Secorsha - 2009-09-20 21:34:25

Kantyna w Mos Eisley, jednym z najparszywszych miast wielu znanych galaktyk, wspominanego jako zbiorowisko istot i gówna. Według innych miasto perspektyw. I kantyna perspektyw, z zewnątrz jak każdy budynek - piaskowy i nijaki. wewnątrz lokal klasy niemal średniej,a  na standarty tego niegoscinnego swiata - niezłe. Chłodzenie, przyciemnione światła, lada, barman, stoliki... straz rzecz jasna, Imperialna, białe pancerze tu i tam, napiecie, ale i rozluźnienie po meczącym dniu... chwila oddechu w klimatyzowanym pomieszczeniu, woda z lodem za kwotę równą kwocie za niewielki blaster... Miejsce, gdzie znękani rozbitkowie zatrzymuja się, by obmyslec swoje beznadziejne położenie... raz... drugi... setny... i nawet nie zauwazają, kiedy traca tu nadzieję. dziś w kantynie było spokojnie. Kilku szturmowców przy stoliku... jacyś obcy pod scianami, cicha muzyczka i barman szorujący kufle brudną szmatą

Hakon - 2009-09-20 21:45:57

*Spokój piasku jest tym, czym życzy tobie miękki dotyk duszy bliskiej… spokój piasku niech zagarnie swoją dłonią to, czym jesteś – sączył słowa dawnych wierszy, zasłyszanych pieśni, słow kamratów w to, co chciał dla siebie w tej chwili. Tatooine była życiem samym w sobie w śmierci, jaką stanowiła. Gdzie wszystko było suche, jałowe, szorstkie. Pozornie nieprzyjemne, nielitościwe, jak sama żółtooka pustynia. Hakonowi zabierał dech w piersiach. Nie dlatego, ze powietrze gotowało tu każdą krople wilgoci aż do poziomu nieistnienia. Była w tym… tak, tajemniczość. Nie pokusił się o rozwiązanie, w obawie o… utratę tajemniczości.
Każda jednak droga, nawet najpiękniejsza, męczy czasem, tak jak teraz, kiedy doczesne ciało prosi o chwile sam na sam ze sobą. Wszedł do skąpanej w orężąch zakurzonego powietrza kantyny. Każde zamknięte pomieszczenie miało gęste powietrze. Oczyszczacze często strajkowały. Tu były prawie zawsze na chodzie, choć daleko było do kryształu powietrza Kalee – akceptował to. Zamknąwszy za sobą dokładnie lekkie drzwi, ruszył wolno ku ladzie barowej. Zdawał się być niczym więcej niż odzieniem, osłaniającym jego ciało. Doskonałym w tych warunkach. Cichy duch pustyni*

Halb - 2009-09-20 21:48:43

Siedzący samotnie, przy niewielkim stoliku, mężczyzna spojrzał na dno kubka. Nawet kofeina wydawała się gęsta jak smoła na tej wysuszonej na wiór planecie.
Koniec odpoczynku. Pora się stąd zabrać. - pomyślał. Wstał i leniwym krokiem podszedł do baru. Usadowił się na krześle naprzeciwko barmana i wyczekawszy pytania 'Co podać?' odparł, kładąc na ladzie tyle kredytów ile kosztował tu jeden z tutejszych lepszych drinków, - Okoliczne oferty pracy.

Hakon - 2009-09-20 22:02:30

*Hakon doszedł do lady. Owinięte bandażami ciemołuskie ręce o pazurach barwy i głębi agatu, spoczęły delikatnie na suchym blacie. Zakryte ochronnym płótnem, spadającym kaskadą spod turbana chroniącego jego głowę uszy wyłapały obcy głos kogoś, kogo pustynia ani nie urodziła, ani nie wychowała. Bo tak naprawdę ile istot w tym miejscu była rdzennymi dziećmi piasku, pustyni i gorącego wiatru? Rad by był ze znalezienia tu choc jednego. To był dobry lokal, a klientelą ekskluzywną – pozaświatowcy. Dla Hakona była to wręcz zniewaga wobec planety matki i jej dziatwy, wychowanej na tej surowej ziemi. A tymczasem oni zostali stłamszeni obcasem takich jak ten tu barman za ladą… kubaz przy wentylatorze… człowiek przy ladzie… ci wszyscy byli tu obcy. A mimo to Tatooine przyjęła ich. Czy to znaczy, ze pustynia jest surowa?*

