Secorsha - 2009-06-17 18:33:36

http://img2.travelblog.org/Photos/2576/16410/t/76839-Mos-Eisley-Tatooine--ok-really-Tunisia-1.jpg



*Po szczęśliwym i po części nawet kontrolowanym lądowaniu, kaleesh Secorsha i madolarianin Tangorn, obaj świeżo po pobycie w galaktycznej stolicy, znaleźli się pośrodku naprawdę nieprzyjemnego miejsca. Osada nie była wprawdzie taka parszywa na Mos Esley czy inne tego typu miasta Tatooine, ale mimo to do pięćsetki republiki miała baaardzo daleko. Nawet Secorshy się nie podobało, a  to już musiało oznaczać wyjątkowy brud. W osadzie powitał ich tłum, gwar i smród stłoczonych w jednym miejscu ciał, które nieczęsto korzystają z możliwości kąpieli, czy to sonicznej czy standardowej.*

*Secorsha szedł smętnie, raz po raz zostając w tyle (by schronić się w cieniu Tana). Na plecach niósł ciężkie działko ręczne o „imieniu” Lola. Mimo zimnokrwistości nie zachwycił go upał. Wręcz przeciwnie- źle na niego działał. Temperatura jego ciała a w związku z  tym metabolizm wzrosły mu zbyt bardzo. Stał się nerwowy i agresywny. Bywały momenty, ze musiał się mocno hamować, by się do kogoś nie rzucić. Powoli stawał się granatem z którego bardzo łatwo wyciągnąć zawleczkę. Wystarczy tknąć. Był taki zły, ze nawet nie przeklinał. Biały myszokrólik Tibo sapał na ramieniu to jednego, to drugiego z mężczyzn*

Zane - 2009-06-17 19:33:07

*Warrq przywykł do tej wioski. Przywykł do Tatooine. Planeta prócz bezpiecznego schronienia przed oczami Imperium dawała inne, rzekłby- zgniłe plony. Jego aczkolwiek cienkie futro wiecznie przeszkadzało mu przy upałach, panujących tutaj prawie codziennie, nie mówiąc już o ludzkim zapachu... Tylko zapach drażnił Nazzara, wrażliwego na estetyczne doznania. Ludziom współczuł. Nie potrafił poradzić sobie z uczuciem niesprawiedliwości, które ogarniało go za każdym razem gdy ich mijał, widywał, a jednocześnie był zafascynowany ich postawą. Byli inni, niż Ci zbrodniarze, których poznawał w swoich podróżach. Kiedyś... Kiedyś pewnie połowę tutejszych drani pozbawiłby głów, a resztę próbował nawrócić. A teraz? Teraz wiedział, że połowie z nich Imperium siedziało na karkach, a druga połowa mieszka tutaj od dawna i tej połówce- Huttowie siedzieli na karkach. Nie można karać kogoś za to, czym się stał nie z własnej winy. To tak jakby obarczać roślinę, której ziarnko padło na piach. Nią zawiał tylko wiatr... Ona nie miała wiele do powiedzenia. A oni sobie z tym radzili. Każdy robił co mógł, dla przeżycia zrobiłby wszystko. Czyjaś śmierć otwierała życie innym... Od dalszych rozmyślań odwiódł go przedstawiciel rasy Kaleesh, który nie tylko w Mocy powodował zakłócenia. Karabin, czy też działko bujające mu się na plecach pomagało mu stać się rozpoznawalnym i specyficznie zapadać w pamięci. To na nim skupił się wzrok Warrq. Dawno nic nie zainteresowało go w takim stopniu aby choć na chwilę przerwać zaczytywanie się w Holowieściach. W momencie gdy ujrzał Kaleesha siedział na zewnątrz, osłonięty niewielkim daszkiem. Uwielbiał przesiadywać na gołym piasku, w cieniu. Tak cień był tym co w dzień koiło, by nocą wrócić jako bezwzględny szerzyciel strachu... Gdy Kaleesh przeszedł, wraz z towarzyszem (już nie tak intrygującym go- zapewne z racji swego człowieczeństwa), wrócił do czytania uprzednio strzepując kurz z brązowego podkoszulka*

Secorsha - 2009-06-17 19:49:30

*Zirytowany, nieświadomy podglądania Secorsha, dalej brnął po uliczce, raz po raz robiąc jakiś dziki, gwałtowny ruch. Drapiąc się po głowie, poprawiając wyżej wspomniane działko, czy trącając towarzysza.* to jest beznadziejne, jedyne co tu znajdziemy to... *zatrzymał się nagle, az nim szarpnęło, przez co biały futrzak wbił pazurki w jego nagie ramie (bowiem płaszcza teraz na sobie nie miał, i było widać jego pocięta rytualnymi i zadanymi sobie samodzielnie pamiątkami po ranach). Postawił nogę o półtora kroka dalej* gówno... *syknął, oglądając się na wielka kupe leżąca na ulicy. I tak narzekając strzelał oczami po różnych formach życia, charcząc, warcząc i inne dźwięki wydając. I wtedy katem oka o źrenicy tak wąskiej, ze niewidocznej dostrzegł gościa. Humanoid sobie tak po prostu siedział, grzecznie, całkiem kulturalnie, nie wrzeszczał w tym dziwnym języku, i nikogo po kieszeniach nie macał. To musi być jakiś z Courusant – pomyślał kaleesh* zaczekaj *szepnął do człowieka, i lawirując miedzy tatooinską tłuszcza niewiadomego pochodzenia podszedł do nazzara* Cześć *odezwał się wesołym, niezobowiązującym tonem. Takim tonem, jakiego się na Tatooine nie słyszy, bo tu wszyscy łypią na Ciebie spode łba. A Seco, świeże męsko jeszcze realiów nie znał* rrrhozjebaliśśmy się tutaj na kuhrrrwa zbita mohrrde i szukamy tych... żeby statka naphrrrawić naszego *wyszczerzył zęby w nieco chorym uśmiechu* Wiesz może gdzie tu jest najbliższy punkt autohrryzowanej stacji naphrrawczej? *Zatknął kciuki za szeroki pasek. Prawa reka była protezą. Na lewym ramieniu sapał biały futrzak z długimi uszami*

Zane - 2009-06-17 20:11:56

Warrq odłożył holoprojektor i spojrzał na Kaleesha, po czym zwrócił wzrok na jego zwierzątko i powiedział spokojnym głosem- To śmieszne zwierzę jest twoje? Ma bardzo podobne uszy do moich - skwitował w dziwny sposób koniec swojej wypowiedzi. Przez chwilę milczał przyglądając się zwierzęciu i drapiąc się po kolanie. Po chwili dodał - To dziwne, przeważnie wymagałbym aby ktoś mi się przedstawił, ale patrząc na twój uśmiech albo przedawkowałeś glitterstim, albo dawno go nie pobierałeś i zaczynasz wariować - powiedział z powagą w głosie - Stacji naprawczej na chwilę obecną tutaj nie ma, ale podejrzewam, że za kilka kredytów ktoś zaraz otworzy nową... - dodał, już z uśmiechem na twarzy. Lubił widzieć zdziwione miny innych, gdy nagle z oschłego i ironicznego stawał się przyjaznym "wujaszkiem".

