacja. otarłszy pysk rekawem mechanicznej łapy, w której była juz kość kredytowa, wyprostował sie w granicach własnej normy i z szerokim, gadzim uśmiechem (który dla ssaków wyglądał bardziej jak grymas przy bólu zęba) odezwał się w kierunku Łowcy* Sam żeś se tak zamówił *odparł, wzruszając beztrosko ramionami, i pokazowo napił się ze swojego kufla. Breja w jego naczyniu była identyczna z ta, która właśnie znalazła się na podłodze. Odjąwszy kufel od pyska, Secorsha zjechał nieśpiesznie spojrzeniem z oblicza człowieka na plamę na podłodze, w sposób taki, jakby chciał, by ten podążał za spojrzeniem. Charknął i splunął gęsta, spienioną ślina w centrum kałuży, bo wydało mu sie to czymś zabawnym. Znowu prychnął krótkim, ale mniej gwałtownym śmiechem* Ideał sięgnął bhrruku, kuhrrwa... *Nie wiadomo kiedy, źrenice znowu znalazły sie na człowieku, choć głowa była teraz do niego bokiem. Wszystko w swojej prostocie z gracja godną tańca. Tak samo godnie wsunął za pazuchę kradzioną kartę. Tymczasem barman, nazwany wcześniej przez Secorshę Zonem, postawił przed człowiekiem szklanice parującego, przypominającego kwas płynu*

Tangorn - 2009-06-14 09:56:25

*Gdy owy osobnik wybuchnął śmiechem Tang spojrzał na niego zimnym wzrokiem, jakby miał zamiar go zastrzelić. Po chwili jednak i on dołączył do tego nagłego wybuchu radości* Gdybym wiedział, że to taki szajs to bym nie ryzykował własnego zdrowia... *Gdy gad splunął na podłogę wzruszył tylko ramionami* Nie będę wnikał w Twoje gusta... *przeniósł wzrok na szklanicę, którą postawił przed nim barman i uniósł brew w grymasie zdziwienia* "To" nadaje się do spożycia... *powąchał dziwny parujący trunek i odsunął się z odrazą* Co to za szajs?

Secorsha - 2009-06-14 12:02:28

*Seco znowu błysnął żółtymi zębami, obserwując całą drogę emocjonalna wijąca się w wojowniku, by pod koniec skierować łeb w jego stronę. Nie przejmował sie tam chłodem. Ilu juz chciało go zastrzelić, a ilu próbowało... Seco tam nie żywił urazy. Oko za oko, okaże sie kto celniej strzela, ma silniejszy organizm, więcej szczęścia czy bardziej wpływowych przyjaciół. A potem znowu można razem pic. Nie nosił urazy, gdyby nosił to juz by sie wykończył na tym dziwacznym świecie, zwanym szumnie cywilizacją. patrzył na Mado, patrzył patrzył, w milczeniu, zadumie. Wzrok miał analityczny, beznamiętny. i w pewnej chwili jak niezabezpieczony karabin wypalił* Ty, ale Ci to naphrrawde nie smakuje? *zapytał takim tonem jakby pytał "to ty jesteś kobietą?". Widać było dla niego nie do pomyślenia, by ta breja komuś nie smakowała. Musiał miec naprawdę mocno upośledzony zmysł smaku. następnie skierował kciuk mechanicznej dłoni na nowy kufel, wskazując go* Huttańskie piwo. Trzeba pić szybko, bo inaczej przeżehrra gardło. Dla istot ważących mniej niz 60 kilo taka dawka skończy sie zgonem... *zmrużył oczy. Nie musiał szacować wagi człowieka* dla Ciebie skończy się kacem gigantem następnego dnia. Rrrheassumując - ha'dazu, kolego *I klepnął rozmówce mechaniczną łapą w ramie w geście przyjacielskim, bez podtekstów. Po prostu*

Tangorn - 2009-06-14 12:24:53

*Pytanie owego osobnika wydawało mu się doprawdy dziwaczne, bardziej go interesowało jak on mógł to świństwo pić?* Nie, wylałem to na podłogę bo chcę zobaczyć co jest w pomieszczeniu poniżej *odparł z sarkazmem w głosie przyrównując wylany trunek do kwasu* Huttańskie piwo? *popatrzył zaskoczony na barmana, przecież nie zamawiał tego do cholery! Na drugi raz będzie musiał bardziej precyzować swoje. No ale jak to już stoi to warto spróbować...* No to zdrowie szanownego... eee... kim w ogóle jesteś? *podniósł szklankę a napój wewnątrz niebezpiecznie się zakołysał. Mando trzymał piwo w takiej odległości, jakby miał do czynienia z kwasem*

