Secorsha - 2009-09-16 09:55:51

Utapau po wielu perypetiach pomachała trójce bohaterów na drogę. Po uruchomieniu starej kupy szlachetnego złomu Tangorna, zjawili się szturmowcy i ostrzelali nie tylko statek, ale i Teera oraz Hakona. Kaleesh, jako „twarde mięso”, za jakie uważała się ta rasa sama, jak i wiele innych istot, nie doznał poważniejszych obrażeń mimo dość niebezpiecznych trafień. Natomiast Klon, pozbawiony już dawno ochrony swojego pancerza, po tym ataku, z broni która być może nosił inny klon (z reszta niewykluczone, ze szturmowcami były klony), odchodził powoli w niebyt. Milczący w tych chwilach, nieobecny. Czym dla Klona jest śmierć? Ostatecznym zakończeniem służby. Ale czym jest, kiedy służby już nie ma... teraz wszyscy trzej znajdowali się na „mostku” statku, który rozumiał chyba powagę chwili i pruł jak kosmiczny wiatr, mrucząc zgodnym rytmem wszystkich podzespołów*

Tangorn - 2009-09-16 10:06:47

Nie rób mi tego! Nie dzisiaj! No dawaj! *warczał do maszyny i wyciskał z niej wszystko co mógł, by uciec z tej planety. Nie miał pojęcia, czy Imperium ma gdzieś ukryte myśliwce, czy nie. Teraz trzeba tylko skoczyć w nadprzestrzeń... tylko jaki kurs wybrać? Tu się pojawiał problem. Ale to nie czas na rozmyślanie, więc Tang szybko wybrał jakiś kurs i po chwili silniki głośniej zaryczały i statkiem szarpnęło. Byli już w nadprzestrzeni. Teraz Mando mógł spojrzeć na swoich towarzyszy. Hakon wygladałcałkiem nieźle, czego nie można było powiedzieć o klonie. Kuracja w płynie bacta na pewno by mu pomogła, ale niestety na statku nie miał zbiornika* Cholera... gdzieś tu powinna być apteczka *zerwał sie z fotela i pobiegł gdzieś korytarzem*

Hakon - 2009-09-16 10:09:10

*Został trafiony w lewe udo i lewy bark, niebezpiecznie blisko serca, ale wiedział, ze nic mu nie będzie. Nawet nie krwawił. Blaster, podobnie jak i miecz świetlny to czysta broń. Rozbija mięśnie, wypala dziurę w tkance i zaraz przysmalą ciało. Nie ma krwi. Siedział w milczeniu, z zaciśniętymi zębami, sciskajc w zdrowej ręce gruby skórzany pas od swojego bagażu. Gdyby nie łuski pokrywające ciało, widać by było, ze jest trochę blady. Spoglądał na klona, gotów zareagować, gdyby ten czegoś chciał. Nagle podniósłszy postrzelone ramie do góry, otworzył bagaż* Tangorn... *sapnął. Dość ciężko, jak na „twardziela” za jakich uważano a-juatów* Jak ludzie reagują na roztwór avade? *zapytał. Małe szanse, by Tang znał działanie kaleeshianskiego „magicznego ziela”, ale samego Hakona nie raz uratowało to od smierci*

Secorsha - 2009-09-16 10:13:14

*Przewalił oczami, wodząc spojrzeniem po wybiegającym Mando, i zatrzymując się wzrokiem na tej oszpeconej twarzy kaleesha, którego uważał za coś niebezpiecznego... za istotę gorsza od Tangorna... czy nie tak myśli Imperialny... Teer wstydził się teraz tego. Jego świat zgasł na chwile, i zaraz potem znowu zobaczył te żólte oko. Przełknął ślinę* o... Hakon... nazywasz się Hakon, ta?... *wysapał. Jakie to śmieszne, myślał. Widział tyle śmierci... a tu przychodzi jego... i sa az dwie istoty, które sa przy nim... i którym zalezy, żeby nie umierał... ale to dziwne. I jakie głupie! przecież ja i tak umrę!*

Tangorn - 2009-09-16 10:17:34

*W końcu wrócił taszcząc ze sobą zakurzoną i poobijaną apteczkę* Cholera, dawno tego nie używałem i nie mam pojęcia co tam jest... *rzucił skrzyneczkę na fotel i otworzył ją. W środku panował spory bałagan* Hakon, nie mam pojęcia co to jest, ale jak może mu pomóc to rób i tak jest w takim stanie, że jak nic nie zrobimy to kopnie w kalendarz... a klony są genetycznie zmodyfikowane a więc i twardsze niż zwykli ludzie... cholera, gdzie to było?! *warknął gniewnie i zaczął wyrzucać z apteczki niepotrzebne rzeczy. Jakąś starą butelkę, zapewne po "uniwersalnym znieczulaczu", parę starych bandaży aż w końcu znalazł bandaże  nasączone bactą* To na rany będzie dobre

Hakon - 2009-09-16 10:26:04

Tak, Hakon *odpowiedział klonowi, spokojnie, swoim zwykłym, monotonnym głosem nie bacząc na zdenerwowanie Tangorna, ani nawet na swoje. Nie chciał, by ich lęki udzieliły się rannemu. Serce wtedy zaczyna bic szybciej, produkuje adrenalinę, przyspiesza metabolizm, a przez to życie szybciej ulatuje przez rany. Nie było to konkretne medyczne wytłumaczenie, ale tak Hakona uczono, i tak Hakon wierzył. Życie =dusza. Trzeba przede wszystkim utrzymać dusze w ciele. Oszukać ja, niech nie wie, ze w ogóle się coś dzieje. Wszak dusza jest nieśmiertelna i nie czuje zwykłego bólu. Hakon nie odezwał się słowem. Przywołał do siebie Tangorna ruchem głowy* rozbierz go *szepnął cicho, a sam odciągnąwszy się nieco na bok zrobił coś, czego Hakon chyba nigdy w życiu nie zrobił. W swoim całym uporządkowaniu i poukładaniu wysypał cały bagaż na podłogę i w sekundę później odnalazł pożądany przedmiot* musisz mu zrobić trzy cięcia na wysokości ostatnich żeber, sięgających mostka... z lewej strony, pod sercem... *tłumaczył, dziwnie charczącym, ale spokojnym głosem. Na chwile zamknął jedyne oko, marszcząc skóre pod nim. Widać cierpiał. Używał przestrzelonego ramienia jak zdrowego*

Tangorn - 2009-09-16 10:41:48

Ekhm... dobra *w sumie to wątpił w uzdrawiające właściwości płynu kaleeshów, ale jak to mówią, tonący brzytwy się chwyta więc Tang spełnił prośbę Hakona i wykonał wszystko dokładnie tak, jak mu przekazał. Spojrzał jeszcze na Teer'a, ale nic nie powiedział, bo i po co? Był verd i dobrze wiedział a jakim jest stanie* Dobra Hakon, rób co musisz, Ja przygotuję bandaże... trzeba było uważać na kursie medycznym *mruknął do siebie i wybrał wszystkie najpotrzebniejsze medykamenty*

Hakon - 2009-09-16 10:51:43

*Podniósł spojrzenie, a półksiężyc złotej tęczówki błysnął w kierunku twarzy mando. Trzeba było na nim być! – poprawił w myślach. Hakon tyle o medycynie wiedział, co szamana podpatrzył, od bab słyszał, tudzież podczas praktyk a-juat na braciach się nauczył, ratując ich lub nie. Na Kalee wszystkie inaczej wyglądało. Spojrzał na powstałe cięcia. W porządku były. Jakby to kaleeshianska ręka cięła. Ludzie mają opory przed cieciem żywych braci. Tang nie miał. Punkt dla niego, Hakon przesunął się i klęczał teraz nad ciałem klona. Buteleczkę trzymaną w pazurach odwiną ze szmatki, która zaraz w dłoni zgniótł. Zębami odkorkowawszy butelkę, nasączył ją specyfikiem, i przytknął do rany. Dało się zaobserwować niezwykle mocny nacisk. Jeśli dobrze pójdzie, po jego palcach powinna popłynąć brudna krew. A-juat oblizał usta, nerwowo. Budowa ludzkiej klatki piersiowej była troche inna niż kaleeshianskiej. Skóra wokół nacięcia i wokół ran postrzałowych dziwnie czerwona. Nacisnął jeszcze mocniej,. Ciało zaczeło się palic, jakby w reakcji na kwas. Poszedł smród, i zaraz po palcach Hakona popłynęło cos, co wyglądało jak ropa. Cały brud, energia z postrzału. Krew się oczyszczała*

Secorsha - 2009-09-16 10:56:06

AAAAAAAAGHHRRR!!! *zawył, wyginając ciało w kabłąk, w reakcji na te pchanie mu palców miedzy zebra. Ból był cholerny* ty jebany skurwysynu! Daj mi, fierfek spokojnie umrzeć, a potem będą wszystkie moje bebechy tylko dla ciebie! *wydarł się, nim stracił przytomność. Choć mimo to wszystko wskazywało na to, ze Hakonowi się uda*