Secorsha - 2009-06-17 20:19:48

*Tak, Seco zrobił minę. Ściągnął wargi i bokiem obnażył żeby, przechodząc z uśmiechu w cos, co wyglądało jakby zjadł coś kwaśnego* po kij mnie otwiehrrać stacje, ja chce tylko kilka częsciów... ten... Tan wie jakich *Wysłał za siebie kciuk mechanicznej ręki, kiedy pokazywał na człowieka za sobą, a w chwile potem oburącz chwycił zwierzaka i ściągnął z  ranienia, nabywając tym samym nowe krwawe ślady od jego pazurków, które wprawdzie nie cięły mu pod łuski, ale po naskórku owszem, a to krwawiło.* ano moje *Rzekł i... rzucił myszokrólika prosto na rozmówce, z  tym, ze nie na głowę, a na klatkę piersiowa, tak do złapania. I dalej sie nie przedstawił.*

Tangorn - 2009-06-17 20:20:51

*Tangornowi słońce również dokuczało niemiłosiernie, żałował, że nie założył swojego pancerza, w nim przynajmniej mógł poczuć jakąś ochłodę, dzięki systemowi chłodzenia który sam wbudował. A tak? Musiał prażyć się w tym bezlitosnym słońcu, jednak dzięki temu nie wyróżniał się z tłumu. Gdyby miał na sobie pancerz Mando to nikt by nie przeszedł obok niego obojętnie... W każdym razie spróbował zapomnieć o tych cholernych dwóch słońcach (co to za planeta mająca dwa słońca?) i skupić się na znalezieniu jakiegoś złomiarza dysponującego częściami do statku. W ostateczności mógł dogadać się z jakimś Jawą, ale wolał tego uniknąć... Nagle zauważył, że Seco gdzieś zniknął. Odwrócił się i poszukał go wzrokiem, co nie było trudne, zważywszy na to, że był jedynym Kaleeshem w okolicy. Stał nad jakimś humanoidem (kolejna dziwna rasa... coś miał do nich pecha) i chyba z nim rozmawiał. Zniecierpliwiony Mandalorianin podszedł do towarzysza podróży* Co jest Secorsha? Pytasz o drogę w tym... *poszukał odpowiedniego słowa* zadupiu?

Zane - 2009-06-17 20:32:47

Nazzar nie zwrócił uwagi na człowieka przeszkadzającego mu w rozmowie z przybyszem. O dziwo zwierzątko jakoś brutalnie go nie zaatakowało, jedynie przy rzucie wykonanym przez Kaleesha musiało czegoś się przytrzymać... Warrq specjalnie nie odczuł jego pazurków na swojej klatce piersiowej. Wpatrywał się w zwierzę z rozrzewnieniem, po czym podniósł głowę na Kaleesha i powiedział - Teraz interesują mnie już trzy rzeczy. Nie tylko twoje imię, nie tylko jak nazwać to zwierzę -wskazał palcem na białe stworzonko - ale i jak ono wytrzymało z Kaleeshem... - dodał z nieukrywaną satysfakcją w głosie po czym podniósł je na wysokość oczu i zaczął mu się bacznie przyglądać. po chwili znów się odezwał- Nie robiłeś mu nic? To znaczy, no wiesz... Jakoś go tam nie ulepszałeś? - zapytał palcami dźgając co jakiś czas w ciałko zwierzaka.

Secorsha - 2009-06-17 20:41:39

*Tibro na poczatku był spokojny, bo zaskoczony nowa istota, nowym zapachem i ta dziwną aurą, która u secorshy była taka malutka, u tana nie było w ogole, a u tego goscia było bardzo, bardzo duze. I to sie szkodnikowi podobało,, by był grzeczny. Az do chwili kiedy go ten dziobać zaczął. Wtedy tez futrzak parsknął, fuknął, i wbił mu zeby w kciuk na tyle mocno, by napastnik uznał toz a ból. Secorsha zaś kiwał się na boki, obserwujac całą scenę* Tibo *wskazał na futrzaka* Secorsha *na siebie* Tibo, Secorsha, Tan *do tyłum na człowieka* A wszyscy rrhazem nazywamy się... eee..,. *zamilkł na chwile, by zaraz wyszczerzyc zeby w dziwnym wyrazie* Uznaj, ze tego nie powiedziałem. Jak to jak wytrzymał? Nohrrrmalnie wytrzymał, nie? Nie trzeba go ulepszać, on jest idealny. tak jak ja, nonie? *Po chwili odchylił sie do tylu, by zrownać się z  towarzyszem, czyli Tanem* właściwie to nie pytam. odpowiadam nahrrazie.

Zane - 2009-06-17 20:56:40

Warrq tylko się skrzywił gdy Tibro wgryzł mu się w palec. Przestał dźgać go swoimi palcami i ponownie położył na ręce. Zwierzę znów było spokojnie. Spojrzał na Secorshę i zaczął ssać krwawiący palec. Musiał wyglądać dosyć dziwacznie, ale specjalnie się tym nie przejmował. Przyglądał się Kaleeshowi dopóki nie zakończył "leczenia" rany. - Archaiczne metody są najlepsze nie uważasz? - zapytał wskazując na swój palec, który już nie krwawił - Ciekawe połączenie w tych czasach - dodał spoglądając na Kaleesha i dopiero co przedstawionego Tan'a. - Jakich części potrzebujecie? Świat potrafi być jak magiczne pudełko, które spełnia życzenia, jeśli wiemy jak obsługiwać ono pudełko... - dodał uśmiechając się dobrodusznie i gładząc białką kulkę po grzbiecie - oczywiście umiejętność obsługiwania się nim przeważnie ogranicza się do tego ciągu zer, ale i z nim da się poradzić!