Secorsha - 2009-06-14 12:32:04

*No bo miał do czynienia z kwasem. Gad znowu obnażył zęby. chyba lubił to robić* Secorsha *przedstawił sie, unosząc swoje bagno do pyska* Zdhrrowie Secorshy *sprecyzował i sam się napił, opierając się jednocześnie biodrem o ladę przy której stali. Na dole, pod lego nogami cos mruknęło, i dał się ujrzeć kątem oka niewielki, biały kształt. Secorsha odstawił pusty kufel. Teraz zęby miał nieco poczerniałe od substancji która pił. To chyba naprawdę był smar...* A ty jesteś ten... z8aczał, strzelając palcami* No ci, co takie hełmy noszą... z wąskim takim... kuhrrwa, takie długie słowo na M... *Pochylił łeb, marszcząc skórę pod oczami. Pierwszy raz o tej kulturze usłyszał tu, na Coursant, bo wcześniej na Kalee to niby jakim cudem mógł?. Kilka chwil myślenia, i podniósł wzrok* Mandalanie?

Tangorn - 2009-06-14 12:39:35

Mandalorianie *poprawił natychmiast i uśmiechnął się z rozbawieniem, ten cały Secorsha to zabawny gość, i wygląda na takiego co i przywalić umie.* Na mnie wołają Tangorn... Zdrowie! *przyłożył szklankę do ust i przechylił, wypijając wszystko. Odstawił pewnie szło na ladę i popatrzył na Seco. Jego twarz jakby pobladła, co wyglądało nieco zabawnie zważywszy na kolor jego skóry.* Szho tcho zzzaa szhajs? *wysyczał z trudem człowiek, paliło to w gardle jak cholera* Wodhy?!

Secorsha - 2009-06-14 12:48:35

*Przewalił oczami, jakby mówił „i jeszcze ci nie odpowiada”. Cóz, wzruszywszy ramionami sekundę stał spokojnie z wyrazem pyska jakby znowu miał wybuchnąć niekontrolowanym chichotem i nagle, jak mechaniczna pięść nie trzaśnie w ladę, az kufle podskoczyły w odległości półtora metra w drugą stronę. Barman tez podskoczył, mimo iż był daleko* Zon, klient się pali! *krzyknął gromko, niczym oficer na polu bitwy, tak żeby go słyszano. Kilku gości przy stolikach zaklęło szpetnie. Zaraz tez na ladzie przed wojownikiem znalazło się cos co przypominało płynny azot i tez parowało, z  tym ze chłodem* Może ty od rrhazu mleczko zamów... * zaproponował beztrosko Secorsha i stwierdził, ze jego kufel jest pusty. Uśmiechnął się do odchodzącego barmana* Zon, phrroooosze, jeszcze jedno *zamrugał oczami., ale w tym geście i wyrazie pyska mogło być wszystko, dosłownie. Nie czekając na realizację, znowu spojrzał na Mado.* Wiesz, nie wszyscy Was tu lubią... jeden z  waszych tu kiedyś nieźle nahrrozhrrabiał.... ja akuhrrat nie mam żadnych uprzedzeń, no może poza dżedajami, ale wiem, kto ma... *przekrzywił łeb niemal z troską*

Tangorn - 2009-06-14 13:02:35

*Nie czekając na nic, porwał dziwny trunek i wychylił wszystko od razu, by ugasić to pieczenie w gardle. W końcu odstawił szklanice na blat i odetchnął z ulgą* To chyba był kwas nie alkohol... *otrząsnął się i chuchną parę razy, jakby się bojąc, że zaraz zacznie pluć ogniem* Bez urazy, ale Twój zmysł smakowy w zupełności odbiega od moich gustów... *gestem przywołał barmana, a gdy ten podszedł, to mężczyzna wychylił się za ladę i złapał go za ubrania, przyciągając do siebie. Ich twarze znalazły się bardzo blisko siebie* Nalej mi coś porządnego, jasne? Żadnego kwasu czy paliwa rakietowego! Porządny, czysty alkohol! Inaczej zrobię sobie z Twojego dupska strzelnicę! *puścił go i usiadł na krześle, spoglądając na Secorshę* Jak Ty to możesz pić do cholery? Przecież to nie nadaje się do spożycia *warknął Tangorn, wciąż był nieco blady na twarzy*