*Barman nie zaszczycił spojrzeniem kaleesha, za to człowieka, owszem. Wszak twardy kredyt zawsze ma pierwszeństwo w obsłudze. Leci prosto do kieszeni, jak teraz, zgarnięty brudną, ciężką ręką* nie brzydzisz się ślimaków? *zapytał oberżysta, chcąc przez to wykapować, czy najemnik podejmie się pracy dla huttów*

*Kaleesh nieznacznie ruszył głowa, a zza płótna błysnęło coś, jakby szlachetny kamień. Jego spojrzenie padło na Halba*

Halb - 2009-09-20 22:17:54

Ludzka postać obok Kaleesha, niewzruszenie jak posąg, trwała na swoim miejscu, nie okazując dosłownie niczego. Sztywne krzywizny pancerza skutecznie wszystkie widoczne instynktom oznaki stanu ciała człowieka. - To zależy. Czy dobrze płacą, czy też za nie płacą. - Odparł jasno, aby podkreślić że nie ma oporów przed żadną opcją.

Nagle włączył się w głowie człowieka bezwarunkowy odruch - w pamięci odtworzył się dokładny schemat całego lokalu, z drogami ucieczki, miejscami obrony, uzbrojeniem strażników i gości. Po przybyciu tutaj już oswoił się z otoczeniem, lecz teraz bliskość nowej istoty wymogła powtórzenie automatycznej procedury.

Hakon - 2009-09-20 22:44:21

Lepiej niż oni.. *wskazał głową na zasiadających przy stoliku szturmowców. Skinął ręką. Chodź ze mną na zaplecze – oczywisty przekaz.*

*Robot zastąpił barmana na stanowisku.
Piaskowy wzrok kaleesha odprowadził go, niczym strzał w plecy, po którym się znika, ot tak. Jak kropla na pustyni. I Hakon został sam, choć spędził tak większość życia, które nie było jednak takie długie, jak rzeźba czasu na jego obliczu. Wspomnienia przyszły samej, odbite w gładkim pancerzu najemnika... wspomnienie innego pancerza, innego ludzkiego głosu... głosów splatających się z nim, zapachów i dotyku małych rączek na swoim udzie. Wszystko to stracił. Przyszło samo, wyciągnęło ręce. Odeszło samo. A może to jego wina...
Obsłużył go robot. Ze swoim trunkiem, „skarbem”, jak zawsze udał się do wolnego stolika*

Halb - 2009-09-20 23:03:55

Halb udał się posłusznie we wskazanym kierunku, utrzymując odległość kilku kroków za prowadzącym. Gdy przekraczał próg nowego pomieszczenia, z małym trudem powstrzymał rękę pragnącą dla większego spokoju dobyć blastera. Nie był tu nigdy wcześniej, a przynajmniej w tym lokalu. Wchodził na niezbadany, z pewnością groźny teren, choć już nieraz przysięgał sobie, ze nie zrobi tego za darmo. Ale trudno. Inwestycja z ryzykiem - wytłumaczył sobie.
Korzystając z braku oficjalnych strażników, zatrzymał się na ułamek sekundy, ogarniając jednym spojrzeniem zaplecze i rozwijając swoją taktyczną mapę. Następnie ruszył dalej jakby nie zważając na nic.

Gdzieś z tyłu pozostał ostatni spotkany przybysz. Choć Halb nie przyglądał się mu zbyt uważnie, to miał przeczucie, że jeszcze będzie miał do tego okazję.