Tangorn - 2009-09-16 11:01:30

Ekhm... mocna rzecz *rzekł z niejakim podziwem, bo szczerze wątpił by to podziałało. A jednak. Trzeba będzie potem opatrzyć wszystkie rany i może wyliże się z tego. Tang przeniósł swój wzrok na Hakona i przyglądał mu się badawczo... im dłużej go znał tym coraz więcej ciekawych rzeczy się o nim dowiadywał* Skąd ty to wytrzasnąłeś, co? *Mando zabrał się za opatrzenie pomniejszych ran, czekając aż kaleesh skończy swoją robotę. Pielęgniarką niestety nie był i nie robił tego zbyt delikatnie, wiec chyba dobrze, że klon stracił przytomność, przynajmniej nie będzie bardziej cierpiał*

Hakon - 2009-09-16 11:21:25

U nas to rośnie miedzy zbożem, jako chwast... jak już z robisz z tego bimber, to to co zostanie ma właśnie takie właściwości *szepnął Kaleesh, podnosząc szmatkę, która właściwie już się spaliła, i stopiła mu łuski z palców. Ale on tylko przeorganizował położenie tkaniny i znowu przycisnął do cięć* lek pierwszej potrzeby. Spala toksyny, odtruwa organizm... przyspiesza regeneracje, jakoś tak *wzruszył ramionami spoglądając na Tangorna spokojnie* tylko nie można tego zbyt często stosować, bo możesz ściągnąć na siebie gniew przodków... *czyli prawdopodobnie zatruć się na śmierć, albo jakoś inaczej się uszkodzić*

Tangorn - 2009-09-16 11:25:42

Ciekawe... ale jak już skończysz to wrócimy do "tradycyjnej" medycyny... bacta potrafi zdziałać czasem cuda *jak się jej ma cały zbiornik - dodał w myślach i kończył opatrywanie klona. Przy odrobinie szczęścia obudzi się za kilka godzin i będzie na dobrej drodze do wyzdrowienia. A jak nie? No cóż, umrze jak prawdziwy wojownik, od ran odniesionych w walce. Dobra śmierć, tak przynajmniej uważają Mandalorianie, choć życie jest nieco lepszą perspektywą* Jak już sk0ończysz, to przeniesiemy go do któreś z kajut, tam będzie mu wygodniej a nam nie będzie przeszkadzał....

Hakon - 2009-09-16 11:37:06

Skończyłem *odparł spokojnie, kiedy Tang skończył mówić. Szmatkę zamiast odrzucić za siebie, odłożył na jakimś odpornym na kwas elemencie swojego rozsypanego bagażu. Co ma podłogę przeżerać powoli i śmierdzieć. Zakorkował butelkę* Będzie miał piekna bliznę *Rzekł od niechcenia, po czym obejrzał całe ciało klona kilkoma oszczędnymi spojrzeniami. Tak, bandaż z bacta, a najlepiej okłady z niej na rany, kilka godzin spokoju, dwa „APAP-y” i klon stanie na nogi* dawaj *ponaglił, wstając. Zupełnie nie baczył na własne obrażenia. Może jedynie tylko trochę utykał*

Tangorn - 2009-09-16 11:42:03

*Nie myśląc wiele chwycił klona za ramię i pociągnął w górę, czekając aż to samo zrobi Hakon. Później ostrożnie przenieśli go do wolnej kajuty i tam zapakowali go na łóżko. Tang upewnił się jeszcze, czy wszystkie bandaże dobrze trzymają, po czym wrócił do kajuty. Trzeba się będzie zastanowić nad dalszą podróżą... na Utapau stracili dwójkę towarzyszy, Tessę (dla niej może to i dobrze, że się od nich odłączyła, to nie życie dla małej dziewczynki) oraz Sec, bez którego ta podróż będzie na pewno mniej atrakcyjna. Lubił tego wariata. A co z Hakonem? Zostanie na statku czy też ostatecznie zdecyduje się iść własną drogą?*

Hakon - 2009-09-16 11:53:42

*przeniósł wraz z Tangornem Klona do kajuty. Tak, to zdecydowanie lepsze miejsce. Ociągając się z wyjściem doprowadził do tego, ze zaraz został w kajucie sam. Właściwie – to mando sam wyszedł. Hakon został z klonem. Spojrzał przez ramie jedynym okiem, a potem słuchał oddalających się kroków. Przyklęknął mimo bólu, najpierw na jedno kolano, potem na oba. Wziął głęboki wdech, potem wydech, zamykając oko. Odchylił głowę w tył. Podniósłszy obie rece skrzyżował je na piersi. Drugą para kciuków wykonał krótkie nacięcia po obu stronach swojej twarzy, od ucha pod zuchwe, po niewielkiej żyle. Zakrwawione palce przeniósł nad oczy klona. Dwie kreski, mazane jego krwią przecięły czoło, sięgając oczy* niech duchy Cię strzegą, przyjacielu *szepnął po kaleeshiansku, po czym wstał. Bezceremonialnie oblizał oba kciuki z krwi i począł się sposobić do wyjścia*

Secorsha - 2009-09-16 11:54:43

*tymczasem, kiedy Tan wchodził do kabiny, oczekiwało na niego holopołączenie, czekające na odbiór, wysyłane z bliskich koordynantów miejsca ich wyjscia z nadprzestrzeni. Sygnał był słaby, urywał się. To pewnie przez kanał w którym pruli. Ale nadal oczekiwał łączenia*

Tangorn - 2009-09-16 11:59:56

*Z tych rozmyślań wyrwał go sygnał dźwiękowy, który informował o tym, że ktoś chce się połączyć z ich statkiem. Zaciekawiło to Mandalorianina, kto coś może od nich chcieć? A może to sygnał wołający o pomoc? Tang chciał to zignorować, ale jakiś nagły impuls kazał mu odebrać wiadomość. Nacisnął przycisk i czekał...*

Hakon - 2009-09-16 12:11:09

*Wszedł zaraz i Hakon do kabiny pilota, a zauważywszy, ze Tang ma transmisje, wyszedł. Wykluczył od razu ze ktoś chce handlować, bo klasa statku mandalorianina raczej za bogactwem nie przemawiała. Może po prostu mamusia dzwoni. U wejscia więc usiadł, blokując właz stopa i zaczął niespieszne samopatrywanie się. Zdarł z siebie okrycie górnej połowy ciała, obnażając trochę wychudzony, pocięty siatka blizn tors, i nową rane na ramieniu. Milczał, oglądajac ja, choć raz po raz rzucał spojrzenie na projekcje, która jeszcze nie została wywołana*

Secorsha - 2009-09-16 12:16:37

*Projektor ożył, powołany do istnienia przyciskiem „łącz” przez czarny paluch mando, iż araz nad płytką zmaterializował się błękitnawy hologram... ale kogo... zakłócenia były pierwszej klasy, widać druga strona miała albo archaiczny sprzęt, albo nie umiała obsługiwać komunikatora. Pojawiła się sylwetka zakrawająca na osobę wielka, wysoka i potężną w rzeczywistości. O dziwnie skoordynowanych, jakby mechanicznych ruchach. Charakterystyczna peleryna spływająca z ramion az do ginących w zakłóceniach stóp. Charakterystyczna maska, zza której spoglądały gadzie oczy. Dziwne coś na głowie, ale ogółem istota wyglądała jak trochę poszkodowany przez los... Grievous* wy ku... *zakłócenia* jebane! *szum* ten statek, kuhrr... *znowu szum, i ruch postaci, w bardzo generalskim geście. Ów ruch zamazał na chwile całą projekcje. Kiedy wrócił do przekazu, widac była jak peleryna trzepocze realistycznie przy nerwowych ruchach. Postać cały czas mówiła, ale szum zniekształcał słowa* i rrozjebie na atomy! *zakończył monolog cyborg*

Tangorn - 2009-09-16 12:28:54

*W pierwszej chwili przyszło mu do głowy, że ktoś sobie po prostu robi jaja udając Grievous'a. A Tangowi kawał ten nie przypadł za bardzo do gustu, po co ożywiać trupa?* Słuchaj cwelu, albo gadasz czego chcesz alb Ci odstrzelę mordę tak, że rodzona matka Cię nie pozna. I przestań udawać "generała" bo to ścierwo nie żyje i na nikim nie zrobisz wrażenia, jasne pieprzony chakaar? Jasne? *warknął gniewnie i już miał zerwać połączenie, czekał tylko na odpowiedź tego świra*