Tangorn - 2009-06-17 21:02:37

*Obserwował cały czas tą scenkę, nie wtrącając się ani razu. Owy rozmówca Secorshy był dosyć osobliwy i konstruował ciekawe sformułowania, których sens docierał do Mandalorianina dopiero po jakimś czasie. Nie doszedł jeszcze do siebie po tym przymusowym "lądowaniu". Gdy zapytał o części wolał sam się wtrącić, niż pozwolić załatwić tą sprawę Kaleeshowi, bo jeszcze by wracali z Banthą do domu zamiast z nowym silnikiem* Części jest dosyć sporo, pełną listę mam w cyfronotesie. Najbardziej potrzebujemy jednak nowego silnika... raczej używanego w dobrym stanie, bo innego na tej zapyziałej planecie dostać nie można... *spojrzał z góry na swojego rozmówcę. Był ciekaw czy jest im w stanie pomóc, czy też zaserwuje im kolejną pseudofilozoficzną gadkę* To jak, znasz kogoś, kto ma części? I proszę, nie wspominaj o Jawa... nie lubię tych śmierdzieli

Secorsha - 2009-06-17 21:09:08

*kaleesh opatrzył na nazzara, a jego wyraz „czegoś kwaśnego w ustach” poszerzał się ze słowa na słowo. W końcu już nie wiedząc, co zrobić, podniósł organiczną ąlpę i podrapał się energicznie, i trochę nawet agresywnie po łbie, powarkując przy tym* Ahrr... ahrraiszszne,... pudełko jakieś... kuhrrwa, gościu,... nie możesz ty gadać jak kuhrrtularna istota, tylko jakieś piehrrdoły opowiadasz. Tak jak Tan, to jest naphrrawde istota o wysokiej kulturze osobistej!  *rzucił, nie plując tylko dlatego, ze w ustach miał kompletnie sucho. Mado poklepał po klacie, szczególnie zadowolony, kiedy ten użył słowa „zapyziałej” oraz „śmierdzieli”. Kultura! Myszokrólik natomiast nie przejmował się treścią rozmowy i pozwalał się głaskać. Futerko miał miękkie, zadbane, nie było żadnych strupów czy pasożytów. Zadbany był, jak to pupilek na Courusannt. Mrużył tylko czerwone oczy albinosa, a  jego nosek i wąsiki poruszały się nieprzerwanie*

Zane - 2009-06-17 21:15:28

Nazzar spojrzał na Tana i uśmiechnął się w tak straszliwy sposób, że Tibro się wzdrygnął. Zanotował sobie w głowie, że musi dowiedzieć się co to za zwierzę, odczuwające tak doskonale Moc... Już wiedział, że chce sprawić mu niespodziankę... - Tylko Jawowie będą w stanie znaleźć Ci "używany i w dobrym stanie" sprzęt. Bo niestety trochę za wiele wymagasz od tutejszych, w szczególności, że nie wyglądacie na bogaczy. Musisz porozmawiać z Jawami, choćby nie wiem jak śmierdzieli i choćbyś musiał spędzić z nimi trzy upojne noce, z miłą chęcią dopomogę Ci byś je spędził. Może wtedy opędzisz się od rasizmu - powiedział trochę przytłumionym głosem - Zresztą... Eh... -dodał po chwili widząc zachowanie Kaleesha.

Tangorn - 2009-06-17 21:22:54

Rasizmu? Nie jestem rasistą, patrz z kim podróżuję... bez urazy Seco... *klepnął towarzysza w plecy i ponownie swój wzrok skupił na owym nieznajomym* A z Jawami miałem kilka razy do czynienia i od tego czasu wolę unikać ich... ale jak mówisz, na Tatooine nie ma innych "sklepikarzy"? *mina Mandalorianina wyraźnie zrzedła, miał nadzieję, że przynajmniej w tym pseudomieście znajdzie choć jakiegoś handlarza złomem, który potrafi w miarę fachowo naprawić złom znaleziony przez tych zapchlonym kurdupli. Ale w tej sytuacji nie było innego wyjścia* Ehh... no dobra, gdzie znajdę jakiś porządny klan Jawów, który będzie miał odpowiedni silnik?

Zane - 2009-06-17 21:29:00

Nazzar uśmiechnął się nieznacznie słysząc magiczne pytanie o informacje. Dalej trzymając zwierzaka na dłoni prawie wyrecytował- Informacje kosztują, co kosztuje ma jakąś wartość. Co ma jakąś wartość jest ważne. A co jest dla ciebie ważne Tanie? - po czym wyciągnął drugą dłoń w stronę człowieka i już więcej się nie odzywał. Jedyne co robił to nerwowo stukał lewą nogą w piasek jakby na coś czekał...

Tangorn - 2009-06-17 21:34:19

Tangorn... nie Tan... *warknął tylko. Darmozjady zasrane, siedzą i tylko o kasę żebrzą... Sięgnął do kieszeni i wydobył kilka kredytów. Uważnie spojrzał na owego osobnika i zastanowił się, ile by mu zapłacić za informacje* Sto kredytów wystarczy? *mruknął niechętnie, dzisiejszego dnia pewnie i tak pozbędzie się małej fortunki, a na Kaleesha nie ma co liczyć, pewnie i tak nie miał sporo forsy* I nie zdzieraj ze mnie za dużo, bo jeszcze na części musi starczyć

Secorsha - 2009-06-17 21:34:48

*Seco ściągnął w tył wargi, mrużąc przy tym oczy, i zerkając na Tana. On wiedział, co jest dla niego ważne. No ale... to ważne, to oni wczoraj wypili... i może właśnie miedzy innymi dlatego tu byli. Tibo zas nie był taki mały, by go na dłoni trzymać, choć, jak ktos by się uparł, to by się dało, tylko duża cześć jego futerkowej osoby by wisiała. Secorsha się nie odzywał. Robił miny i tłumił napadowe wybuchy śmiechu. Coś mu odwalało powoli. Może to naprawdę brak glitterstim?*

Zane - 2009-06-17 21:52:04

Warrq uśmiechnął się szeroko na widok 100 kredytów. Usłużnie delikatnie rzucił zwierzakiem Kaleeshowi w twarz po czym zwrócił się z czarującym uśmiechem do Tangorna - Rozumiem, że to twoja pierwsza i ostatnia propozycja? W takim razie przyjmuję! Więc... - tutaj ściszył głos - musisz przejść przez osadę i kierować się dalej traktem, po kilku kilometrach powinniście zobaczyć niewielkie zabudowania. Zanim w nie wejdziecie, miejcie przygotowaną broń, szybciej możecie strzelić niż wykrzyczeć, że jesteście ode mnie. A potem poproście o to czego potrzebujecie, oni wystawią wam rachunek...