Hakon - 2009-09-20 23:15:12

*Jak się okazało zaplecze nie było imponującym składem broni. Było zapleczem. Imperium chciwe i przezorne zadbało, by nic nie leżało na wierzchu, czym można by zabić Halba, albo kogoś innego. Barman miał bron, z cała pewnością, ale na tej samej zasadzie co człowiek.* na bieżąco dostaje aktualne oferty, dobrze trafiłeś *odezwał się sięgając po cyfronotes* chociaż z dnia na dzień jest coraz skromniej... sam wiesz... białe pancerze... *uśmiechnął się wymuszenie. Był człowiekiem, wiec łatwo było odczytać znaczenie wyrazu twarzy* proszę *podał cyfronotes Halbowi, i niemal od razu zaczął mówić* dłużnik... Huttowie to skąpe larwy... miał chłopak pecha... no ale to już nie moja sprawa, do niczego się nie mieszam *rzucił sugestywnie, jakby w podtekście mówiąc, ze zawsze przyjdzie inny najemnik po pierwszego, jak ten nie będzie dyskretny. Zaś w zapisie cyfronotesu widniała podobizna... jednookiego kaleesha sprzed chwili. Tego, przy którym chwile temu stał.
Adnotacja: może być martwy, byleby nadawał się do identyfikacji.*

Halb - 2009-09-21 21:00:16

Zajmowałem się już windykacją. Odparł, zwracając uwagę, choć nie spodziewał się w zasadzie niczego, czy aby przypadkiem nie ma w notatce jakichś wartościowych informacji o dłużniku. Poza tym oczywiście sprawdził ile ma 'uzyskać' i co z tego będzie miał.
Następnie schował pod pancerz notes i pożegnawszy się jednym słowem, skierował się do wyjścia z zaplecza, a następnie na zewnątrz. Jednak po drodze przez główną salę lokalu zajął się powolnym zakładaniem hełmu i rzucił dyskretne, niby to przypadkowe, spojrzenie w stronę swojego nowego 'celu'.

Nie spodziewał się rychłego opuszczenia przez Kaleesha lokalu, więc po wyjściu rozejrzał się za kimś kto za kilka kredytów udzieli mu paru prostych informacji. Choć nie był od dawna w Mos Eysley, to pamiętał iż jak w każdym zdeprawowanym od podstaw mieście, można tu na każdym rogu spotkać istoty zajmujące się po prostu patrzeniem.

Hakon - 2009-09-21 21:14:53

*C oż tam pisało, w tych danych zamkniętych w niewielkim pudełku… nagroda nie imponującą, ale takie tu były ceny, lepsze zbierali Łowcy Nagród, ale takich ofert nie tu szukać. Nie przy ladzie… W danych tylko imię. Zamieszanie w handel niewolnikami, podpadnięty za jednego z nich… Nie przedstawiający większej wartości dla huttów dlatego można go zniszczyć. Brak jakiejś adnotacji o stopniu zagrożenia od strony osobnika ściganego tym osobliwym listem gończym. I tyle. co tu więcej dodawać…*

*Trudno powiedzieć, czy odziany w pustynny, płócienny „mundur” chroniący przed piachem i słońcem uniwersalnie humanoid wie, jak wygląda jego sytuacja. Ze jest gdzieś tam ktoś kto da komuś innemu pare groszy za jego skóre bo kiedyś zrobił coś tak a nie inaczej co się komuś nie podobało. najpewniej nie wiedział. Wszystko tu kręciło się wokół chorych zasad które dla kaleesha były grzechem. Pił powoli swój napój. Być moze jedyny płyn jaki wpije tej doby. Ale na całe szczescie jego ciało radziło sobie nieźle. zakręcił szklanka, patrząc smętnie na ruchy płynu. Wszystko takie bezcelowe…*

Halb - 2009-09-21 21:34:34

Gdy Halb znalazł już tego kogo potrzebował, przeszedł z nim do interesów. Kaleesh na pewno zwracał uwagę - nie była to tu popularna rasa, jak właściwie nigdzie poza rodzinną planetą. A może nawet był tu stałym klientem, więc poza informacją, czy przyszedł na własnych nogach, czy też ma jakiś inny środek transportu, może też udałoby się dowiedzieć czy mieszka gdzieś tu w okolicy.
Wyglądał, jak ocenił to Halb, na mieszkańca pustyni. Więc powinien mieć transport i jeśli tak było - Halb musiał wiedzieć który to.