Hakon - 2009-09-16 12:34:42

*Prychnął, siedząc w swoim miejscu. Głupie żarty, pomyślał. Wyjątkowo. Zebrał swoje szmaty i wszedł do środka, bo już wiedział, ze Tangornowi w rozmowie nie przeszkodzi, bo to nic ważnego. Wszedłszy znowu usiadł na podłodze i pomrukując niemal niesłyszalnie począł zbierać swoje rzeczy. Uszy mu drgnęły na jednym słowie. „Rrozjebie”. Charakterystycznie brzmi...*

Secorsha - 2009-09-16 12:40:15

*Holograficzny „Grievous” zbaraniał w reakcji na te słowa dopiero po chwili. Widać poślizg przekazu był duży, ale za chwile miało wszystko się zmienić. W pole projekcji wszedł geonosjanin, podkręcił coś, i obraz się pięknie wyklarował. Ukazał się cyborg, teraz już dużo bardziej wyrazisty... i tym razem jeśli już miała być mowa o żartach, to na komputerach o olbrzymiej mocy obliczeniowej... trudno byłoby bowiem wyanimowac tak realistycznego, drapiącego się po metalowym łbie zdębiałego „Grievousa”. A wszystko w nim, od struktury peleryny po ruchy oczy były bardzo prawdziwe... W koncu rozmówca na powrót przypomniał sobie, co on tu robi. Nie zwrócił uwagi na myszokrólika, który nagle pojawił się w projekcji* o ty wujkojebco! Tak jak będziesz napiehrrdalał do mnie bez szasssnku... *Wycelował pazurem w projekcje, zupełnie jakby celował w Tana* to jak tylko wyjdziesz z nadprzestrzeni to ci kuhrrrwa zhrrobie z dupy sito i chuj ze to Tana statek!

Tangorn - 2009-09-16 12:52:48

*No tego to już za wiele było. Skąd do cholery ten metalowy pseudo Grievous wiedział, że to Jego statek* Słuchaj Ty zakuta pało! To mój statek i jeśli go tkniesz to klnę się na wszystkich Mando, że wepchnę Ci mój blaster w shebs tak głęboko, że Ci gardłem wyjdzie, a potem nacisnę spust, zrozumiałeś?! A teraz wypierdalaj na złom gdzie Twoje miejsce, a wy durne robale przestańcie się bawić, bo wam zrobię to samo *warknął w kierunku holoprojektora. Zastanawiał go tylko fakt, co tam robi ten zwierzaczek, podobny do tego, który miał Seco*

Secorsha - 2009-09-16 12:57:53

*Cyborg przymknął oczy, co mogło mieć dwa znaczenia: albo rozpoznawał niewielką w przekazie twarz Tana, albo był to wyraz przekory* żebyś się kuhrrwa nie pszszeliszył *wycharczał elektronicznie syntetyzowanym głosem, zniekształconym jeszcze nieco przez transmisje. Niczym prawdziwy Grievous pochylił się i zaplótł ręce z tyłu, za plecami. Brakowało tylko, żeby zakaszlał. Ale nie zakaszlał. Kilka sekund zastanawiał się, jak wyłączyć transmisje. Nagle pojawił się znowu robal.* tutaj, Seco *pokazał. Palec owada zbliżył się do projektora i transmisja zgasła*

Hakon - 2009-09-16 13:00:13

*Odwrócił głowe i spojrzał na projekcje. Chyba się przesłyszał. Seco? Hakon wsadził pazur do ucha i potrząsnął energicznie, jakby chciał udrożnić sobie przewód słuchowy, ale nie wstał. Nie chciał na histeryka jakiego wyjść. Poza tym Secorsha zginał* wiesz co... przewin ta transmisje... i puść to niewyraźne... jeszcze raz... *zatoczył pazurem koło, jakby to mu pomagało w formułowaniu słow*

Tangorn - 2009-09-16 13:08:42

Że kurwa jak? *mruknął, gdy ten durny robal powiedział "Seco", ale transmisja zgasła, a Tang siedział w fotelu jakby ktoś mu przywalił w łeb durastalową rurką. Odwrócił się do Hakona z kamienną twarzą, która nie wyrażała absolutnie nic. Po chwili mruknął* Jaka jest szansa, że po galaktyce biega sobie drugi Grievous, jest kaleeshem, zna nas i nazywa się Seco? Zaraz przewiniemy.... *odwrócił się ponownie do konsoli i zaczął grzebać w ustawieniach, ale jak zwykle coś źle działało, więc trzeba to było zrobić manualnie. Tang pogrzebał w kabelkach i po kilku chwilach już aktywował się niewyraźny przekaz i Tang puścił go od nowa*

Hakon - 2009-09-16 13:17:47

Chyba wcale nie mniejsza, niż że jest ktoś, kto zna nas i zależy mu żeby się z nas nabijać w ten sposób... *Pozbierał się i momentalnie znalazł się przy fotelu tanga. Zamrugał kilkakrotnie, łapiąc się oparcia jego fotela. Przykucnął zaraz, kiedy przekaz był gotowy. Pazurem oderwał osłonkę kontrolki starego holoodbiornika, i odnalazł zaśniedziałe podzespoły, odpowiadające za jakoś przekazu. Dmuchnął, po czym pazurem podkręcił by wyostrzyć, wyklarować to jak najlepiej. Czyli robił to, co wtedy geonosjanin po drugiej stronie. Tylko bez wątpienia oni mieli lepszy sprzęt* w porządku, odtwarzaj *szepnął. Zrobił wszystko, co w jego mocy* tylko wolniejszym tempem, jeśli się da...

Secorsha - 2009-09-16 13:18:18

*no to holoodbiornk czeka na włączenie*

Tangorn - 2009-09-16 13:23:46

*Tang westchnął i włączył urządzenie, czekając aż zmaterializuje się obraz. Moze tym razem jakość przekazu będzie lepsza*

Secorsha - 2009-09-16 13:25:59

*Zatrzeszczało i na powrót pojawił się obraz. Lepszy, ale nie tak idealny jak wtedy, kiedy poprawił geonosjanin. Jednak było widać, ze zwierze było przy cyborgu cały czas. Ze patrzył w projektor, ze miał kaleeshianskie wzory na masce. I ze mówił wyraźnie: *
Sześć wy kutasy jebane! Tu mówi Secorsha z tego statka... ten statek któhrrym kuhrrde lecicie należy do mojego szlachetnego szagom Tangohrrna! Wiec dalej wam szanse go grzeszsznie oddać, przesiąść się do mojej kapsuły rrhatunkowej i spiehrrdzielać do domku. Bo jak tego nie zhrrobicie, to rrhozstanę się z  sentymentem i was rrhozjebie na atomy!

Hakon - 2009-09-16 13:28:41

*Przygryzł wargę, poddając się swoim zbolałym nogom, szczególnie jednej, tej przestrzelonej, i upadł na tyłek. Zamrugał kilkakrotnie i przeczesał pazurami kasztanowe, szczeciniaste włosy. Na jego oszpeconej twarzy pełzało zaskoczenie, niedowierzanie ale i coś w rodzaju radości. Jednak to wszystko się mieszało tworząc dominujące poczucie bezradności* o... kurwa... *nie znajdował na to innych słow*

Tangorn - 2009-09-16 13:32:37

Eee... dobra... nie pojebało mi się i nie wypiłem czasem płynu chłodniczego? Przecież to... *urwał i jeszcze raz odtworzył wiadomość. No tak, teraz ten dziwak był drugim generałem i w dodatku nieco się "nie dogadali". A każde kolejne pytanie rodziło pięć kolejnych...* Hakon, czy Ty też widziałeś to co Ja? To coś to Seco? Gdzie on kurwa jest?! *teraz mieli piękny orzech do zgryzienia. Nie wiedzieli jak, gdzie i dlaczego...*

Hakon - 2009-09-16 13:42:38

*Ścisnął łeb obiema dłońmi, patrząc tępo w podłogę miedzy swoimi butami* nie wiem, nie wiem, nie wiem, nie mam pojęcia, daj mi się napić! *rzekł szybko całkiem głośnym basem, co dla Hakona było z cała pewnością krzykiem, bo on nigdy tak głośno nie mówił. Przeważnie półszeptem. Ciągnął włosy do tyłu i zacisnął na nich pięści. Napiął sobie przez to skórę na twarzy, rozciągając bliznę i oko* o wielki Shrupacku... jesteśmy świadkami jakiegoś... chorego cudu... *Uspokoić się – powtarzał sobie. Uspokoić i myśleć logicznie. Zaraz Tangorn da coś do picia...* Musimy przyjąć, ze to on... skoro już przyjęliśmy ze to on, to logicznie jest przypuszczać, ze nas szuka... zobaczył ten statek... ale nas nie poznał... musi wiedzieć, gdzie lecimy... współrzędne z jakich nadawał sa blisko naszego celu... możesz jakoś wybadać, co to za statek?