Secorsha - 2009-06-14 13:11:26

*Oj, gdyby on wiedział, co Secorsha pić (i jeść) potrafi to by sie nie dziwił. Kaeesh właściwie smaku nie czół już w ogóle, pijać takie specyfiki jak ten wcześniej, kubki smakowe mu poumierały. No ale pewne skłonności masochistyczne charakteryzują większość przedstawicieli tej nacji.* alkohol *zapewnił, odnośnie zarzutu pod adresem piwa huttańskiego. Zmrużył oczy. Hmm,... ciekawy kolor - rzecz jasna na mordzie rozmówcy.* To znaczy alkohol też, ale to jeszcze nic, za 50 khrredytów pokaże Tobie coś ciekawego! *rzucił, unosząc metalowy palec na wysokość wielkich oczu. Zerknął ukradkiem na przerażonego barmana, który znikł na zapleczu. Widać normalny trunek tu był czymś... nienormalnym i Zon głęboko go chował. Secorsha pochylił sie i na chwile znikł z pola widzenia, by za chwile pojawić się, trzymając pod pacha organicznej reki białe zwierze przypominające krzyżówkę królika z myszą* no to jak, masz te 50 khrredytów?

Tangorn - 2009-06-14 13:19:11

*Patrzył dziwnie na całą tą sytuację, ciekaw był o co też chodzi temu gadowi, czy czym tam był. Gdy pokazał mu dziwne zwierze popatrzył na niego jakby na wariata, zastanawiając się, czy ma zamiar To zjeść. Jednak niezdrowa ciekawość Mando zwyciężyła nad zdrowym rozsądkiem i wyciągnął 50 kredytów i położył je na ladzie* No to zobaczymy na co Cię stać... Masz zamiar zjeść to biedne zwierze? *nie czekając jednak na odpowiedź odsunął się na bezpieczną odległość, w obawie, że uwali wszystko i wszystkich krwią*

Secorsha - 2009-06-14 13:26:54

*Seco uderzył w śmiech tak gwałtowny, jakiego jeszcze tego dnia nie zaprezentował. na zakończenie pociągnął nosem, nadymając gadzie nozdrza* Alez skąd, mój ciepłokhrrwisty kolego, ja sswoich ghrrado przyjacielów nie pożehrram, ja jestem istota o wysokiej kulturze osobistej *tym razem zaśmiało się kilka osób przysłuchujących się rozmowie, na co kaleesh zawtórował uniesieniem powiek, co było z cąłą pewnością jego wersją unoszenia brwi* Zon, wiem,ze jestes zabiegany, ale daj mi jeszcze kwas Slusarski... *zamówił, kładąc zwierze na ladzie, które natychmiast zaczęło węszyć po pustych kuflach i reagować podobnie do mado - na wszystko kichał i sie natychmiast odsuwał* Miałeś tego nie robić, Seco *jęknął spocony barman, stawiając przed człowiekiem zapieczętowaną flaszkę najzwyklejszej, korrelianskiej wódki* Ale kolega phrrosi... *rzekł kaleesh wskazując otwarta dłonią na czarnego. Barman wolał już z tym "kolega: nie dyskutować po tym jak go ścisnął, wiec wysłał androida do garażu...*

Tangorn - 2009-06-14 13:32:51

Ciekawe... *mruknął tylko i obserwował Seco z zainteresowaniem, a gdy barman postawił przed nim butelkę korreliańskiej wódki to był wręcz wniebowzięty* Nareszcie jakiś porządny trunek *ucieszył się mężczyzna i błyskawicznie odkorkował butelkę. Nie bawił się nawet w szukanie czystej szklanki, tylko od razu przyłożył butelkę do ust i pociągnął z niej zdrowo. Odstawił ją po chwili na blat i potrząsnął głową* Uff... mocne... I to Ja nazywam porządnym alkoholem, a nie te smary i kwasy co tu serwujecie! A tak przy okazji, jakiej Ty jesteś rasy, co? Nigdy nie spotkałem kogoś podobnego do Ciebie, a zwiedziłem kawał Galaktyki... *ooo, stawał się powoli coraz bardziej rozmowny, a to znak, że alkohol w jego krwi powoli zaczynał robić swoje. Jeszcze trochę i zacznie wspominać o Wojnach i innych duperelach*