Tangorn - 2009-06-17 22:00:26

Ciekawe... *mruknął gdy już wysłuchał jego porady. Nie skomentował tego, że od razu porwał mu z dłoni sto kredytów, trudno, za informacje trzeba płacić* Dobrze ich znasz, tych Jawa? Bo jak mnie oszukają, to najpierw spalę ich piaskoczołg a potem poszukam Ciebie... *dodał trochę groźnym tonem* Jeśli jednak będzie wszystko w porządku, to postawię Ci jakieś solidne piwo... o ile na tym zadupiu znajduje się jakaś kantyna... jest jakaś? Od razu mówię, za tę informację nie płacę *dodał, pośpiesznie chowając kredyty do kieszeni*

Zane - 2009-06-17 22:08:11

Nic nie odpowiadając Nazzar wstał. Dopiero teraz mogli dokładniej przyjrzeć się jak wygląda. Wysoki na co najmniej dwa metry, dobrze zbudowany... - Jawów się nie bój, tutejsi są tak zastraszeni, że boją się każdego kto wygląda trochę inaczej niż przeciętny człowiek, dlatego wyślij swojego towarzysza do robienia interesów. Niech weźmie również to dziwne zwierzątko... Ty ogranicz się do rozmów z pośrednikami, którzy powiedzą wam gdzie Jawów szukać. Zresztą... Może nawet się z wami przejdę? Nie mam nic innego do roboty...

Secorsha - 2009-06-17 22:12:44

Oho, bahrrdzo miły jestes *mruknął patrząc na olbrzyma tym okiem, którego nie zasłonił mu przyczepiony do łba futrzak. Zaplótłszy ręce z tyłu,z a plecami, tak jak to kiedyś Grievous zwykł robić, czekał na to, co tan postanowi*

Tangorn - 2009-06-17 22:17:38

*Spojrzał z powątpiewaniem na Kaleesha, do picia to on się bardzo dobrze nadawał, ale do negocjacji w sprawie części do statku? Nie... raczej nie...* Wolę już sam swoje interesy załatwiać, najlepiej się orientuję, co jest potrzebne... Inaczej niż przeciętny człowiek powiadasz... A czy do tej grupy zaliczyć też można Mandalorian? *zapytał spokojnie i przyjrzał się swojemu rozmówcy, teraz stojącemu normalnie... kawał chłopa z niego, nie da się ukryć* A i przy okazji, jak Cię zwą, bo nie przedstawiłeś się... przynajmniej nie mnie, a skoro znasz już moje imię to z grzeczności wypada się przedstawić

Zane - 2009-06-17 22:30:31

- Ach... No tak, wy nie zadaliście tego magicznego pytania! Nazywam się Warrq, mam nadzieję, że to zaspokoi to twój typowy dla Mandalorian głód wiedzy - powiedział uśmiechając się do Tangorna - Jawowie nie ufają ludziom od czasu gdy przeszli pierwszą imperialną kontrolę... Mają te swoje dziwne przyzwyczajenie i stało jak się stało. Najpierw strzelają a potem sprawdzają kto to był. O ile nie jesteś cyborgiem oczywiście, wtedy rozbiorą Cię na części. Cóż... Dostałeś trochę więcej informacji niż przewidzieliśmy w umowie... Nie uważasz?

Tangorn - 2009-06-17 22:34:43

Nasz głód wiedzy obejmuje takie dziedziny jak "najszybszy sposób spopielenia planety" "50 sposobów na wyrwanie serca" czy bardziej kulturalne "Jak upiec Jawe na grillu" *mówiąc to Tangorn starał się przybrać poważną minę, jednak po chwili roześmiał się* Tak tak... Mando to bezmózgie i żądne krwi dzikusy... ehh te stereotypy czasem się przydają... *Spojrzał na Secorschę i na jego mechaniczne ramię* W jego przypadku to oba przypadki wchodzą w grę... no to jak, podążamy do tej osady Jawów?

Secorsha - 2009-06-17 22:41:44

*Odkleiwszy futrzaka od twarzy popatrzył troche tepo po rozmawiających. Wyłaczył się na chwile i w temacie nie był. Pociągnął nosem i uśmiechnął się dziko. Seco z reguły szybko wchodził w kontakty interpersonalne bo miał ten swój... nieodparty urok. Daleko szukać nie trzeba, wystarczy spojrzeć na Warrqa, z którym zaczął rozmowę właśnie on* a co to są jawowie? *zapytał nagle, a ton jego wypowiedzi świadczył o tym, ze pyta na serio. Bo to o grillu zabrzmiało obiecująco...*

Zane - 2009-06-17 22:43:18

W momencie gdy Tangorn zwrócił się do Secorshy, Warrq cichutko wycofał się z miejsca spotkania. Po drodze złapał swój holoprojektor i udał się w stronę, z której wcześniej owa dwójka nadeszła.

Tangorn - 2009-06-17 22:46:51

Takie małe, śmierdzące, zapchlone i piszczące coś... w brązowym kapturku... o mniej więcej... Zaraz, a gdzie się podział ten cały Warrq? *mruknął Tangorn przerywając tłumaczenie Kaleeshowi pokrętnej natury tych podstępnych stworzeń* Opisać tego się nie da, trzeba to przeżyć... niestety... Idziemy! *jak zarządził tak też uczynił i ruszył przed siebie idąc zgodnie ze wskazówkami tego dziwnego osobnika*

Secorsha - 2009-06-18 10:18:25

*Seco słuchał z uwaga, kiedy... po skończonej opowieści skrzywił pysk* i ty chceszsz to jeść?! *Zdziwił się, by zaraz potem bez zbędnych pytań ruszyć za oddalającą się dwójką. Nie ma co, galaktyka to gnój, Tatooine to bagno, Courusant jest bez kultury i bez jaj... najlepsza planeta w galaktyce to jednak bez wątpienia Kalee... Seco pogłaskał futrzaka na ramieniu, poprawił Lole na plecach, westchnął i przyspieszył, by zrównać się z pozostałymi*


*cały czas pozostawał jednak na końcu pochodu. Był zły, na planetę, na sytuacje i na niejadalnych z pozoru jawów których nie znał. Nagle na jego ramieniu zwierzak wydał z siebie donośny syk. Seco zatrzymał się w pól kroku, i zerknął w bok, by ujrzeć tam jakiegoś srebrnowłosego mężczyznę, który mimo tego koloru włosów nie był starcem. To zastanowiło Secorshe. Zmrużył oczy, by lepiej widzieć* Ki chuj...

Aigothir - 2009-06-18 11:14:09

Stał, podparty o mur, delektując się odrobiną chłodzącego cienia. Jego srebrne włosy opadały na ramiona, i one najbardziej zwracały uwagę z powodu ciemnych szat Echaniego i półmroku. Ręce złożone miał na piersi, i obserwował istoty przechodzące przez ulice tej mieściny. Wydawało się, że czekał na kogoś. Obserwator po dłuższej chwili mógłby zauważyć rękojeść miecza, przytroczoną do pasa.
Aigothir dopiero po chwili zauważył wpatrującego się w zeń gada. Zaśmiał się w duchu- następny Kaleesh w tak krótkim odstępie czasu, doprawdy dziwny zbieg okoliczności. Powoli sam wbił spojrzenie na tego osobnika. Dużo różnił się od poprzedniego - był młodszy, miał szybsze ruchy, a jego oczy iskrzyły wręcz energią i zapałem.