Tangorn - 2009-09-16 13:55:30

Coś do picia? Dobry pomysł *wstał i zaczął przeszukiwać schowki, ale te świnie co ukradli mu statek większość zapasów mu wypili. W końcu wytrzasnął skądś jakiś stary bimber bez nalepki. Najpierw sam wypił nieco a potem Hakonowi podał butelkę.* Co to za statek? Niestety aż tak dobrych czujników nie mam, można ewentualnie spróbować się z nim połączyć, ale ten szajs odmawia posłuszeństwa... gdzieś mam części i możemy spróbować *mówił bardziej do siebie niż do kaleesha. W końcu wybiegł z kabiny i sądząc po odgłosach przesuwania metalu, to dotarł do ładowni. Po kilku minutach wrócił taszcząc ze sobą skrzyneczkę z narzędziami i materiałami zapasowymi* Byle elektronika nie siadła, bo wtedy... no cóż, lepiej by nie siadła...

Hakon - 2009-09-16 14:03:45

Oby nie siadła elektronika... *powtórzył to niczym mantrę, głosem hipnotycznym,. Napił się z butelki raz... drugi... trzeci... co za szczęście, ze całe życie walczył przeciwko hukom... użeranie się i kombinowanie z własną rasa było wykańczające... Nagle sie okazuje, ze ten, który zginał na Utapau żyje, i czeka przy Mandalore... Prawie jak Grievous! Po Hakonie nagle przeszedł dreszcz, bo pomyślał sobie, ze to może naprawdę Grievous być... ale nie, przecież...a może... cholera – napił się znowu* oby nie siadła elektronika *powtórzył*

Tangorn - 2009-09-16 14:12:17

Oby.. oby.. *mruknął Tang i zabrał się do roboty, wymiana kabli, kilku spalonych podzespołów i takie tam elektroniczne badziewie. Nie znał się na tym za dobrze, ale umiał naprawić swój statek i sprawić, by cholerstwo działało... nie ważne jak, ważne, żeby działało. W końcu po kilkunastu minutach walki z kabelkami na jego twarzy zagościł triumfalny uśmiech* No, powinno działać... a jak nie, to kupię nowy holoprojektor... dobra, a teraz spróbujmy nawiązać łączność *tym razem zacząłbawić się konsolką, wpisując adres docelowy. Trochę mu to zajęło, bo i tym razem komputer odmawiał posłuszeństwa. ale w końcu się udało* No to teraz czekamy czy szanowny robocik odbierze...

Secorsha - 2009-09-16 14:14:44

*Bardzo szybko nadszedł komunikat zwrotny: na współrzędnych nie znajduje się żaden aktywny odbiornik*

Hakon - 2009-09-16 14:17:03

*Hakon podniósł się na nogi i mrużąc jedyne oko odszyfrował niewyraźny napis* są dwa wyjścia, albo wyłączyli nadajnik albo się przemieścili... *Oba wyjścia podobne do Secorshy, pomyślał. Chociaż niewykluczone, ze chce odebrać tylko nie wie jak, a geonosjanin jest w kiblu*

Tangorn - 2009-09-16 14:25:06

No to mamy problem... no nic, trzeba czekać na wyjście z nadprzestrzeni... a potem? Cóż, modlić się, by nam shebs nie odstrzelił, bo nie wiadomo jaką kupą złomu leci *wygłosił tą jakże optymistyczną wiadomość i siadł w fotelu, wgapiając się w tunel nadprzestrzenny, który rozpościerał się przed głównym iluminatorem* Pozostaje nam tylko czekać...

Hakon - 2009-09-16 14:35:04

*westchnął. Kupa złomu... on sam jest teraz kupa złomu – pomyślał. A do tego, ma załogę. Ma sprzęt... a przynajmniej działające holo* Nie znam żadnej modlitwy o nieodstrzelenie shebsa *rzucił nieco nerwowo, powstrzymując się by nie pociągnąć kolejnego łyka. To szybka droga do popadnięcia w pijaństwo. Siedział wiec na podłodze, i zerkał kuso jednym okiem na Tangorna, szukając u niego jakichś emocji na twarzy* kim oni są? Imperialni?

Tangorn - 2009-09-16 15:00:17

Wyglądali mi bardziej na byłych Separatystów... To ci co przedtem stworzyli Grievous'a! *zwiesił głowę i tępo wpatrywał sie w przestrzeń* Ehh nic, zobaczę co tam u naszego towarzysza broni *wstał z fotela i skierował się ku drzwiom. Zatrzymał się jeszcze przy Hakonie i dodał* Prześpij się, to będzie długa droga *otworzył drzwi i zniknął na korytarzu*

Hakon - 2009-09-16 18:03:55

ale separatystów juz nie ma... *Rzekł odprowadzając Tangorna spojrzeniem. Kiedy właz sie zasunął jeszcze kilka chwil patrzyl tepu w jeden punkt, by w koncu zajac fotel, wczesniej zajmowany przez Secorshę, kaleesha który gdzies tam jest, i uwaza ich za złodzieji statku*

Secorsha - 2009-09-16 18:10:49

*Tymczasem niczego nieświadomy klon wracał powili do swiadomosci. Obraz pojawiał się i znikał. Rozmywał i znowu... i chyba coś słyszał. Ogólnie nieźle się czuł, jak na dopiero co wyrwanego śmierci. Tylko zupełnie nie mógł zrozumieć, po co wyciagali mu bebechy...*

Tangorn - 2009-09-16 18:20:08

*Tang wszedł do kajuty klona i od razu dostrzegł, że powoli wraca do świata żywych. Podszedł powoli do niego i tak stał nad nim w milczeniu. Żadnych łez czy wybuchów radości, jedynie lekki uśmiech spowodowany tym, że towarzysz broni powraca do zdrowia*

Secorsha - 2009-09-16 18:25:18

*Teer tez za specjalnie wzruszony nie był. patrzył na tana trochę mętnie* co... *odezwał się w koncu, a właściwie stęknął* zagryzaliście wódkę moją wątróbką? *zaśmiał się, co wywołało spłycenie oddechu i świst. Ale i tak podniósł sie do siadu* cholera... pieprzone... Imperialne... suki...

Tangorn - 2009-09-16 18:29:54

Nie, Twoja wątróbka się nie nadawała... *rzekł ze śmiechem* Leż leż, bo te rany paskudnie wyglądały, jak będziesz czegoś chciał to wołaj *podał mu komunikator osobisty. Sprawdził jeszcze tylko stan bandaży i ruszył powoli ku wyjściu, zmęczony był i musiał się położyć*

Secorsha - 2009-09-16 18:36:35

[za X czasu]

*jako ze Hakon drzemał, czy tam spał przy kontrolkach na foptelu, z  cała pewnością pikanie obudziło najpierw jego. Świeciło się bardzo dużo lampek, po naprawie działających bez zarzutu – zbliżamy się do wyjścia z nadprzestrzeni, proszę zapiąć pasy, proszę nieznacznie otworzyć usta, celem wyrwania ciśnienia śródczaszkowego, bla bla bla. No i czerwona, migająca lampeczka o nieodebranym holopołączeniu. Zaniedługo zacznie trząść!*

Hakon - 2009-09-16 18:40:35

*Wyrwał się ze snu, jak z amoku, nieprzytomny jak mało kiedy. Po omacku, rekami odnalazł się na fotelu, przed pulpitem. Zakaszlał. W ramieniu pojawił się ból. Przetarł jedyne, sklejone snem oko, i ziewnął, ukazując ostre, śnieżnobiałe zęby* Tang? *zawołał, ale ze to był Hakon – wołał prawie szeptem. Cicho, jak zawsze. Rzucił okiem na lampki, i jego wzrok skupił się na holotransmiterze. Towarzyski – pomyślał. Strzelił z palców* Tang! *”zawołał” już odrobinę głosniej*

Tangorn - 2009-09-16 18:49:47

*Tanga ze snu wyrwał cichy alarm w jego kajucie, specjalnie przez niego zamontowany, by informował go o wyjściu z nadprzestrzeni, gdyby zaspał. Dosyć szybko pozbierał się do kupy i biegiem ruszył do kokpitu. NA miejsce dotarł bardzo szybko i zobaczył Hakona. Kiwną mu tylko głową i usadowił się w swoim fotelu, zapinając pasy. Chwycił za stery i zaczął przygotowywać statek do wyjścia z nadprzestrzeni, gdy dostrzegł migające światełko, informujące o wiadomości.* By was wszystkich... *szturchnął gniewnie przycisk i po chwili projektor się aktywował*