Secorsha - 2009-06-14 13:42:18

Nie "sehrrwujecie" tylko on sehrrwuje *poprawił kaleesh wytrzeszczając oczy, choć strach myśleć co by on serwował gdyby miał bar. Chyba tylko same roboty by tu przychodziły. Słysząc szum serwomotorów wracającego androida z puszką, na której widniał znak trupiej czaszki, podrapał się po grdyce, jakby dla rozgrzewki. Zwierze wskoczyło mu na ramie, wbijając pazurki nie tyle w płacz, co w ciało nawet, bo skóra z jakiej odzienie było zrobione, była juz w tym miejscu sitem. Skończywszy, oparł łokieć o blat i utkwił spojrzenie w człowieku* devebne rassu kaleesh jana gawere sivikana *uśmiechnął się kuso połowa pyska* jeśli idąc wyboistym traktem potkniesz się o kamień, to ja będę tym kamieniem. Słyszałeś moze o generale Grievousie? *głupie pytanie - każdy słyszał, właśnie dobiegły końca wojny klonów. Ale widać było w oczach gada,ze specjalnie zadał tak to pytanie. patrzył teraz wyczekująco, podczas kiedy barman, zachowując zalecane na opakowaniu środki ostrożności przelewał zawartość puszki do kufla z barabelskiej perłoporcelany*

Tangorn - 2009-06-14 13:49:01

Że jak? *zapytał zdziwiony i próbował cokolwiek wywnioskować z jego charkotu. Jak na jego gust to powinien popracować nad komunikatywnością w Basicu* Jak to szło? Kalasz? Kalosz? *w końcu machnął ręką, nie było to mu do szczęścia potrzebne, choć lubi wiedzieć z kim i z jakiego gatunku ma do czynienia. Pytanie o generała armii droidów nieco zbiło go z tropu* Jasne że słyszałem o tej kupie żelastwa... podobno mocny był z niego skurczybyk, a i miał talent do dowodzenia... *mruknął z nutką podziwu w głosie. Gdyby nie on, to Republika pewnie znacznie wcześniej wygrałaby wojnę. Nagle spojrzał na osobliwy kufel oraz na puszkę z trupia czaszką* Ty to chyba masochistą jesteś...

Secorsha - 2009-06-14 13:59:26

*Bo to zdanie nie było w basicku. Było w oryginale, z całą pewnoscią częścią jakiegoś poematu, ale mimo to mado wyłuskał to jedno słowo, za co należy mu się pochwała* w istocie, był twardym skuhrrczybykiem, tak jak rrheszta jego bhrraci, ze mną włącznie *wyszczerzył zęby, ale tym razem nie był to uśmiech. Dał sie słyszeć cichy, ale dosadny warkot przyczajonego drapieżnika. Jakby warkot podniecenia* jestem. I on tez. Wszyssscy jesteśmy. Jestem kaleeshem *Ponaglił Zona ruchem pazura. Odebrał kufel. ciecz była zielona, sycząca. wchodziła w reakcje z powietrzem gwałtownie, a unoszący sie dymek sprawiał, ze niewiele siebie widzieli. Secorsha rozgonił go mechaniczną ręką* Rzadko nass w tej zepsutej galaktyce się widuje, bo mu z rrhegóły po śmietnikach nie chodzimy... No, chyba że mamy coś do załatwienia. jak on... *przerwał. odszedłszy o krok, by nie uszkodzić przypadkiem elementu ubrania lub ciała rozmówcy, demonstracyjnie ulał nieco płynu na metal protezy reki. niemal natychmiast metal zaczał się pienić i śmierdzieć. Gotować się. Opary towarzyszące gwałtownej reakcji chemicznej uniosły sie w powietrze. Secorsha uśmiechnął sie drapieżnie. Zwierzak skoczył na podłogę z jego ramienia, fucząc dziko* no i ja. Za zdhrrowie generała Sheelal'a, naszego kochanego wodza! *Tak - pomyślał Seco - to dobry trunek do takiego toastu. Kwas, którego piloci używali do zwalczania wyjątkowo uporczywej rdzy. Zamknął oczy i po prostu wlał sobie zawartość kufla do gardła, przechylając łeb do tyły. Dało się czuć zapach palonego mięsa*