Secorsha - 2009-06-18 11:18:29

*w istocie taki był, do tego miał w sobie tyle z cech odrzucających co charyzmy i czegoś, co sprawiało,ze ufało się temu osobnikowi mimo jego nieprzewidywalności. Patrzył otwarcie na mężczyznę z całym wachlarzem najprzeróżniejszych emocji wsród których prym wiodły rożne odmiany zaciekawienia. Odwrócił na chwile głowe na oddalających się towarzyszy* te! czekajcie! *krzyknął i ruszył truchtem ku zatopionego w magicznym półcieniu osobnika. tak, Seco był bardzo towarzyski*

Aigothir - 2009-06-18 11:23:02

Nie ruszył się - tak między Imperium a prawdą, ten upał powodował małą apatię u Aidana. Czekał więc, aż gad podejdzie, po czym odezwał się powoli.
- Witam, nieznajomy. - najlepszym przymiotnikiem określającym ten ton głosy jest:chłodny. Lecz nie był to chłód nieuprzejmości- powodem była sama naturalna barwa głosu- Jesteś już drugim synem Kalee, którego spotykam na swej drodze w tym gorącym piekle. Cóż cię sprowadza do mnie ? Coś na tyle ważnego, abyś na chwilę opuścił swych towarzyszy?-lekkim ruchem głowy wskazał na dziwną kompanię Secorshy. Aigothir sprawiał wrażenie odrobinę rozbawionego, lecz mimo tego uśmiech nie pojawił się na jego twarzy. Pogładził brodę dłonią, patrząc wprost w ślepia swego rozmówcy.

Secorsha - 2009-06-18 11:28:18

*No to zupełnie inaczej niż w tym przypadku, bo tutaj wysoka temperatura wywoływała przypływ energii u i tak już energicznego Secorshy. Zatrzytmał się przed osobnikiem, który sobie jego zainteresowanie zaskarbił. przekręcił łeb, otwarcie mu sie poprzyglądać. Zwierzak na jego ramieniu zrobił to samo* cześc *odezwał sie w koncu. Dla odmiany jego głos nie był chłodny, choc ciepły tez nie. Ale był przyjemny mimo iż strasznie charczał i mówił trochę niewyraźny* Nie piehrrdol, tutaj na tym gównie nasi nie mieszkają *Odchylił się w tył, zatykając kciuki za pasek. Stara, mechaniczna proteza prawej reki zazgrzytała w stawach. pewnie dostał sie tam piach. Sama postawa Secorshy mogła się wydać lekceważąco - zaczepna, ale widać było w oczach, i nie trzeba było być empata by zrozumieć - bardzo go słowa Aigohira zaintrygowały*

Aigothir - 2009-06-18 11:31:39

Widział zainteresowanie gada, lecz zirytowała go odrobinę jego postawa.
- No cóż, jeśli nie interesuje cię to, nie rzeknę już ani słowa na ten temat. Jak ciebie nazywają, nieznajomy ?
Oderwał się od ściany, i stanął na wprost Secorshy. Gad mógł zauważyć lekko zwilżone potem lico Aigothira, oraz blizny i siatkę zmarszczek na jego twarzy.

Secorsha - 2009-06-18 11:47:39

*Przyjrzał się temu wszystkiemu nie siląc się na odrobinę tak zwanej przyzwoitości. po prostu się gapił, bo to co widział było ciekawe. jakby dotknął to tez nie należało sie dziwić* jak nie intehrresuje jak intehrresuje! *zaprzeczył energicznie, głosno, z efektownymi warknięciami* Jestem Secorsha. Secorsha z rodu Gawila *przedstawił sie i nawet na chwile wyprostował. zaraz jednak wrócił do swojego niewielkiego acz charakterystycznego pochylenia* Powiedz, kogo widziałeś

Aigothir - 2009-06-18 16:05:07

- Widziałem doświadczonego syna Kalee, który niejedno już widział - rzekł spokojnie. - mnie zaś, Secorsho, nazywać możesz Aigothirem ze starego rodu Aidan, syna planety Eshan. - skinął głową subtelnie, na znak powitania i zapieczętowania wymiany imion. - co cię tu sprowadza, Secorsha ? -spytał, unosząc lekko brew do góry- Tatooine nawet w dzisiejszych czasach to dość...nieprzyjazna planeta dla obcych. Chociaż, z drugiej strony, to właśnie obcych jest tutaj większość. Tatooine, stara dobra Tatooine !
Poprzez piaski płynie mądrość
wciągnij ją w nozdrza,
razem z wiatrem pustyni
poczuj ją, dotykając gorącego piasku,
w mądrości zanurz się,
patrząc na zachód dwóch słońc !

Uśmiechnął się lekko po wypowiedzeniu tych kilku wersów. Nie sądził, żeby gad docenił ulotne piękno liryki, lecz ta liryka nie była ani piękna, ani zbytnio ulotna. Aidan zbliżył się nieco do rozmówcy. Zainteresowała go ta konwersacja.

Secorsha - 2009-06-18 17:27:38

*Podrapał się po łysinie pazurami mechanicznej rekiz  taką siła  ze gdyby był jakimś człowiekowatym, to by się tym sposobem oskalpował. Patrzył na Aigothira z niedowierzaniem ustępującym miejsca radości w miarę kolejnych słów które słyszał* Jak on wyglądał? *zapytał, a wręcz wyrzucił z siebie to pytanie.* Możesz go opisać? My tu jesteśmy pszszypadkowo *odpowiedział szybko* Awaria *sprecyzował. Tak, jak Secorshy zależy, to i miły jest i od razu język lepiej rozumie. Sięgnął zaraz do kieszeni spodni i wydobył twarde pudełko papierosów. Na Courusant marka ich była kiepska ale tu, to prawdziwe perły. Wyciągnął przed siebie otwarte pudełko, częstując rozmówce. A co do ulotnego piękna liryki to... Aigothir miał racje. Seco nie docenił...* Wsiąść do liniowca byle jakiego... zapalić Czehrrwonego Rancora lub Republikańskiego... *No ale nawiązał. Jakoś...*

Aigothir - 2009-06-18 17:35:10

Z lekkim ociąganiem i jakże subtelnym małym grymasem zniesmaczenia, które dokładnie ukrył przez Secorshą, wziął papierosa i zapalił. Zaciągnął się mocno, i wypuścił dym ustami.
- Ot, podobny do ciebie, lecz starszy. Poznałbyś go po spojrzeniu i po sposobie poruszania się. On nie chodził, on płynął w powietrzu - usta leciuteńko wykrzywiły się ku górze. Zaciągnął się. - te papierosy nie są najlepszej jakości, gadzie, i z pewnością o tym wiesz - powiedział, odbiegając nieco od tematu, lecz zaraz po tym potrząsnął głową, i wrócił do tematu Kaleesha - awaria, powiadasz ? A kim są twoi towarzysze ? - zapytał z zainteresowaniem, zaciągając się ponownie i rzucając wzrokiem na przechodniów.