Secorsha - 2009-09-16 18:55:32

*W projekcji pojawił się znowu ten sam cyborg. Wyglądał jakby smiał się złośliwie* cześć, skuhrrrwysyny, przygotujcie się na trzebanie dup! *po czym podniósłszy durastalowa rękę – protezę identyczną, jaka miał kiedyś Seco, pomachał, i transmisja się zatrzymała. Tymczasem, jak już wyskoczyli/wyskoczą, na iluminatorze, pokaże się sylwetka czegos w rodzaju frachtowca przerobionego na krążownik. Niewielki, uzbrojony statek. Jakoś kilka razy wiekszy od statku Tana. Mógłby go wziąć na pokład Z całą pewnością nie fabryczny, ale i nie gówno. Dobra, bojowa jednostka sklecona „w garażu. Miał już ich na celu*

Hakon - 2009-09-16 18:59:04

*Pokręcił głową w bezradności, po czym bez słowa sięgnął do holoodbiornika. Miał nadzieje ze będąc tak blisko, uda mu się wznowić to połączenie* chyba będzie trzeba jednak go przeprosić... *Zauważył delikatnie, wskazując kciukiem iluminator*

Tangorn - 2009-09-16 19:02:22

Nie no, teraz to kurwa przegiął... nie będzie skurwysyn do mnie celował! *ryknął Tango i trzasnął w holoprojektor, by ten połączył się z ich ostatnim rozmówcą. Trzymał mocno stery i zaczął szybko oddalać się od tego statku, wyciskając z silników wszystko, co mógł* Dalej skarbie, nie zawiedź mnie... *warczał przez zaciśnięte zęby, a kiedy projektor się aktywował, to Tang nawet nie spojrzał, cze połączenie zostało nawiązane, tylko ryknął* Seko kurwa, traf nas a klnę się na wszystko, że osobiście przyjdę tam i skopie Cie ten durastalowy shebs, zrozumiano?! TU TANG I HAKON KURWA! NIE POZNAJESZ?! *darł się ze wszystkich sił, sterując też statkiem jakby pijany był, za wszelką cenę chciał uciec temu drugiemu latającemu złomowi*

Secorsha - 2009-09-16 19:08:16

*A w holoprojekcji zaświergotał wesoło biały muszokrólik. Frachtowiec otworzył ogień, ale manewr tanga uratował im... shebs... no, może jedynie troche osmalił, uszkodził właz do ładowni, ale to nic poważnego. Po drugiej stronie komunikatora Tibo prowadził rozmowę. Nagle durastalował łapa złapała go za ogon, a w projektorze ujawnił się lewy napierśnik pancerza...* co to to mi tu to... *dał się słyszeć głos Secorshy* samo nawija, kuhrrde...

Hakon - 2009-09-16 19:10:28

*Zacisnął żeby, łapiąc się podłokietników, i patrzył niewidzącym wzrokiem na białe zwierzątko* cholera... Secorsha! Szagom! *pochylił się do przodu* Secorsha! Patrz w to czerwone, migajace! Wstrzymaj ostrzał! To my! Ja jestem Hakon, a tu siedzi Tang, własciciel statku!

Tangorn - 2009-09-16 19:18:06

Seco kurwa! Jeszcze raz tkniesz mój stateczek a będę Cie z zaświatów straszył! *kolejny dziki manewr by uniknąć wrogiego ostrzału. NA czole człowieka wystąpił pot, ale on był skupiony tylko i wyłącznie na pilotażu. Trochę dziwne to było, że dopiero teraz czuł, że żyje, ucieczka przed śmiercią to było coś, co Mando uwielbiał, choć jeszcze bardziej uwielbiał fakt, że udaje mu się przeżyć* Hakon, trzymaj się! *I kolejny karkołomny manewr w wykonaniu tej kupy złomu, Aż dziw brał, że statek jeszcze się nie rozpadł. Po chwili w iluminatorze pojawił się wizerunek ich planety docelowej - Mandalore (jedyna planeta, która przyszła Tangowi do głowy podczas ucieczki z Utapau).* Jak za chwilę nie przestanie strzelać, to łączysz z planetą, jasne? Gówno mnie to obchodzi, czy to Seco czy nie, ale moi Vode już mu shebs odstrzelą! *warknął w kierunku Hakona*

Secorsha - 2009-09-16 19:22:57

*Seco chyba wiedział, jak blisko może podleciec do Mandalore. Był pewien moment, kiedy mógł ich zdjąć ale... nie strzelił. Ostrzał ucichł jeszcze w połowie manewru mandalorianina. Seco po kilku próbach doszedł jak uzywac projektora, bo pojawił się jego łeb* wy kurhhwa to wy? Nie piehrrdolcie, tan zawsze był miły dla mnie... phrrawie kuhrrwa... *ale patrzył na Hakona. Wnikliwie,. Gadzimi oczami szaleńca, wyzierającymi spod maski* Musze mieć ten statek na pokładzie! Uważajcie, chłopcy... *Statkiem zarzuciło, zatrzęsło, ogólnie – rozsypuje się. Nie... to promień sciągajacy*

Hakon - 2009-09-16 19:26:30

No ale nie strzelił... *Szepnął bokiem do tanga, kiedy to mało go z fotela nie wyrzucało. Dobrze, ze pasy były. Tylko ciekawe, co się dzieje z klonem w kajucie...* Seco, tamten to nie był Tangorn, to był porywacz statku, ale już go zabiliśmy, i teraz to naprawde jesteśmy my! *rzekł w rozpaczy, jakby tłumaczył coś małemu dziecku*

Tangorn - 2009-09-16 19:32:39

*Spojrzał na Hakona gniewnie, odpiął pasy i ruszył w głąb statku, do drugiego, awaryjnego nadajnika. Gdy tam dotarł, nawiązał połączenie z planetą i szybko objaśnił sytuację w języku Mandalorian, po czym zerwał połączenie. Obecnie Tang był wściekły i to nie bez powodu, nie lubił jak ktoś do niego strzela ale jeszcze bardziej nie lubił, jak strzelają do jego statku. Nie myśląc wiele, założył na siebie Beskar'gam i ze schowka na broń wybrał najlepszy karabin szturmowy, kilka granatów i lekkich min. Załadował to wszystko do podręcznego plecaka i wrócił do kokpitu* Spróbuje jakiś sztuczek to przysięgam, odstrzelę mu shebs... *mruknął na tyle cicho, by projektor tego nie wychwycił (jeśli nadal działał)*

Secorsha - 2009-09-16 19:41:07

*Po strzale promienia projekcja się urwała. Przeciążenie pewnie. Ściąganie było spokojne. Dobry sprzęt. Rampa się podniosła, gotowa połknąć stateczek tanga wraz z jego żywą zawartością. Wszystko trwało chwile. Kiedy ładownia się zamknęła, wróciło ciążenie, i statek opadł na podłogę... większego statku. Przez Iluminator widać było pancerny właz prowadzący do osobowej części statku. W ładowni było pusto. Żadnej straży*

Hakon - 2009-09-16 19:44:25

*Spojrzał na Tangorna dość nieufnie, ale nic nie powiedział. Nim w ogóle zdążyłby wymyślić coś do powiedzenia, zaczęło się przymusowe dokowanie. Odpiął pasy i poszedł w kat, po swoją broń: czerkę i dwa blastery. Zawsze to lepsze niż nic. Kiedy wywiąże się strzelanina między Tangornem a Secorshą być może podejmie ostateczną decyzje. Jak Izvorsha. W kazdym razie nie zostawi Czerki tutaj. Ale... zamarł w bezruchu. Pusta ładownia? Przeczesał nerwowo pazurami włosy* lepiej zostań... ja wyjde i z nim pogadam... ty... w razie czego strzelisz działem pokładowym... żaden blaster nie zdejmie Grievousa... *i ruszył ku wyjsciu ze statku*

Tangorn - 2009-09-16 19:49:36

Blaster może nie... *mruknął Tangorn i zaczął obserwować sytuacje przez główny iluminator. Hakon nie mógł tego wiedzieć, ale właśnie teraz z powierzchni planety startuje eskadra najlepszych Mandaloriańskich pilotów i zmierza w ich kierunku, by na sygnał do ataku zniszczyć okręt. W człowieku sie aż kotłowało, ale nie stracił zdrowego rozsądku... jeszcze. Jeśli to rzeczywiście jest Seco, to wtedy jakoś się dogadają. Ale jeśli nie, to cóż, najpewniej nikt żywy stąd nie ujdzie...*

Hakon - 2009-09-16 19:57:26

*Hakon miał nieco inne podejście do sprawy. Chciałby by zginęło jak najmniej istot. Jeśli Tangorn zastrzeli cyborga działem pokładowym, rozpyli tylko cel i Hakona. Zraz jednak w Iluminatorze pojawiła się sylwetka Izvorshy. Miał strzelbę przewieszoną przez ramie. Ręce luźno wzdłuż ciała... szedł do opancerzonego włazu... czuł, jak wypolerowana płyta stuka pod jego podkutymi butami... charakterystyczny zapach pustej ładowni nowego statku... niezasniedziały metal. Właz był niezabezpieczony. wystukał jawny kod wejściowy... spokojny, choć z sercem na ramieniu*