Tangorn - 2009-06-14 14:08:32

Kaleesh? Ciekawe... *słuchał jego słów z zainteresowaniem. Jeśli cała rasa jest podobna do niego, bądź do Greviousa to zaiste dobrymi muszą być wojownikami, a to cenił najbardziej. Sam był przedstawicielem kultury, która wysoko ceniła sobie umiejętności walki. Szkoda, że była na wymarciu...* Masz zamiar To wypić? *zapytał z niedowierzaniem. Musiał być albo bardzo wytrzymały albo bardzo szalony. Albo jedno i drugie. Sam w życiu by tego nie wziął do ust, bo i pewnie z niego zostałaby tylko mokra plama. Gdy Secorsha wypił cała zawartość aż zatkał sobie palcami nos* Jak to śmierdzi... nic Ci nie jest Ty popaprańcu? *spojrzał na Kaleesha jakby zastanawiając się ,czy jeszcze żyje*

Secorsha - 2009-06-14 14:19:14

*w istocie, trafił w sedno w swoich domniemaniach. I jedno, i drugie. Obie cechy na poziomie olimpijskim. *Gad po skończeniu odrzucił kufel w bok, aż ten się roztrzaskał. szczęśliwie nikogo nie trafił, ale widać było, ze ten gest był poza świadomością. odruchowy gest w reakcji an duzy ból fizyczny. Kiedy otworzył oczy nie było widać źrenic, tylko wywalone białkówki. Warknął bardzo mocnym głosem, strząchając całym ciałem i splunął. Slina była żółtozielona, z czymś jakby elementy nabłonka. Obnażone zęby były teraz niemal śnieżnobiałe. Po chwili oczy gada wrodziły na miejsce. dało się zauważyć czerwone żyłki. gdyby pocił się jak człowiek, byłby teraz cały mokry. Spojrzał Mado w oczy, całkiem przytomnie, i rozciągnął popękane w kilku miejscach wargi w opętańczym uśmiechu. Chuchnął mu w twarz. chuchniecie było krótkie i z cała pewnoscią delikatne, ale szczypało w oczy jak gaz łzawiący niezłej klasy* Rrrrhadze Ci nie być w pobliżu kiedy mi sie odbije... *wyświszczał, jakby stracił głos. Barman z własnej inicjatywy podał Secorshy coś do popicia. znał juz te popisy. gad skorzystał niechętnie. Co jak co, ale popicie trochę umniejsza zasłudze. No ale popił. W innym przypadku mógłby komuś beknięciem wypalić oczy. No ale chyba juz teraz mado nie miał wątpliwości, cze,mu te inne badziewia tu podawane nie są dla Secorshy uciążliwe w smaku. On juz chyba nie miał kubków smakowych. A przynajmniej niektórych. Secorsha napił sie z drugiego kufla, i zgarnął kość kredytowa. Na metalowej ręce w miejscu kontaktu z kwasem był slad. idealny metal, niezaśniedziały, błyszczący... jak diament na tle szarej, zniszczonej reszty metalu*

Tangorn - 2009-06-14 14:26:41

*Mando skorzystał z jego rady i odsunął się nieco. Właściwie to zastanawiał się, czy nie założyć hełmu, ale to byłoby chyba niegrzeczne z jego strony. Ale co tam, jego życie i zdrowie liczyło się bardziej. Wpakował "kubeł" na głowę i spojrzał na gada* Powiedz kiedy przejdą Ci gazy... *dobiegł jego uszu głos przefiltrowany przez Mandaloriański hełm* Ale jestem pełen podziwu, takie coś... teraz to się nie widzie czemu pijesz takie gówno... starasz się cokolwiek poczuć... Masz, to za świetny pokaz *rzucił mu jeszcze 100 kredytów. Zaiste człowiek był pod wrażeniem jego występu* Czym Ty się w ogóle zajmujesz, co? Chyba nie pijesz tego świństwa na co dzień?

Secorsha - 2009-06-14 14:33:05

Pije na co dzień *wycharczał Secorsha. Głos mu wracał. Złapał kość kredytową i podrzucając w mechanicznej ręce podjął dalej rozmowę. Chyba nie uznał założenia hełmu za niegrzeczność. Rozumiał motywacje* Chyba nie powiem. One i mnie zaskakują... *zacharczał. Biały, łasiczkowaty zwierzak pod nogami kaleesha wydawał trzeszczące dźwięki oburzenia, jakby mówił "i teraz muszę tyle czekać, az wywietrzejesz, łachudro...".* To znaczy tego akuhrrat nie... ale inne rzeczy. Bo ja lubie bahrry... tu jest wesoło 8wzruszył ramionami, uśmiechając się znowu jak wcześniej. bez śladu jakiegokolwiek cierpienia fizycznego, choć z kącika warg nadal sączyła się stróżka posoki* ja tu przybyłem, bo mam coś do zhrrobienia. Tylko kuhrrwa pomyliłem statki, i przywieźli mnie do tego... miejsca... *Rzekł, mając na myśli Courusant, ale chyba brakowało mu wystarczająco dosadnego przekleństwa* A Ty jesteś Łowca Naghrrodów, nonie? *zapytał, zezując nań bokiem złotego, lekko przekrwionego oka*