Hakon - 2009-09-21 21:43:15

*Mógł się dowiedzieć, ze ów kaleesh kiedyś tu mieszkał. Ale nie w tym mieście. Potem zniknął, a teraz pojawił się znowu. Niedawno, bez żadnego transportu ani towarzystwa. Bardzo tajemniczo, jak i znikł, tak i wrócił. Nikt nie wiedział niczego konkretnego oprócz tego, ze jest. Nic dziwnego, hakon  nikim nie rozmawiał.*

*w końcu po jakimś tam czasie, dla niego nic nie znaczącym, ciążącym mu, wstał, gotów do wyjścia. Nie, nie rzucał się w oczy. Cale jego ciało było odziane w to, co tu się nosiło. Przez plecy przewieszona była strzelba zakrawająca na tuskeńska, wiec i tez nie raz tu widziana. na pewno miał tez jeszcze jakaś broń, czy to przy pasie, czy w plecaku wiszącym na jego ramionach. Skinął głowa, i zasłonił twarz chustą. Miało to więcej niż jeden cel. Ale głownie ukrycie szpecących oblicze blizn. Ruszył do wyjscia. po chwili przywitał go lejacy się z nieba skwar. Stal u wyjścia z kantyny*

Halb - 2009-09-21 22:04:19

Te fakty nieco psuły jego plan spotkania z Kaleeshem sam na sam i nie angażowania białych. Jednak zarówno z informacji jak i jej braku można wyciągnąć wnioski.
Kaleesh był tu sam i prawdopodobnie nie miał żadnych sprzymierzeńców. Pewnie mieszkał też samotnie, ale skoro nie w mieście i raczej też nie na pustyni, więc pewnie gdzieś w niedalekim skalistym rejonie, nazywanym o ile pamiętał Pustkowiami Jundlandii.To oznaczało że przed nim jeszcze spory kawałek do 'domu'.

Gdy tylko zobaczył Kaleesha na progu kantyny, rzucił informatorowi jakiś grosz na zapomnienie o tej rozmowie, po czym ruszył spokojnie za Hakonem, starając się utrzymać bezpieczny dystans i nie zwracać na siebie uwagi.

Hakon - 2009-09-21 22:12:25

*nie był jedi ani innym czarodziejem, wiec nie miał pojęcia, ze ktoś wziął go na cel. Ruszył powoli, ale nie smętnie. Energicznie, jak istota zahartowana w trudnych marszach. O jego miejscu zamieszkania nie było informacji. Wcale nie musiało to wykluczać, ze nie mieszkał teraz w tym mieście. Niedawno wrócił. Nie miał jeszcze tutaj celu swojej egzystencji. Zdawało się, ze łazi ot tak, po tłocznym „centrum” przez które się przemierzali. głowę trzymał wysoko, rozglądając się. Rzucił kilka dłuższych spojrzeń ku straganowi z bronią biała. Ominał szturmowców. Nie zwracał na siebie uwagi. Człowieka tez tu nikt nie widział, w tym tłumie. Dopiero w bocznej uliczce Hakon się zatrzymał. W sobie tylko znanym celu. Z dwóch stron rsły gliniane budynki, dajac troche cienia w wąskiej uliczce. Może po prostu szukał tego cienia? Stał tak, ze jeśli człowiek tu wejdzie, to kaleesh go zobaczy*

Halb - 2009-09-21 22:39:32

Pilnowanie kieszeni i oszczędna obserwacja Kaleesha pochłaniały uwagę Halba, tak że nie zwracał jej na okoliczne stragany.
Zniknięcie śledzonego w uliczce zaniepokoiło go. Myśli szybko przebiegały przez głowę najemnika. Jeśli uliczka nie jest ślepa, to mogę go zgubić. Ale jeśli mnie zauważył to może być pułapka. Na pewno zapamiętał mnie z kantyny, więc nawet jeśli specjalnie na mnie nie czeka, to może nabrać podejrzeń jeśli mu się pokażę... Fortel.
Halb szybciej kierując się w stronę uliczki zatrzymał się przy straganach i kupił kilka metrów byle jakiego płótna, którego używali tutejsi do swoich wierzchnich ubrań i ochrony przed piaskiem.
Składając trochę niedbale pozorne zakupy, sięgnął najdyskretniej, obserwując bacznie otoczenie przez przydymione wizjery hełmu, do ukrytej na plecach kieszeni torby. Wyjął z niej swój pistolet i ukrył gotowego do strzału w płótnie.
Nie chciał w tym momencie, a raczej miejscu, zabić Kaleesha, ale nie mógł zwlekać jeśli nie chciał zaczynać pościgu od nowa. Na wszelki wypadek.
Przygotowany, spokojnym, pewnym krokiem wkroczył do uliczki.