Secorsha - 2009-09-16 20:01:29

*Właz usłuchał polecenia Hakona. Sykniecie, praca pneumatycznych tłoków, sykniecie, troche pary... jakas mgiełka, oliwiaca tłoki... dwa potężne skrzydła grodzia ukryły się w scianach, ukazując prześwit jasnego wnętrza części pasażerskiej, przesłoniona sylwetką... sylwetkami trzech osób... osób? Pierwszy z  nich, stojacy w srodku górował wzrostem nad kaleeshem. Patrzył na niego z góry, przymknietymi złotymi oczmai szaleńca. Przyozdobiona wymyślnym irokezem maskę kaleeshianskiego wojownika zdobiły tradycyjne, symboliczne wzory... po bokach organiczne, poszarpane uszy... ciało skryte pod płaszczem. Po bokach niestandardowe roboty – ochroniarze, zbudowane na bazie szczątków bataldroidów Konfederacji... spojrzenie Secorshy wbiło się natrętnie w jedyne oko a-juata. Tibo wyleciał zza peleryny właściciela i podbiegł do Hakona, by go obwąchać*

Hakon - 2009-09-16 20:16:34

*Nie obejrzał się do tyłu, na twarz Tangorna za pancerną szybą. Nie sięgnął po Czerkę, by odstrzelić łeb. Z resztą to by było co najmniej śmieszne. Poczuł zimny dreszcz patrząc na tą hybrydę Secorshy i Grievousa... Szaleńca w ciele monstrum... nie rokowało to najlepiej... Póki co jednak stał z nim twarzą w twarz* „Gorących dni i długich nocy, generale” *przywitał się tradycyjnie, po kaleeshiansku, z lekkim skinieniem głowy*

Tangorn - 2009-09-16 20:16:36

*Tang siadł w fotelu i w hełmie ustawił opcję lornetki, tak by móc spokojnie obserwować całą sytuację i w razie potrzeby zareagować. Może to i dobrze, że Hakon poszedł pierwszy na spotkanie, bo Tang był zbyt wkurzony by te rozmowy doszły do skutku. Najpewniej by spełnił swoje groźby i wsadził blaster w shebs tego cyborga, który uważa się za Secorshę. Ale jeśli to był na prawdę on, to cóż... będzie im się gęsto tłumaczył z tego wszystkiego*

Secorsha - 2009-09-16 20:21:36

*Seco ostatnio obrósł w złote piórka trochę, i łeb wysoko nosił. Serwomotory zaszumiały cicho. Ale nie we włazie, czy w którymś z robotów. W nim. W Secorshy. W generale Secorshy... łeb przekręcił, jak to zawsze Secorsha... oczy zmrużył... zupełnie jakby się uśmiechał, choć jego twarz, o ile ją jeszcze miał, była skryta za maską* Ty, Hakoś... *zaczął kulawo. Miał swój własny głos. Prawie niezmieniony. Jedynie bardziej „metaliczny”* Ty pewnie ten... się znaczy... *zaplótł durastalowe łapska za plecami, odsłaniając przez to opancerzenie torsu, różniące się od pancerza Grievousa* ... Grievous nie żyje... to ja, Seco...

Hakon - 2009-09-16 20:24:52

*Mało się nogi pod nim nie ugięły... no na wszystkie świętości... tłumaczyli mu... knuć chcieli... w strachu tkwiąc, co zrobić, zeby wytłumaczyć, ze Grievous nie żyje... a tu proszę... Seco, w pancerzu cyborga mówi to takim tonem jakby tłumaczył, ze aniołków nie ma... Do takich akcji po prostu trzeba być Secorshą.
Hakon nie wytrzymał. Zacisnął pięść na swoich włosach, i obnażywszy zęby zaśmiał się. Prychnął śmiechem* jakoś sobie z tym poradzę... byłem w końcu a-juatem...

Tangorn - 2009-09-16 20:37:51

*W końcu nie wytrzymał, wstał i wyszedł ze statku. Był w końcu Mando i co, miał siedzieć na statku z podkulonym ogonem, podczas gdy Hakon tam sobie stoi i gada? Szedł przez hangar powoli w ich kierunku a jego opancerzone buty powodowały nieznośne ech. Broń miał jak zwykle odbezpieczoną, ale skierowana była ku podłodze. Hełm zostawił w kokpicie, tak wiec Seco mógł dostrzec zacięty wyraz twarzy Tanga*

Secorsha - 2009-09-16 20:46:34

Seco! *Odezwał się nagle głosik młodego muuna za plecami cyborga* Zlokalizowaliśmy grupę mandalorianskich myśliwców w agresywnym szyku. Lecą prosto na nas. Szanse odparcia ataku to 55%, szanse zwiania 75%... co o tym myślisz? *Seco spojrzał raz za siebie, ale nie na długo, bo właśnie szedł Tan... Póki był dalej, Secorsha stał dumnie, demonstrując swoją nową potęgę, ale im ten był bliżej, tym cyborg bardziej okazywał oznaki czegoś w rodzaju zaniepokojenia albo... wyrzutów sumienia?* tak, zwiewamy... tu jeden idzie, ja się nim zajmę! *wycelował kciukiem w lewy napierśnik* Ty nadal jesteś a-juatem Hakon *rzucił do kaleesha. Chyba się zdezorientował nadmiarem osób które cos od niego chcą*

Hakon - 2009-09-16 20:48:24

*Już miał coś powiedzieć, kiedy nagle tu padła informacja o ataku mandalorian (o którym nie wiedział, tang mu się nie zwierzył), tu z tyłu idzie sam zainteresowany. Hakon bez siły przebicia od razu wycofał się z rozmowy i z terenu. Ot, krok w tył. Patrzył na Secorshę. Po prostu nie mógł oderwać wzroku od tej... maszyny*

Tangorn - 2009-09-16 21:07:26

Sądzę, że dotarłą już do Ciebie informacja, o przybyciu moich vode... "Seco" *ostatnie słowo wypowiedział dziwnym tonem, jakby z ironią. Teraz stał tu i wpatrywał się w tego cyborga, który kiedyś był jego towarzyszem i zastanawiał się, ile też z niego tam zostało w środku. No ale spróbować "porozmawiać" wypada* To takie zabezpieczenie na wszelki wypadek... bo strzelałeś... do mojego... statku... a tego nie lubię *wyraźnie już hamował gniew, ale nie wykazywał żadnych agresywnych ruchów* A teraz z laski swojej wyjaśnij, czemu strzelałeś do nas? I co sie z Tobą do cholery działo?

Secorsha - 2009-09-16 21:19:21

*zamrugał kilkakrotnie, jakby Tana nie poznawał. Cofnął się o krok, ale zaraz chyba zdał sobie sprawę, ze Grievous by tak nie zrobił, wiec podniósł  ramiona, i wrócił na swoje miejsce. Brakowało ciężkiego oddechu, kaszlu i chamstwa w obyciu, a  tak – mógł być Grievousem* po piehrrwszsze phrrimo, Tan... *odezwał się w końcu tak, jak umiał. Po swojemu* ja do was się odezwałem pokojowo i dyplomatyszsznie kuhrrwa... bo poznałem po statku... a wyście się na mnie napaszczyli... to co, nie strzeliłbyś?! *huknął odrzucając ramiona do tyłu, i skulił się zaraz, chyba się nie spodziewał, ze to tak głośno będzie...* przephrraszam...  a po dhrrugie phrrimo obiecałem, ze to zhrrobie to zhrrrobiłem... nie? *okazało się, ze z Secorshy w tej puszce pozostał... Secorsha!* bo was kuhrrwa szszukałem cwele! Na Utapał wasss nie było juszsz... tylko jakiś Twilek obdahrrtus co jęczał, ze mandalohrrianie atakują... *zamilkł na chwile. Pogubił się* a po tszszecie phrrimo to jest mój statek, o *wyciągnął ramie i wskazał pazurem na pokład* mój khrrążowniczek i ja tu jestem kapitanem i genehrrałem i ja tu dowodzę, bom ich zohrrganizował, i tu jak ktoś tu podskakuje, to ja go wyjebuje za buhrrte i kończy się dzień dziecka i shrranie po kontach *zadowolony zaplótł ramiona na opancerzonej piersi, mrużąc oczy w „usmiechu”*