Tangorn - 2009-06-14 14:42:34

*Mando wolał nie ryzykować i nadal siedział w hełmie, choć nie mógł teraz pić, wiec tylko tęsknie patrzył na butelkę, choć Kaleesh nie mógł tego zobaczyć* Pomyliłeś statki? No to żeś się nieźle urządził, bo to zadupie jest całkiem spore *roześmiał się cicho i klepnął w plecy gada. Właściwie to określenie "zadupie" mijało się z prawdą, Coruscant w końcu było stolica Galaktyki* Taa... jestem Łowcą, dzisiaj właśnie załatwiłem kolejne zlecenie i chyba wynoszę się z tej dziury, wolę Rubieże... większy ruch w interesie *Rubieże w dużej mierze kontrolowali gangsterzy i inne organizacje przestępcze, przez co interes lepiej się kręcił. Bo któż nie nadaje się do eliminacji przeciwników jak dobry łowca nagród? A i stawki są całkiem przyzwoite*

Secorsha - 2009-06-14 14:48:13

*Oczy Secorshy błysnęły. Rubieże. Gówno się znał na podróżach i położeniu poszczególnych planet, ale czuł,ze z Rubieży będzie mu bliżej, jakąkolwiek planetę mado miał na myśli* a dokąd Konkhrretnie jeśli można wiedzieć? *zapytał, nadal zezując bokiem, ale zaraz odwrócił łbem i patrzył teraz otwarcie w szczelinę hełmu* Fajne to to *rzekł, wskazując hełm kolcami na brodzie. odwrócił głowę, beknął, zakaszlał i znowu popił, po czym znowu pochylił się po zwierzaka*

Tangorn - 2009-06-14 14:57:25

Gdzie? Najpierw na Nar Shaddaa... nie jest to właściwie planeta, a księżyc Nal Hutta, ale zwą go również księżycem przemytników... *Gdy gad spojrzał mu prosto twarz, a raczej w hełm, postanowił go zdjąć. Po chwili mógł już spokojnie rozmawiać, mając nadzieję, ze gazy mu przeszły* Przez wielu nazywany jest też galaktyczną stolicą przestępczości, Imperium nie ma tam praktycznie żadnych wpływów... A i zarobek jest dosyć dobry, jeżeli ma się odpowiednie umiejętności *chwycił za butelkę wódki i przyłożył do ust. Spojrzał jeszcze na kaleesha, po czym zrobił potężny łyk i odstawił ją na ladę* Uff... a co, zainteresowany?

Secorsha - 2009-06-14 15:04:53

*Stał całkowicie nieruchomo, kiedy słuchał, i widać było wręcz magiczną zmianę zachowania, kiedy naprawdę był czymś zainteresowania. na pysku nie było śladu tego kretyńskiego uśmiechu wariata sprzed chwili. Pociągły pysk przypominał teraz drzemiąca bestię* zahrrobek mnie nie intehrresuje, poza tym gdzie ty na tym księżycu wydasz to, co zahrrobisz... *wycharczał. Był tym, czym Madolarianie juz dawno przestali być. Swoje idee cenił ponad jakąkolwiek wartość. A kredyty znaczyły dla niego tylko tyle ile przedmioty, w które mogą sie zamienić. Na Kalee nigdy nie było kultu pieniądza, posiadania. Nigdy "mieć" nie znaczyło być. Taka zaleta prostych, prymitywnych ludów, którzy co rano cieszyli się jedynym złotem jakie posiadali - wschodzącym słońcem. W Secorshy trwały pierwotne wartości. To, co kochał. To miało wartosc. Bo Secorsha nie był zepsuty. Był reliktem w tej "cywilizowanej" galaktyce* Muszę się dostać na Utapau *mruknął po dłuższym zastanowieniu* Szszy to dla Ciebie po dhrrodze?