Hakon - 2009-09-21 22:49:04

*A on, ów cel był tam. Po prostu stał, przypominając bardziej jakis cień czy marę niż istote żywą. Element krajobrazu nie majacy tu żadnego absolutnie celu. Zauważył człowieka. oszczędny ruch głowy i spojrzenie jedynego oka. Nie można powiedzieć, ze bez podejrzeń. Ale nie można było tez powiedzieć, ze z nimi. Po prostu, obojętne. Jak i on cały. Spokojny, pogodzony z tym, co będzie, lub też nie będzie. Bo co miał do stracenia?
Tymczasem jednak gdzieś pod tym płótnem, chroniącym przed upałem, pod skórą, w głębi siebie czul, ze ta istota nie ma przyjaznych zamiarów. Czuł zapowiedź bólu… krwi, występującej na usta, kiedy impet strzału trafia w ciało. Nie raz by l postrzelony. To, czym się zabezpieczał przed strzałami było równie marne jak u każdego mieszkańca Tatooine. jakąś tam kamizelka absorujaca energię. Ale Hakon nie czekał. stojąc bokiem tak, ze miał człowieka od strony jedynego oka, czyli z  prawej, lewą ręką popieścił już kolbe blastera. Ale nie wykonał ruchu, choć doskonale zdawał sobie sprawe, ze kilka sekund może stanowić o życiu. Ale chyba nie zależało mu już tak bardzo. Jedyne co było ważne, to nie dac się bez alki, bo to grzech*

Halb - 2009-09-23 20:16:10

Halb nie zwracając twarzy w stronę Hakona ruszył w uliczkę. Nie zamierzał jeszcze strzelać. W zasadzie liczył na to że nie będzie musiał. Nie był skrytobójcą - nie było to jednoznacznie zaznaczone w zleceniu. Poza tym nie miałby jak zawlec stąd Kaleesha do huttów. Na razie tylko obserwował cel, zastanawiając się, czy dałby radę złapać go bez większego uszkadzania.

Jednak, choć zamierzał go minąć pozornie bez zwracania uwagi, gdy tylko stanął w cieniu zaułka, stanął jak wryty. Nagłe naszło go przeczucie. Co za pokazówka była by ze śmierci kogoś takiego? Wyglądał jakby było mu wszystko jedno czy żyje, czy nie. Myślenie nie było zazwyczaj w kontraktach najemników, ale często się przydawało. Przeczucie mówiło jasno: coś tu nie gra, to było by zbyt proste, może to TY jesteś tak na prawdę na celowniku?

Halb, oczekując w napięciu czegoś niespodziewanego, przyjrzał się jeszcze raz Hakonowi. Jego prosta broń mogła nawet nie przebić się z tej odległości przez pancerz... Co on tu robi? Kim jest? Skąd mogło brać się źródło tego przeczucie?

Hakon - 2009-09-23 20:36:47

*chwila wahania była gwarantem, ze kaleesh zrozumiał, ze ten coś od niego może chcieć. Kilka spojrzeń, nieukrywanych ale zupełnie niezaangażowanych, na ocenienie uzbrojenia, opancerzenia. Ot kolejne niechciane dziecko pustyni, co tu się wzięło niewiadomo skąd i próbuje zyć. Gdyby Miał w zwyczaju się śmiać, z cala pewnością śmiał by się z tego.
Odnośnie pokazówki za śmierć kaleeshianskiego izvorshy – gdyby Halb był łowcą nagród, a Hakon naprawdę coś przeskrobał, to za zabicie go dostałby równowartość niezłego statku. Tymczasem jakaż to może być zaplata. Za zrobienie lodzika handlarzowi przyprawa wiecej można zgarnąć. Hakon odwróci głowe. Siegnąl do tyłu, by poprawić pas na którym wisiała strzelba. O ile blaster był słaba bronią, to to już mogło nieźle przygwoździć i z cała pewnością pancerz miałby problem. Śmigacz miałby problem! W każdym razie – kaleesh odchodząc zastanawiał się usilnie, po co ktoś miałby na niego polować. Po co?*

Halb - 2009-09-23 21:15:48

Halbarad zaczekał aż jego cel wyjdzie z uliczki.
Był już spalony - nawet jeśli jakimś cudem Kaleesh się nie połapał, i tak trzeba było to zakładać.
Przeczucie przestało już bić na alarm, ale pozostawało w pamięci.