Hakon - 2009-09-17 15:08:38

*Poprawka. Seco miał chamstwo w obyciu, ale uważał to za coś dobrego. Rzecz jasna Hakon tych myśli nie słyszał, ale jakby wiedział, pomyślałby własnie tak. Teraz stał nieco dalej, jak zawsze, kiedy toczy się rozmowa. Zawsze miał kłopoty z rozmową w więcej niż 2 osoby i to się raczej nie zmieni. Zaplótł ręce na piersi. O dobry Shrupacku, czym on u Ciebie zasłużył ze tak go po dupie głaszczesz – myślał, obserwując spod przymkniętej powieki owo spotkanie, pretensje, tłumaczenia i inne gesty, które nastąpiły lub niewątpliwie nastąpią. Jedynie trochę się zaniepokoił mandalorianskimi myśliwcami. Podejrzewał, ze to Tang zapewnił sobie plecy na wszelki wypadek. Zerknął w głąb korytarza* rozejrzę się, jeśli pozwolicie... *szepnął, i prześliznąwszy się miedzy „Grievousem” a jednym z  droidów, ruszył niespiesznie. Chciał zagadnąć tego muuna*

Tangorn - 2009-09-17 17:11:34

Po primo były zakłócenia a Ty teraz wyglądasz jak chodząca kupa złomu... bez urazy. Teraz to zupełnie już żaden trunek Cię nie ruszy *mruknął Tang przypatrując się nowemu, cybernetycznemu Seco. Trochę dziwnie wyglądał, tak jakby niedorobiony, albo przerobiony Grievous* A po drugie primo, Ty nas szukałeś a my Twoich szczątków, bo te ptaszysko tylko Twoją łapę przyniosło... a potem mieliśmy drobny problem z imperium *mruknął lekko obrażonym tonem. Z jednej strony cieszył się, ze ta cholera jednak żyje, ale z drugiej strony... był cyborgiem i do końca nie był pewien co z tego wyniknie*

Secorsha - 2009-09-17 17:25:02

A Ty wyglądasz jak kupa mięcha! *odciął się wielce obruszony Secorsha, podnosząc ramiona i stykając naramiennikami. Jedno oko mu się przymknęło jakoś tak dziwnie. Demonstracyjnie uniósł prawe ramie. Ma przedramieniu widniała jeszcze jaśniejsza plama po kwasie z kantyny na Courusant* piehrrdoli, tu jest moja łapa, o, widzisz? *wydał z siebie dziwny dzwię, jakby głupawy smiech, sciskajac jednoczesnie mocno powieki, ale zaraz otworzył oczy, i z nich błysnęła Secorshowata psychoza. Wszystko wskazywało na to, ze (niestety) mu się psychicznie nie polepszyło. Nie pogorszyło tez nie* Chwała Pohrranka miała potem mohrralniaka... spotkałem ja jakis czas po wypadku... *Oparł dłonie na biodrach, na których powiewała opaska biodrowa zawieszona na grubym pasku. Podobnym do tego, który był zapięty na szyi w charakterze „ozdoby”* Skontaktowała mnie z chłopakami... *wskazał łbem za siebie w korytarz, w którym znikł hakon. Irokez zafalował, ale tylko troche, bo był zrobiony ze szczotki o twardym włosiu*

Tymczasem...

*Hakon, idąc korytarzem mógł podziwiać pachnące nowością wnętrze statku. Po drodze jeden android sprzątający o... anatomicznych kształtach i takich że otworach zaczął przystawiać się do kaleesha. Na szczęście przyszło wybawienie...* przepraszam, tak jest zaprogramowana... *młody muun nagle jakby spadł z nieba. Na jego ziemistej twarzy malowało się rozbawienie. Popchnął androida, a  ten odjechał sprzątać/kusić gdzie indziej* Kumpel Secorshy, co? Jestem Doru *przedstawił się. Ubiór muuna do złudzenia przypominał... odzienie Sana Hilla*

Hakon - 2009-09-17 17:30:22

*Wzdrygnął się z obrzydzeniem, kiedy robot go dotknął, ale nie zarefował agresywnie. Kto wie, co tu siedzi... tu wszystko wydawało się mu jakieś... chore! Głos który nagle zaatakował jego uszy sprawił, ze wyniszczona tułaczka i odniesionymi niedawno ranami sylwetka Hakona odwróciła się twarzą do chudego obcego. Zamrugał, strzelając wzrokiem z jego twarzy na odzienie, i na inne szczegóły, bardzo często wracając jednak na twarz. Gdzieś on zwidział te osobę... w każdym razie...bardzo podobną. Nie nazywał się on Doru, nazywał się San Hill... Zaraz... Seco w roli Grievousa... jakiś Doru w roli Hilla...* Separatyści? *Zapytał, dziwiąc się, ze w ogole o to zapytał. Przecież to absurd* em... jestem Hakon... *przedstawił się szybko, by nie wyjść na chama*

Tangorn - 2009-09-17 17:52:00

Z chłopakami? Z jakimi chłopakami? *zainteresował się Mando. Był ciekaw czyja to sprawka, że Seco wyglada tak jak wyglada. A najchętniej dowiedziałby się co się z nim działo, gdy spadł* Dobra seco, a teraz byś mógł opowiedzieć jak przeżyłeś, co? Bo to mnie najbardziej interesuje *Tang opuścił jeszcze bardziej broń, ale nadal byłą gotowa do strzału, a eskadra myśliwców trzymała się póki co poza zasięgiem krążownika*

Secorsha - 2009-09-17 18:00:44

nooo... *podrapał się po głowie durastalowym palcem, co wywołało dźwięk tak nieprzyjemny, ze sam się strząchnął* nie zabiłem sie... nie? Jakos... *i wtedy zatrzęsło statkiem. W ładowni nie było iluminatora, ale można było sie domyślić, ze to albo strzały, albo ucieczka. wejście do kanału,z  którego niedawno wyszedł statek Tangorna. Secorsha pozbierał sie do pionu* co te chuje... *warknał gniewnie, po czym zaraz uderzył się w czoło... czyli w maskę* ach... chłopaki, właśnie... No bo ja na tym statku to sam nie urzęduje. Z chłopakami... i dziewczynami tez!



*Młody muun uśmiechnął sie do kaleesha, prezentujac wymagajace korekty uzębienie* zgadza sie, stary! *odpowiedział,z  całą pewnoscią wychodzac na przeciw największym koszmarom twardo stapajacego po ziemi rozmówcy* ale osobiscie wole stwierdzenie "Konfederaci"... to my! *Podskoczył niemal, rozwierajac ramiona w boki. Nie miał zamiaru dac Hakonowi dojśc do słowa, nim sam nie skończy* sa tu prawie wszyscy: Nute Gunray, Wat tambor, Shu Mai, Poggle Mniejszy, Assaj Ventress... nie mamy jeszcze tylko hrabiego Dooku, ale ten Twój kolega człowiek jak bedzie chciał, to może nim zostać! *i nagle statkiem strzachnęło. Doru "San Hill" wylądował na posadzce* ups, przejście w nadświetlną, wybacz!

Hakon - 2009-09-17 18:04:57

*Używając całej siły woli by powstrzymać szczękę przed opadnięciem, cofnął się o krok.* on nie będzie chciał... *to jedyne zdanie które zdołał sensownie sklecić. Przy szarpnięciu zachwiał się niebezpiecznie, ale oparł się o ścianę. O cholera – pomyślał. Trafili na statek wariatów udających separatystów... nie... KONFEDERATÓW, job ich mać...*

Tangorn - 2009-09-17 18:14:31

Co to znaczy że nie urzędujesz tutaj sam? *warknął, gdy statek wszedł w nadprzestrzeń a jego "wsparcie" zostało ładnych parę lat świetlnych w tyle i ta odległość rosła z każdą chwilą* Seco, powiem spokojnie teraz... co tu się do cholery dzieje?! I gdzie Hakon? *właśnie, gdzie sie podział Kaleesh? Cholera jasna, teraz to są w shebs... bez wsparcia i tylko dwóch... no trzech, jeśli klon wydobrzeje, bo co do Seco nie miał pewności, był częściowo robotem i mogli nim sterować*

Secorsha - 2009-09-17 18:23:41

No to znaczy... bo jest rrhada przywódców! *rzucił rozkładając ręce na boki, poczym podniósł łeb i rozejrzał się* Hakon... o kuhrrwa... Hakon! *Jeden sz robotów zatrzeszczał coś niewyraźnie, ale Seco (sam na wpół robot przecież) najwyraźniej go zrozumiał* polazł w kierunku mostka. Nie zgubi się, tylko thrroche sthrrach żeby mi kumpli nie wybił... no dopbhrra, nieważne... *odszedł o krok w tył i ukłonił się Tangornowi w stylu Grievousa* witaj na Krążowniczku *tak, tak powiedział – krążowniczku* Konfederacji. Chodź, przedstawię cie *poczym obrócił się gładko, falujac peletyna, i dziarsko poszedł, stukajac pazurami o podłoge. Roboty ruszyły za nim. Nie bał się ani on, ani one, ze Tangorn może strzelić im w plecy. Widac byli wszyscy pewni swoich pancerzy...*