Tangorn - 2009-06-14 15:14:49

Na księżycu? Raczej nigdzie... pieniądze potrzebuję na inny cel... *mruknął obojętnie i ponownie się napił. Był już nieco pijany, i uśmiechał się przyjaźnie do gada, który nie prezentował się jak maskotka do przytulania. Był groźny i nieco odrażający, ale Mando to różnicy nie robiło* Utapau? Nie, to nie bardzo po drodze... ale czy tam nie zdech...ekhm... nie został w bestialski sposób zamordowany Griveous? *wymamrotał trochę niezrozumiale i znowu pociągnął z butelki, która była już do połowy pusta* Ale w sumie to przelecieć się tam mogę...

Secorsha - 2009-06-14 15:26:46

*Całe szczęście, ze Secorsha nie znał na tyle dobrze basicka, by domyślić się końca tego „zdech”, chociaż postawił uszu i przekręcił głowę. Nie drgnął mu ani jeden mięsień na pyski, ale dało się słychać bardzo niskie, wręcz wibrujące w bebechach warknięcie, a przez oczy przeszedł błysk, niczym ten ostatni na ostrzy tępego noża odbitego w oku ofiary. Subtelne ostrzeżenie: uważaj, stąpasz po cienkim lodzie. Rancor rozrywa pazurami, tautan kopie zadem, a  kaleesh jest niebezpieczny ze wszystkich stron* Nie *odparł pewnie* to phrroppaganda tych republikańskich psów, kapujesz? Chcieli uciszyć ta swoją sobacza opinie publiczną, uspokoić obywatelów... Wiem z  pewnych źródłów... *Warknął, charknął i splunął przez ramie. Teraz, robiąc minę jakby coś przeżuwał, spojrzał na mado dość ostro, ale nie wrogo. Sprawdzał jak daleko może się posunąć. Badał grunt. Ustalał hierarchię. W jego szalonym umyśle zapaliła się lampka: działaj* Zapłacę tobie. Zawieź mnie tam

Tangorn - 2009-06-14 15:34:11

Jak tam uważasz... *mruknął bez entuzjazmu i znowu się napił. Z szaleńcami nie należy się kłócić, bo są gorsi od nawet najlepszego wojownika. Powód jest bardzo prosty, są kompletnie nieprzewidywalni i zazwyczaj nie zwracają uwagi na własne rany* Skoro chcesz, to mogę Cie tam zawieść... Ale jedna sprawa... *przysunął głowę do jego pyska i spojrzał hardo w jego oczy, bez śladu lęku. Spojrzenie było zimne i pozbawione emocji, ale gdy przemówił głos miał spokojny* Ale na Moim statku rządzę Ja... I przywyknij od razu do tej myśli, jeśli nie chcesz skończyć w przestrzeni kosmicznej... podobno jest bardzo zimna... *Wpatrywał się jeszcze chwile w jego ślepia, po czym usiadł normalnie i znowu upił co nieco z butelki* Kiedy chcesz wyruszać?

Secorsha - 2009-06-14 15:43:31

*Zgadza się, a tym bardziej jeśli są masochistycznymi dzikusami... Secorsha zastygł w kompletnym bezruchu, kiedy człowiek przemawiał. Dawał sobie patrzeć w oczy jak w lustro. Mozna go było walić w mordę z obu stron. odczekał do końca, w spokojnej uwadze. Nie odsunął łba, poczekał az zrobi to człowiek. a potem uśmiechnął się szeroko* jasne, szszefiwe *warknął bardzo naturalnie, wręcz swawolnie, bez śladu zawziętości czy chęci zmiany rzeczy. rzecz jasna nie podobał mu sie kształt tej wypowiedzi. Brak subtelności, polotu, elementarnej grzeczności. Ale przekaz został odebrany, przeanalizowany i przyjęty. Choć Secorshy nie obchodziło kto rządzi na statku. O ile nie było żadnych ingerencji i sporów na poziomie jego wartości, mogło się tam dziać wszystko, z orgiami włącznie, Mado właśnie zgodził się by wziąć na pokład zwierze. Dzikie, nieokiełznane. Ono sobie poradzi. grunt, by móc spokojnie spać ze świadomością,z e jest. Póki co stosunki były jasne a gad je akceptował. zapytany, wzruszył ramionami* na twoim statku rządzisz Ty... myślę, ze sam tez powinieneś do tego przywyknąć... *złote oczy zmieniły się w szparki. Należy też uważać na wypowiadane słowa...*

Tangorn - 2009-06-14 15:49:19

A poza statkiem nie rządzi nikt, prawda? *odparł tylko i wzruszył ramionami. Nie obchodziło go co będzie robił na planecie, nie jego zmartwienie, byle tylko nie poniszczył mu jego stateczku, o który tak dba. Jeśli obie strony będą się odpowiednio zachowywały, to podróż przebiegnie bez zakłóceń. Tangorn nie miał w zwyczaju ingerować w cudze sprawy, dbał o swoją prywatność więc i szanował prywatność innych. Tego samego wymagał także od innych* No to chyba jesteśmy umówieni... A teraz powiedz kiedy chcesz wyruszać? Bo Ja mogę jak tylko wytrzeźwieję...

