- Forum garstki fanów Gwiezdnych Wojen http://www.star-tales.pun.pl/index.php - Część fabularna http://www.star-tales.pun.pl/viewforum.php?id=3 - Tatooine, pierwszy kontakt [ Aigothir Aidan i Hakon ] http://www.star-tales.pun.pl/viewtopic.php?id=15 |
Aigothir - 2009-06-15 20:20:33 |
Aigothir udał się na Tatooine po krótkim pobycie na Coruscant. Dla Aidana, ta pustynna planeta była miejscem magicznym wręcz- pustynna, odcięta od reszty wszechświata, pełna sekretów i tajemnic. Ostatnimi czasy coraz częściej zobaczyć można było imperialnych żołnierzy w białych zbrojach-szturmowców, którzy coraz bardziej szerzyli samym mianem i obecnością strach wśród wszystkich istot Galaktyki. I to również odpowiadało Aigothirowi-bo wszak jak sam czasem mówił : jedynie autorytarne rządy są w stanie zapewnić stały i stabilny pokój. Ponadto w Tatooine fascynowało go połączenie planetą z przeszłością, czasem wręcz starożytną - odczuwał pewien romantyzm, patrząc na kości smoków na pustyni, owiewane gorącym wiatrem. Kości, białe kości
|
Hakon - 2009-06-15 20:31:29 |
*Spokój piasku jest tym, czym życzy tobie miękki dotyk duszy bliskiej… spokój piasku niech zagarnie swoją dłonią to, czym jesteś – sączył słowa dawnych wierszy, zasłyszanych pieśni, słow kamratów w to, co chciał dla siebie w tej chwili. Tatooine była życiem samym w sobie w śmierci, jaką stanowiła. Gdzie wszystko było suche, jałowe, szorstkie. Pozornie nieprzyjemne, nielitościwe, jak sama żółtooka pustynia. Zakonowi zabierał dech w piersiach. Nie dlatego, ze powietrze gotowało tu każdą krople wilgoci aż do poziomu nieistnienia. Była w tym… tak, tajemniczość. Nie pokusił się o rozwiązanie, w obawie o… utratę tajemniczości. |
Aigothir - 2009-06-15 20:42:28 |
Jako że do kantyny wszyscy obcy wchodzili w sporych odstępach czasowych, nowo przybyły od razu zwrócił jego uwagę. Ale, jak to Aigothir, jedynie skupił na nim swoje spojrzenie i zaczął obserwować. Wiele można było wyczytać z zachowania obcego - poruszał się mocno, acz zwiewnie - typ zwiadowcy, cienia, który przemyka na tyłach wroga, czasem z zimną krwią mordując bez żadnego dźwięku. Z pozoru nieszkodliwy, w rzeczywistości- zabójczy. Echani znał takich jak on, znał bardzo dobrze. Z pozoru ( jako że Aigothir nie pochodził z Tatooine) wydał mu się przedstawicielem jakiegoś gatunku typowego dla tej pustynnej planety-wszak nosił się jak nomadowie lub ludzie pustyni- ale coś w nim wskazywało na to, że czuł się tu nieswojo. Był jak część układanki, która na pozór pasowała do tego miejsca, lecz po dłuższej obserwacji - wydawał się dziwnym elementem tego wystroju, tej kantyny, tej planety. Skoncentrował swój wzrok na nim, mimowolnie napinając mięśnie i wybudzając się z lekkiego letargu, który sprowadził na niego alkohol i powietrze pustyni. Nie zdawał sobie nawet sprawy, że jego usta układają się same w słowa pewnych starych wersów, które znał i które pasowały do tego osobnika. ...łowca jeleni nie różni się od mordercy |
Hakon - 2009-06-15 20:57:07 |
*Bo tak naprawdę ile istot w tym miejscu była rdzennymi dziećmi piasku, pustyni i gorącego wiatru? Rad by był ze znalezienia tu choc jednego. To był dobry lokal, a klientelą ekskluzywną – pozaświatowcy. Dla hakowa była to wręcz zniewaga wobec planety matki i jej dziatwy, wychowanej na tej surowej ziemi. A tymczasem oni zostali stłamszeni obcasem takich jak ten tu barman za ladą… kubaz przy wentylatorze… enchai za stołem… ci wszyscy byli tu obcy. A mimo to Tatooine przyjęła ich. Czy to znaczy, ze pustynia jest surowa. Hakon doszedł do lady. Owinięte bandażami ciemołuskie ręce o pazurach barwy i głębi agatu, spoczęły delikatnie na suchym blacie. Z czego składa się ta układanka, pytam – z czego? |
Aigothir - 2009-06-15 21:06:12 |
Uśmiechnął się mimowolnie. Ten obcy w naturalny sposób go lekceważył..chociaż nie, to złe słowo. Był obojętny wokół otaczającego go świata - był efemeryczny, mogło się zdawać, że zaraz rozpłynie się w dusznym powietrzu. Z drugiej strony-był brutalnie realny, silny i pierwotny. Tak, to dobre słowo określające tą istotę. Wstał powoli i przeszedłwszy całą kantynę, stanął koło tego dziwnego osobnika. Machnął lekceważąco ręką na barmana, dając mu znak, żeby podał mu to samo, co przed kilkoma momentami. Spojrzał powoli na dziwnego przybysza, kierując głowę na lewo. |
Hakon - 2009-06-15 21:18:37 |
*Szorstkość obcego głosu jak fałszywa nuta w symfonii zakłóciła naturalny przepływ energii spokoju tego miejsca, a ciepło obcego ciała ało sie odczuć mimo gorąca. Stali teraz przy ladzie obaj, czekając, az w maszynie nazbiera sie wystarczająco duzo energii, by wypluć lód. Lód - skarb. Na to czekał Hakon. Na skarb. Teraz czekali obaj.Dwie sylwetki, nie rzucające sie w oczy, choć miedzy nimi trwała osobliwa gra milczenia. Kaleesh niespiesznie podniósł głowę. Potem spojrzenie. Sekundę później juz patrzył w twarz Aigothira. Nie znał jego imienia, choć jeśli miałby mu je nadać, prawdopodobnie wybrałby podobnie brzmiące. W jedynym oku gada kryl się spokój. Wyciszenie i jedna z wielu odmian obojętności. Ale nie pasywności. drugie oko zgasło. teraz odpoczywało na wieki pod mogiłą czarnej opaski* Nie *odpowiedział aksamitny, cichy, ale zarazem mocny głos* morza *skończył wypowiedz składającą się z dwóch slow* Skarb, dwa razy dla panów *Rozległ się za to głos barmana, obdarzającego ich hojnie rodiańską kaktusową nalewką z lodem* |