Secorsha - 2009-06-18 17:42:48

*W dzikich oczach Secorshy pojawiły się subtelne iskry zazdrości kiedy słuchał opisu. Wszystkie dane zbierał, kompletował i dopasowywał do utworzonego w wyobraźni obrazu. Sam tez już zdążył zapalić i zaciągnąć się. Szybko doszedł do wniosku, ze palenie na Tatooine to żadna przyjemność. Tu jest za gorąco* No to kup tu takie papiehrrosy *odciął się Secorsha i nie można mu racji odmówić – tutaj był to rarytas. Bo nic innego tu nie było, prócz tego, co tutejsze bachory skręcały z porostów wyrwanych eopiom z gardeł. No i rzecz jasna bez wchodzenia w towary cięższe.* Mi smakują. Towarzysz jest jeden *odwrócił się* jak się wychylisz to go jeszcze zobaczysz... *wskazał kolcami na brodzie w kierunku odchodzącego mado. Zniesmaczony biały myszokrólik skoczył z ramienia na ziemie, by nie być wędzony dymem* Aaaaa... jak się nazywał? Lub jak wyglądała jego twarz? Jak się ubiehrrał? *zapytał, wracając wzrokiem na Aiga* miał jakieś tatuaże? Znaki, malowidła? Jakieś blizny? I gdzie go widziałeś?

Aigothir - 2009-06-18 17:49:28

- W kantynie. Ubierał się zwiewnie, jakby odzienie było jego drugą skórą. Nic więcej ci nie rzeknę, Secorsho, gdyż w upale ma pamięć bywa zawodna - powiedział, rzucając niedopałek na ziemię i zgniatając go okutym butem. Wyjrzał za ramię gada - Mandalorianin...powiem ci coś w sekrecie. Jestem Echanim. - wskazał dłonią na swe srebrne włosy - i my we krwi mamy nienawiść do Mando. Już za starożytnych czasów staczaliśmy ze sobą bitwy. I oni, i my, mamy kulturę opartą na walce, lecz oni preferują ciężką broń, ciężkie zbroje i brutalną siłę, zaś my - subtelność, piękno walki i lekkość broni. - uśmiechnął się drapieżnie - za dawnych dni, Echani i Mandalorianie toczyli wielkie konflikty, które opiewane były tysiącami rzeźb, poematów i pieśni..a teraz ? Co nam pozostało z dawnych dni ? Jesteśmy garstkami ślepo tkwiącymi w tradycji  - ostatnie słowa rzekł z wyraźną goryczą. Spojrzał na Seco z lekkim zdziwieniem, jakby dopiero teraz go zobaczył - tak bardzo pogrążył się we własnych rozmyślaniach i myślach. - A awaria przeszkodziła wam w dotarciu do jakiego celu ?

Secorsha - 2009-06-18 17:54:59

*Słuchając tego odwrócił się i patrzył za Tanem, rozdziawiony. Był teraz całkiem rozdarty: lojalność wobec Tana kazała mu niszczyć jego wrogów. Enchai przedstawił mu sie jako wróg rodu i tradycji tana. Ale z drugiej strony: powiedział mu coś bardzo ważnego. Spotkał kaleesha, może nawet członka Izvoshra sadzać po opisie, i... przeżył. W dodatku zdradził mu informacje o nim, przez co zasłużył na wdzięczność Secorshy. Zamknął pysk, kiedy się zorientował ze jest on otwarty. jakoś sucho w gębie* A tak se lecieliśmy... sobie tak... *wzruszył ramionami. nadal sie zastanawiał. Niby patrzył za tanem, ale kątem oka obserwował Aigothira*

Aigothir - 2009-06-18 17:58:27

Spojrzenie, skupione na odchodzącym Mando, za moment powędrowało ku jasnemu, błękitnemu niebu.
- Tak sobie, powiadasz? Bez celu, bez żadnej idei ?
Poprawił miecz, przytroczony do szerokiego, czarnego pasa. Hałas tysięcy dialektów, głosów i dźwięków zaczął powoli go drażnić. Nie po to przybył na Tatooine, aby nabawić się bólu głowy.
- Tatooine..stara, dobra Tatooine - warknął cicho do siebie.

Secorsha - 2009-06-18 18:02:07

*W reakcji an to warkniecie odwrócił do niego głowę. na gadzim obliczu malował się ten rodzaj rozbawienia, jak po usłyszeniu niezłego żarto* coś miłości w to zdanie nie włożyłeś... *zauważył. pewnie i jego ta planeta wkurwia, tylko sie nie przyznaje, bo tu przyleciał specjalnie - pomyślał Seco. Nie chce gość sam przed sobą wyjść na hipokrytę* Zmień se klimat może *zaproponował* Fajne *rzekł, wskazując palcem mechanicznej reki na miecz*

Aigothir - 2009-06-18 18:05:03

- Klimatu nie zmienię na razie. Poszukuję..czegoś...lecz upały nie służą mi najlepiej. Jak to mówią Jawowie - wszystko się zmienia, tylko piasek pozostaje taki sam. Gorący i nieprzebaczający głupcom. - westchnął, i szybkim gestem wyciągnął miecz z pochwy, zakręcił małego młynka, i schował z powrotem do pochwy - wolę miecz niż te wszystkie nowoczesne blastery, rakiety i przodkowie wiedzą co jeszcze. Zero w tym elegancji i dumy pojedynku na bliski dystans. Nie odpowiedziałeś na moje pytanie, Secorsha . - zbliżył się jeszcze bardziej do rozmówcy.