Secorsha - 2009-06-14 15:55:54

*Rozejrzał się, mrugając oczami, jakby szukał kogoś kto rządzi na planecie* ten, no... kuhrrwa... Impahrratohrr chyba rządzi, nie? *zapytał, patrząc w oczy człowieka jakby mówił: nie jestem pewien, a ty? Zerknął bokiem na niedopita flaszkę a ile ty czasu trzeźwiejesz? *zapytał, bo nie wiedział, a przecież musiał jeszcze spakować swoje cenne badziewie, no i odebrać książeczkę zdrowia Tiba, kochanego zwierzaczka, do którego uśmiechnął się ciepło. Myszokrólik nastroszył futerko jakby mówił "spierdalaj". Secorsha podrapał sie po głowie, wracając do wcześniejszej myśli. Co za beznadziejna planeta bez jaj. na Kalee do tej pory juz z 20 razy by słyszał w barze toasty za zdrowie przywódców, a tu? Nikt za Imperatora ani razu nie wypił. W ogóle nie ma patriotyzmu...*

Tangorn - 2009-06-14 16:01:21

Masz na myśli tego starego łazęgę którego Jedi omal nie wykastrowali? Daj spokój z takim przywódca... a Vader, jego piesek nie lepszy... *mruknął na tyle niewyraźnie i cicho, że tylko Secorsha mógł go usłyszeć. Dopił resztę trunku z butelki, odstawiając go z trzaskiem na ladę* Ale jaki przywódca takie państwo... sama hołota się tu pałęta... To nie to samo co Mandalore... *westchnął głośno, jego ojczyzna Mandalorian właściwie stała się wyludniona, odkąd zabrakło strzegących jej wojowników* Nie ma Mandalora... Nie ma Mando... kurwa nie ma niczego! *ze złości rozwalił butelkę w drobny mak, po czym wstał nieco chwiejnie* Do jutra prze trzeźwieję, czekaj w kosmoporcie numer V, stanowisko 19...

Secorsha - 2009-06-14 16:07:31

Nie piehrrdol, jesteś ty, jestem ja, jest statek, jest dużo... *Rzekł, przekręcając łeb tak, jakby chciał go położyć na ramie. z  całą pewnoscią ten gest coś u kaleeshów znaczył, tylko co? sam tez uważał Imperatora za nic szczególnego, choć jakby nie było swego dopiął. Ale lud go nie kochał, jakby kochał, to by Secorsha zauważył. Kazdy by zauważył. A wódz tylko państwa,a  nie ludu to... cienki wódź. Ale opinie zostawił sobie. kto wie, czyje przydupasy przy stolikach siedzą* w porządku, do zobaczenia jutro *podniósłszy mechaniczną łapę, wykonał gest a'la salutu, uśmiechając się po swojemu. Skinął łbem na pożegnanie, i wyszedł dziarskim krokiem. Myszokrólik zadarłszy łepek popatrzył na czarnego człowieka, oblizał pyszczek różowym języczkiem i wykicał za Secorshą*

Tangorn - 2009-06-14 16:12:04

*Tangorn również wstał i powoli ruszył w stronę wyjścia, miał tylko nadzieję, że nie było dziś w tym lokalu żadnych szpicli, po inaczej miałby przesrane. Nie powinien tyle pić... powtarzał to już sobie setki razy, ale nigdy nie słuchał. Powoli doczłapał do swojego statku i zamknął się w nim, uaktywniając wszystkie systemy obronne. Położył się w kajucie kapitana i zasnął natychmiast, nawet nie zdejmując pancerza. Sen miał lekki, a więc w przypadku alarmu mógł szybko prysnąć, o ile da radę...*

www.recenzjegier.pun.pl www.eliteeiclan.pun.pl www.exilecreeps.pun.pl www.bocianyzprzygodzic.pun.pl www.watra.pun.pl