*Muun zaplótł ze sobą długie palce, widząc zakłopotanie kaleesha* chyba Seco mi o tobie opowiadał... nie martw się, nie zrobimy Ci krzywdy. My, Konfederacja Niezależnych Świrów... działamy tylko i wyłącznie w dobrej sprawie! Chodź, zaprowadzę cie na Mostek naszego Krążowniczka, poznasz Rade Przywódców... *I niczym dzieciak chwycił Hakona za ręke i pociągnął wzdłuż korytarza*

Hakon - 2009-09-17 18:27:08

Krążowniczek? *wyrwało mu się. Co to za nowa jednostka? Konfederacja Niezależnych Świrów? To dużo wyjaśnia. Z deszczu pod rynnę. Ruszył za swoim energicznym przewodnikiem, ze ściśniętym gardłem. A co z Tangiem? Czy Seco-Grievous nie wykończył go jako mace Windu, bo z braku prawdziwego mistrza jedi musiał sobie znaleźć alternatywę? Tak jak oni wszyscy... o słodka Sokee!* Niewidzialniutka Rączka? *zapytał, chcąc sprawdzić, czy nadąża za tokiem myślenia*

Tangorn - 2009-09-17 18:32:28

Rada przywódców? Krążowniczek? Konfederacja? *To było już za wiele... czy on zginął i trafił do piekła? W sumie to możliwe, bo jak wszyscy na pokładzie byli świrami, to teraz znajdują się w bardzo niekorzystnej sytuacji. Całe szczęście mieli tajną broń - nieprzytomnego i pół żywego klona. No i Tang miał przy sobie jeszcze małą kolekcję broni o całkiem niezłej sile rażenia. Póki co jednak "grzecznie" ruszył za generałem Seco*

Secorsha - 2009-09-17 18:37:49

*Cyborg zdawał się być podniecony faktem,z e znalazł tana i teraz prowadzi go przed oblicze Rady, która jest nie lepsza od niego samego*


*Doru ciągnął Hakona mniejszym korytarzem,  niż ten jakim podązała tamta grupa. Odchodziły tu wejścia do licznych kajut. Niektóre poobwieszane plakatami...* Nieee, nie Niewiadzialniutka Rączka... bardziej  Malevolencik... jakbyś mu się przyjrzał z  bliska z zewnątrz, to bys zauważył, ze namalowaliśmy działo jonowe! Ale Krązowniczek nie dostał jeszcze pełnego imienia, bo jak tylko próbujemy je wymyślić, to się kłócimy... chodź! *i przyspieszył, Po chwili już wystukiwał kod wejściowy w pancernym grodziu*

Hakon - 2009-09-17 18:41:39

O wielki Shrupacku, daj mi zwariować, lżej będzie...*szepnął po kaleeshiansku. Reagował na zmianę prędkości przewodnika, dostosowując własną, mimo bólu postrzelonej nogi. Chociaż... szok jakiego doznawał, łagodził ból, działał jak narkotyk, zastępował jeden szok, drugim* No to już bardziej niszczycielik... *albo niszczycieluś... cholera! Przecież takich słów nie ma! Hakin... bądź Hakonem i... ZAMKNIJ SIĘ! I Hakon się zamknął. Zszył szczeki siłą mięśni i .. nie, nie modlił się, bo nie chciał się na swoim Bogu zawieść kiedy to zobaczy...*

Tangorn - 2009-09-17 18:55:31

*Tang rozglądał się po korytarzu, którym prowadził go Seco, jakoś miał złe przeczucia, więc uniósł wysoko broń, gotowy do wystrzału. Z deszczu pod rynnę - stwierdził w myślach, gdy mijali kolejne grodzie*

Secorsha - 2009-09-17 18:59:49

SECO! *rozległ się cienki głos od strony, w którą zmierzał cyborg i jego towarzysze, eskortujący człowieka. Przy grodziu stał młody muun trzymający za reke kaleeshianskiego wojownika* dobrze zę jesteś, bo znowu nie umiem tego otworzyć. Seco az podskoczył. Odwrócił łeb, spojrzał na Tana, cos mruknął i energicznie podbiegł do grodzia by pokazać, jak to on jest z techniką za pan brat. Zaraz tez grodzie się otworzyło, ale Seco zajmował przy nim tyle miejsca, ze nie było widać, co jest w środku. Za to było słychać cały chór głosów dochodzących z pomieszczenia*

Hakon - 2009-09-17 19:02:54

*Stał całkowicie otumaniony, nawet nieświadom, ze cały czas jest trzymany za reke. Kiedy ujrzał Tanga złapał się tego obrazu, i patrzył, jakby na jedyny ratunek. Poruszał bezgłośnie ustami, w wyrazie narastającej beznadziei. Jakby mówił: weź i mi w łeb strzel. Kiedy usłyszał syknięcie włazu, odwrócił głowe i dopiero teraz dostrzegł profil Secorshy. Odchylił się, by zajrzeć do środka, nim nie będzie miał wyjścia i będzie musiał zmierzyć się z nieznanym*

Tangorn - 2009-09-17 19:28:11

*Spojrzał na Seco, na muuna i w końcu na Hakona. Z jego twarzy można było wyczytać kompletne zdziwienie.... ba, nie miał pojęcia o co tu chodzi, ale broń miał gotową do strzału. Ale chyba przyszedł czas na odpowiedzi. Odchrząknął głośno po czym przemówił* Jeżeli zaraz mi ktoś nie powie co tu się do cholery dzieje, to nie ruszę się stąd nawet o krok... a i łaskawie puście Hakona, bo komuś głowę odstrzelę *Tang nie żartował, on w takich sprawach nigdy nie żartował*

Secorsha - 2009-09-17 19:45:07

*Muun wyglądał w tej chwili na całkowicie zdezorientowanego. Puścił Hakona. Lepiej – zaraz się za nim schował, a jak każdy muun był chudy i (mimo iż Hakon tez do najtłuściejszych nie należał) schował się za kaleeshem tak ze w ogóle go widać nie było* Spoko, Tan, nie denehrrwój się... bo ja będę musiał odstrzelic głowe Tobie... *wycharczał cyborg, nawet nie oglądając się do tyłu. Jeśli byłby Grievousem to pewnie tez by nie żartował. Ale był Secorsha i nie było wiadomo, co zrobi. Wychylający się Hakon mógł zobaczyć wnętrze mostka o kilkadziesiąt sekund przed resztą. Kiedy Secorsha wszedł do środka, ukazała się przestronna kajuta w kształcie koła, w której ścianach w obrębie jakichś 270 stopni znajdowały się iluminatory, sięgające od pasa przeciętnego mężczyzny po dwa metry w góre, a tam przechodziły w prawie przeźroczysty sufit, w którym znajdowały się kable, podzespoły, przekaźniki i inny kolorowy, miły dla oka sprzęt. Co ciekawe, terminale i sterujące statkiem roboty odgrodzone były od centrum mostka bariera chłonąca strzały i zatrzymująca osoby. Chyba Rada przywódców była na mostku niebezpieczna... tuż przy bocznym iluminatorze stał stół taktyczny... na stole taktycznym stała korreliańska flaszka już zaczęta. Przy stole durosjanin, tęga ludzka kobieta i ogolony na łyso ewok (lub ewoczka). Wszyscy troje jeszcze całkiem trzeźwi. I wszyscy troje spojrzeli wnikliwie na gości Secorshy, który do nich właśnie zmierzał. Muun pobiegł za nim. Roboty (te, które stanowiły straż Secorshy) podniosły bron w geście „uwaga, ma być miło i przyjemnie, bo jak nie...”*

Hakon - 2009-09-17 19:50:25

*rękę wytarł o spodnie, czekając cierpliwie, spokojnie, aż „generał” odejdzie, by skorzystać z okazji ze został sam z Tangornem. Tylko co mu powiedzieć? Chyba nic. Nie ma co mówić. On wie, co to za Konfederacja. Seco ma nowych kumpli. Ciekawe tylko, czy woli ich czy Tanga z Hakonem... Wzruszył ramionami. Na jego twarz wrócił już codzienny spokój. Kamienne, oszpecone blizna oblicze. Troche powagi w tym zakręconym statku. Popatrzył jeszcze chwile i... poszedł* Pozdrowienia dla szlachetnej Rady Przywódców *na chwile zapauzował. Skoro ma do czynienia ze świrami, to cokolwiek nie powie to i tak będzie dobrze. Albo źle* od... ambasadorów planety Kalee i Mandalore... przybywamy w pokoju *ale jestem spoko – pomyślał*

Secorsha - 2009-09-17 20:31:32

Kontynuacja w sesji "Krążąwniczek" http://www.star-tales.pun.pl/viewtopic. … 1061#p1061

www.recenzjegier.pun.pl www.naruto-fun.pun.pl www.exilecreeps.pun.pl www.watra.pun.pl www.eliteeiclan.pun.pl