Secorsha - 2009-06-18 18:10:28

Pytanie? *zapytał, a raczej odpowiedział pytaniem zbity z tropu Secrsha, bo na oglądaniu miecza i szykowaniu sobie odpowiedzi odnośnie tego gdzie może sobie wsadzić elegancie w prawdziwej walce, rozproszył się na tyle, że zapomniał* A! Już wiem! *wyszczerzył sie zadowolony* Wiec tak: Idee sa głupie. Wymyślają je miekkodupne cioty. Phrrawdziwy wojownik działa pod wpływem instynktu, chwili i natchnienia! No, chyba ze mówisz o takich phrrawdziwych, dobhrrych ideach. Takich dobrych co Grievous miał! *zdradził się. Teraz się nakręci Grievousem i zaraz cel będzie znany*

Aigothir - 2009-06-18 18:15:12

- Grevious, powiadasz ? - Aigothir uniósł brwi w zaciekawieniu - Grevious, sługa hrabiego Dooku, rebeliant, i generał Konfederacji..pamięć o nim wciąż jest żywa. - lekkim gestem odrzucił kilka kosmyków włosów z głowy- miękkodupne cioty. Ja mam idee, w które wierzę i za które walczę. Czy uważasz, że jestem miękkodupną ciotą, Secorsha ? - wyszczerzył się w  drapieżnym uśmiechu, lecz spojrzenie zostało lodowate. Po pierwsze, Aigothir miał uprzedzenia do "ciot", brzydził się nimi i pogardzał, a po drugie, nie lubił jak go obrażano. Bardzo, bardzo nie lubił.

Secorsha - 2009-06-18 18:21:44

Noo, jeśli masz idee w lataniu statkiem to na pewno tak *Rzekł, charakterystycznie obnażajac zeby. Chyba doszło do porozumienia na poziomie jednego słowa. Najwyraźniej dla niego sprowadzenie tego słowa do przelotów w te i anzad było równie przyjemne jak dla Aiga słowo "ciota"* U nas są avaas. Phrrawdziwe wahrrtosci,a nie jak u was... *powstrzymał sie przed plunięciem i znowu zaciągnął papierosem, wytrzymując bez problemu spojrzenie srebrnowłosego. A sam patrzył tak jakby sie obraził* Ide. Bo potem ich nie znajdę *oznajmił. rzucił niedopałek i rozdeptał*

Aigothir - 2009-06-18 18:24:58

- U nas ? Czyli u kogo, mój przyjacielu ? - już nawet uśmiech zniknął z oblicza Aidana - powiem ci coś, i proszę cię, abyś to zapamiętał. Ideały i wartości to powietrze, którym oddycham - mimowolnie podniósł ręke do góry i zakręcił palcem młynka - tak jak dla Greviousa. Grevious walczył o to samo, o co ja walczę i chcę walczyć, Secorsha. Wiedziałeś o tym ? Nadal więc twierdzisz, że jestem miękkodupną ciotą bez wartości ? Czy może raczysz zmienić zdanie ? - wypowiedział wszystkie słowa powoli i cicho, zbliżając się do Kaleesha na odległość dłoni.

Secorsha - 2009-06-18 18:28:46

*Secorshę zatrzymało w miejscu. Tino pokicał dalej, a Seco... stop. patrzył na enchaiego niby krzywo, ale naprawdę wręcz ściskał go wzrokiem* Hmmm... nie, nie wiedziałem... a możesz rrhpzwinąć? *Odwrócił się tak, by znaleźć się twarzą w twarz z rozmówcą* Powiedz mi o co walczysz a ja ci powiem, czy jesteś ciota, czy phrrawdziwy wojownik

Aigothir - 2009-06-18 18:33:04

- Walczę o to, o co Grevious. Walczę dla Imperium...chcę walczyć dla Imperium. Lecz nawet nie tyle, aby zdobyć zaszczyty i władzę, czy bogactwo. Wierzę, że jedynie rządy imperialne są w stanie zapewnić sprawiedliwość i dobrobyt wszystkim. Galaktykom. Walczę o to, aby mój lud mógł znów rozwijać się, mnożyć i żyć w spokoju, lub umierać walcząc z tymi, którzy zagrażają naszym kobietom, naszym domom. Grievious walczył dla hrabiego Dooku, sługi Imperatora. Gdyby między innymi nie twój generał, dzisiaj nie widzielibyśmy szturmowców, nie słyszelibyśmy o potężnym Darth Vaderze, pięści Imperium. O to walczę, gadzie. Właśnie o to. - zacisnął dłoń w pięść, zacisnął usta i zmrużył brwi.

Secorsha - 2009-06-18 18:40:07

*Zastanowił sie Secorsha, bo coś mu sie nie zgadzało. Przeciwko Imperium jako ustrojowi nigdy (chyba) nic nie gadał,z a to zarzucał kiedyś Imperatorowi że jest cienki i Vaderowi że nie ma jaj. Planecie Courusant zarzucił ze jest głupia i też bez jaj. Grievous nigdy nic o Imperium w przemówieniach transmitowanych na Kalee i podczas wizyt nie mówił (i czy to ma coś wspólnego z  tym, że wtedy była ta brudna Republika a nie Imperium* jak Grievous mógł o Impehrrium walczyć jak jego wtedy nie było! *ale szybko se zamknął. Imperator to mistrz Dooku. Dooku to mistrz Grievousa. Wiec analogicznie Gvievous był uczniem, tudzież prauczniem Imperatora. Ciekawe... Seco nigdy nie myślał o tym w ten sposób. Myślał, patrząc na pięść Aigothira i... dalej mu coś nie pasiowało. No ale to samo mu na sercu leżało: Żeby Galaktyka była szczęśliwa, sprawiedliwa, rządzona twarda, zdecydowaną reką. Żeby było wszędzie tak sielsko i szczęśliwie jak na Kalee* No dobhrra... przekonałeś mnie... jesteś Twahrrde Mięso *wyciągnął mechaniczną łapę i poklepał z uznaniem rozmówce po ramieniu* i masz jaja

Aigothir - 2009-06-18 18:42:35

Zaśmiał się.
- Zaiste, niektóre samice tudzież kobiety z pewnością potwierdzą tę myśl.
Atmosfera nieco rozluźniła. Przez chwilę Aigothir zastanawiał się, czy bycie twardym mięsem nobilituje, ale słowa te, połączone z posiadaniem jaj, sugerowało że to był komplement.
- Secorsha, zdradzisz mi więc cel swej wędrówki ?

Secorsha - 2009-06-18 18:46:46

*Secoresha na te słowa zarzucił łbem jak prawdziwe zwierze i zawył. Po prostu zawył, kończąc to charknięciem. Był to niewątpliwie przejaw czegoś pozytywnego, radości, lub sympatii, no ale kilku przechodniów się obejrzało. Seco tymczasem wrócił do swojej pierwotnej formy* tehrraz widzę, ze Tobie mogę powiedzieć, bo Ty jesteś kuhrrwa swój chłop! *wiec tak: Tan miał mnie podrzucić na Utapau. Musze odnaleźć genehrrała, bo tam jakiś pies jedi podobno go... *zapauzował* Zhrranił, a sobacze Rrhepublikańskie media puściły plotkę, ze go zabito, ale to nie phrrawda *rzekł twardo*

Aigothir - 2009-06-18 18:57:10

- Prawda czy nieprawda - Republika to dogorywający trup - wzruszył ramionami - a co do generała, wiele plotek krąży na jego temat. Że podobno umarł, że uciekł na Kalee, że został tancerką...- zaśmiał się- ale któż by wierzył plotkom ? Ja mawiał mój dziad, czego ręka nie dotknie, a oko nie zauważy - tego pewni być nie możemy. Towarzysz twój to Mandalorianin, tak ? Podobno coraz częściej widuje się ich w Galaktyce. Interesujące. Czyżby legenda znów miała pojawić się w ludzkich szatach, aby na nowo ruszyć posady tego świata ?- zastanowił się głośno i wyrecytował  z namaszczeniem:

przez stal i ogień,
przez bunt i gniew
będziemy biegli
po wędrówki kres !
walcząc jak wilki,
rycząc jak lwy,
zdobędziemy wolność,
mandaloriańskie psy !