Zaczekał jeszcze moment i zrezygnowawszy z dyskrecji zaczął podążać za Hakonem, starając się przede wszystkim uniknąć jego wzroku. Prawdopodobnie nikt nie miałby interesu w demaskowaniu śledzącego. Jeśli ktoś obserwował Halba to i tak wiedział co robi.

Zamierzał podążać za swoim celem aż trafią do jego domu, lub zdecyduje się on na konfrontację.

Hakon - 2009-09-23 21:21:30

*spodziewał się strzału w plecy. to przecież człowiek, to by było w stylu rasy. To spodziewanie się rychlej śmierci było czymś w rodzaju nieprzyjemnych dolegliwości somatycznych. bólu brzucha, czy kaca. tak to odbierał, i właściwie czekał, czekał na ten ostatni strzał, bo takie podchody go denerwowały. Ale póki co szedł. szedł, wyszedł z uliczki, i nagle* stać! ręce na głowę! *kilku szturmowców przyszpiliło Hakona* tam jest jeszcze jeden, sir! *zameldował drugi z imperialnych żołnierzy, wychodząc zza budynku kończącego uliczkę. Wymierzył natychmiast w stronę najemnika* stać w imieniu Imperium! Jesteście zatrzymani! *Kaleesh nie czul się nawet zdezorientowany. wykonał polecenie, choć nie miał pojęcia, o co tu chodzi. I miał to gdzieś*

Halb - 2009-09-23 21:36:48

Kur.. Pomyślał natychmiast odskakując do tyłu, za załom budynku. Gdy tylko znalazł się poza zasięgiem strzału imperialnego żołdaka, zrobił w tył zwrot i ruszył w stronę drugiego końca uliczki, sięgając jednocześnie wolną ręką do plecaka i wyjmując jeden z dwóch zachowanych jeszcze granatów dymnych. Rzucił go za siebie, strzepując też płótno skrywające broń, w razie gdyby u wylotu zaułka czekała jakaś niemiła niespodzianka.
O wmieszaniu się w tłum nie było raczej mowy, więc zamierzał czym prędzej dostać się do jakiejś podrzędnej speluny, na której progu i spojrzeniu do środka kończą się imperialne inspekcje. A jeśli jednak nie znalazło by się w okolicy nic odpowiedniego, to na pewno w tym zapiaszczonym mieście nie brakuje krętych, 'mrocznych' zaułków w których można znaleźć azyl. Oczywiście o ile ośmieli się tam wejść.

Hakon - 2009-09-23 21:45:10

tamten ucieka, ma  granaty! *dało się tylko słyszec. paru szturmowców pobiegło za halsem, owszem, ale zatrzymał ich dym poprawnie działającej broni* dorwiemy go potem *oznajmił dowódca, po czym zajął się tym, co już złapali*

Secorsha - 2009-09-24 14:55:09

Szturmowcy jak top szturmowcy: białe nienaganne pancerzyki i niezwykła pasja do swojej bezsensownej pracy. Tego dnia widać się bardzo nudzili, a  swoją droga, wcale nie dziwne, bo co robić na tej kupie piachu? Hakon, jako ten który dostał się w ich łapy, został skopany do nieprzytomności i zostawiony z licznymi siniakami i obiciami, bo kto by się tam nim przejmował. Nawet broni mi nie zabrali bo uznali ze to syf. Natomiast Halb, jako człowiek, istota wg Imperium wyższa, lepsza i w ogóle, nie powinna (ba, nawet nie może!) sprzeciwiać się woli jedynej Słuszniej Władzy. Chłopcy w bieli zrobili szybkie dochodzonko, do tego czego się dowiedzieli dopisali swoja historyjkę, i od następnego dnia pan barman sprzedawał już informacje o człowieku w zbroi, pracującym dla Huttów na szkodę imperium. List gończy z podaną ceną warta zachodu. Imperium zawsze dobrze płaciło.

www.naruto-fun.pun.pl www.recenzjegier.pun.pl www.watra.pun.pl www.exilecreeps.pun.pl www.eliteeiclan.pun.pl