Westchnął.
- Lubię nurzać się w kurzu i prochach starożytnych czasów, Secorsha.

Secorsha - 2009-06-18 19:00:56

*Seco znowu był zamyślony. Wiersza nawet nie starał siez rozumieć, chyba nigdy nie uzyska tego stopnia ucywilizowania, ale rozmyślał nad innymi słowami Aigothira* Tan mówił... ze jest ich cohrraz mniej... *szepnął, jakby do siebie, ale jakby mówił do siebie, móił by w mowie ojczystej. Spojrzał katem na Aiga* Tan... jest w  porządku. To bahrrdzo wahrrtościowa i kurtularna istota...

Aigothir - 2009-06-18 19:03:17

- Nie wiem, aż na tyle nie jestem zafascynowany Mandalorianami. Myślałem, że tylko z nich jeszcze Boba Fett dycha. To jest dopiero skurwysyn - zachichotał - a możliwe, że kulturalna. Nie zaprzeczam. Może kiedyś zmierzę się z nim w boju ? My, Echanie, wierzymy że poprzez jednej walkę dowiemy się więcej o danej istocie wiecęj, niż podczas tysięcy godzin rozmowy. - skinął lekko głową- coś w tym jest. A w tym momencie gdzie się wybieracie ?

Secorsha - 2009-06-18 19:08:11

No, soś w tym jest, Izvoshra mówią tak samo... *podjął. I znowu stanął mu przed oczami ten tajemniczy kaleesh o którym mówił Aigothir. Musze, muszę go znaleźć - pomyslał, zaciskając pieści. Tibo ocierał sie o jego nogi, mrucząc niecierpliwie* nasz starek się zjebał, musimy go... no, zhrrobić żeby znowu latał *wzruszył ramionami* znaleźliśmy jednego gościa co nam ten... no... oni poszli do tych jawów, któhrrych nie można jeść bo smiehrrdzą... *podniósł znowu wzrok na enchaiego* no a Ty? Na uhrropie tu?

Aigothir - 2009-06-18 19:42:09

- Nie. Chcę porozmawiać, a raczej skontaktować się z ludźmi pustyni - powiedział krótko. - czyli po naprawie statku zamierzacie udać się na Utapau, aby przekonać się, czy Grevious żyje, czy nie. Ciekawe. A potem ? Coruscant, Kalee ? Czy może jeszcze coś innego, Secorsha ?

Secorsha - 2009-06-18 19:45:04

Potem to będziemy kilka dni opijać naszsze zwycięstwo w chwale, i rrhadowac sie rrhazemz  ludem. a potem... hmm.. nie wiem, zobaczymy jak genehrrał bedzie chciał *wyszczerzył się w szczerym, ale niezbyt inteligentnym uśmiechu*

Aigothir - 2009-06-18 19:48:31

Zmilczał to co myślał - że Grevious zaprawdę jest martwy, i z pewnością ktoś zadbał o to, aby jego zwłoki dawno zniknęły z planety.
- Nigdy nie byłem na Kalee - rzekł nagle, wpatrując się w niebo - podejrzewam, że różni się od Tatooine..i jest wręcz przeciwieństwem Coruscant, tej planety rojącej się od bandytów, rzeziemieszków, najemców i typów mnie podobnych. Gdzie straciłeś rękę ?

Secorsha - 2009-06-18 19:54:42

*Secoesha znowu zatknął kciuki za pasek. bardzo widać to lubił. Miał tez juz blizny na bokach od własnych pazurów* U nas na Kalee kultuhrra wysoka jest! Nie na ani żadnego kuhrrwa upału, ani tych... tych łazęgów zawszonych co na Courusant... i dżedajów, psich synów nie ma! I Jawów nie ma! I ludzi pustyni tez nie! I niczego kuhhrwa u nas nie ma! *wykonał zamaszysty gest obiema rekami, wręcz kipiąc ekspresja, które sie przez jego młode ciało wylewałą jak lawa z wulkanu. W swoich słowach daleko od prawdy nie odszedł. jedyne czego na Kalee było pod dostatkiem, to chaos i brutalność, co Seco nazywał kultura. następnie, uspokoiwszy się nieco zerknął na protezę reki* A... z kolegą sie pokłóciłem..

Aigothir - 2009-06-18 20:41:38

- Ostre macie tam kłótnie na Kalee. - rozejrzał się posępnie - i my mamy czasem twarde utarczki. Chociaż dawno mnie nie było na rodzinnej planecie, oj dawno..-westchnął, i wrócił do słodkiego półmroku. Jego odzienie nie było najlepsze na temperaturę i aurę tej planety.

Secorsha - 2009-06-18 20:46:28

*Wszyscy, których spotkał poza Kalee byli pozaswiatowcami na innych planetach. Na Courusant nie poznał ani jednego rodowitego mieszkańca stolicy. Na Tatooine tez się nie zapowiadało, by poznał. Nie tak powinno być, nie tam – myslał. Trzeba to skończyć i wracać na Kalee, nim na dobre zdziadzieje* Musze iść *oznajmił w końcu* jakbyś spotkał jeszcze raz tego... tego kaleesha to powiedz mu proszę, że szuka go szagom. Secorsha z rodu Gawila. Jak mówiłem wcześniej. Niech mnie szuka. Niech Cie dobre bogi, Aigothirze *skłonił się łbem, po czym klepnąwszy się w udo dla przywołania Tiba, puścił się biegiem w kierunku w którym znikł Mado*

Aigothir - 2009-06-18 20:49:25

- Biegnij, Secorsha, biegnij. I tak się spotkamy..w świetle tych gwiazd, czy innych - szepnął do siebie, założył kaptur na głowę i zniknął w tłumie.

www.recenzjegier.pun.pl www.bocianyzprzygodzic.pun.pl www.exilecreeps.pun.pl www.watra.pun.pl www.naruto-fun.pun.pl