- Forum garstki fanów Gwiezdnych Wojen http://www.star-tales.pun.pl/index.php - Część fabularna http://www.star-tales.pun.pl/viewforum.php?id=3 - Mos Eisley, kantyna [otwarta] http://www.star-tales.pun.pl/viewtopic.php?id=49 |
Secorsha - 2009-09-20 21:34:25 |
Kantyna w Mos Eisley, jednym z najparszywszych miast wielu znanych galaktyk, wspominanego jako zbiorowisko istot i gówna. Według innych miasto perspektyw. I kantyna perspektyw, z zewnątrz jak każdy budynek - piaskowy i nijaki. wewnątrz lokal klasy niemal średniej,a na standarty tego niegoscinnego swiata - niezłe. Chłodzenie, przyciemnione światła, lada, barman, stoliki... straz rzecz jasna, Imperialna, białe pancerze tu i tam, napiecie, ale i rozluźnienie po meczącym dniu... chwila oddechu w klimatyzowanym pomieszczeniu, woda z lodem za kwotę równą kwocie za niewielki blaster... Miejsce, gdzie znękani rozbitkowie zatrzymuja się, by obmyslec swoje beznadziejne położenie... raz... drugi... setny... i nawet nie zauwazają, kiedy traca tu nadzieję. dziś w kantynie było spokojnie. Kilku szturmowców przy stoliku... jacyś obcy pod scianami, cicha muzyczka i barman szorujący kufle brudną szmatą |
Hakon - 2009-09-20 21:45:57 |
*Spokój piasku jest tym, czym życzy tobie miękki dotyk duszy bliskiej… spokój piasku niech zagarnie swoją dłonią to, czym jesteś – sączył słowa dawnych wierszy, zasłyszanych pieśni, słow kamratów w to, co chciał dla siebie w tej chwili. Tatooine była życiem samym w sobie w śmierci, jaką stanowiła. Gdzie wszystko było suche, jałowe, szorstkie. Pozornie nieprzyjemne, nielitościwe, jak sama żółtooka pustynia. Hakonowi zabierał dech w piersiach. Nie dlatego, ze powietrze gotowało tu każdą krople wilgoci aż do poziomu nieistnienia. Była w tym… tak, tajemniczość. Nie pokusił się o rozwiązanie, w obawie o… utratę tajemniczości. |
Halb - 2009-09-20 21:48:43 |
Siedzący samotnie, przy niewielkim stoliku, mężczyzna spojrzał na dno kubka. Nawet kofeina wydawała się gęsta jak smoła na tej wysuszonej na wiór planecie. |
Hakon - 2009-09-20 22:02:30 |
*Hakon doszedł do lady. Owinięte bandażami ciemołuskie ręce o pazurach barwy i głębi agatu, spoczęły delikatnie na suchym blacie. Zakryte ochronnym płótnem, spadającym kaskadą spod turbana chroniącego jego głowę uszy wyłapały obcy głos kogoś, kogo pustynia ani nie urodziła, ani nie wychowała. Bo tak naprawdę ile istot w tym miejscu była rdzennymi dziećmi piasku, pustyni i gorącego wiatru? Rad by był ze znalezienia tu choc jednego. To był dobry lokal, a klientelą ekskluzywną – pozaświatowcy. Dla Hakona była to wręcz zniewaga wobec planety matki i jej dziatwy, wychowanej na tej surowej ziemi. A tymczasem oni zostali stłamszeni obcasem takich jak ten tu barman za ladą… kubaz przy wentylatorze… człowiek przy ladzie… ci wszyscy byli tu obcy. A mimo to Tatooine przyjęła ich. Czy to znaczy, ze pustynia jest surowa?* |
Halb - 2009-09-20 22:17:54 |
Ludzka postać obok Kaleesha, niewzruszenie jak posąg, trwała na swoim miejscu, nie okazując dosłownie niczego. Sztywne krzywizny pancerza skutecznie wszystkie widoczne instynktom oznaki stanu ciała człowieka. - To zależy. Czy dobrze płacą, czy też za nie płacą. - Odparł jasno, aby podkreślić że nie ma oporów przed żadną opcją. |
Hakon - 2009-09-20 22:44:21 |
Lepiej niż oni.. *wskazał głową na zasiadających przy stoliku szturmowców. Skinął ręką. Chodź ze mną na zaplecze – oczywisty przekaz.* |
Halb - 2009-09-20 23:03:55 |
Halb udał się posłusznie we wskazanym kierunku, utrzymując odległość kilku kroków za prowadzącym. Gdy przekraczał próg nowego pomieszczenia, z małym trudem powstrzymał rękę pragnącą dla większego spokoju dobyć blastera. Nie był tu nigdy wcześniej, a przynajmniej w tym lokalu. Wchodził na niezbadany, z pewnością groźny teren, choć już nieraz przysięgał sobie, ze nie zrobi tego za darmo. Ale trudno. Inwestycja z ryzykiem - wytłumaczył sobie. |
Hakon - 2009-09-20 23:15:12 |
*Jak się okazało zaplecze nie było imponującym składem broni. Było zapleczem. Imperium chciwe i przezorne zadbało, by nic nie leżało na wierzchu, czym można by zabić Halba, albo kogoś innego. Barman miał bron, z cała pewnością, ale na tej samej zasadzie co człowiek.* na bieżąco dostaje aktualne oferty, dobrze trafiłeś *odezwał się sięgając po cyfronotes* chociaż z dnia na dzień jest coraz skromniej... sam wiesz... białe pancerze... *uśmiechnął się wymuszenie. Był człowiekiem, wiec łatwo było odczytać znaczenie wyrazu twarzy* proszę *podał cyfronotes Halbowi, i niemal od razu zaczął mówić* dłużnik... Huttowie to skąpe larwy... miał chłopak pecha... no ale to już nie moja sprawa, do niczego się nie mieszam *rzucił sugestywnie, jakby w podtekście mówiąc, ze zawsze przyjdzie inny najemnik po pierwszego, jak ten nie będzie dyskretny. Zaś w zapisie cyfronotesu widniała podobizna... jednookiego kaleesha sprzed chwili. Tego, przy którym chwile temu stał. |
Halb - 2009-09-21 21:00:16 |
Zajmowałem się już windykacją. Odparł, zwracając uwagę, choć nie spodziewał się w zasadzie niczego, czy aby przypadkiem nie ma w notatce jakichś wartościowych informacji o dłużniku. Poza tym oczywiście sprawdził ile ma 'uzyskać' i co z tego będzie miał. |
Hakon - 2009-09-21 21:14:53 |
*C oż tam pisało, w tych danych zamkniętych w niewielkim pudełku… nagroda nie imponującą, ale takie tu były ceny, lepsze zbierali Łowcy Nagród, ale takich ofert nie tu szukać. Nie przy ladzie… W danych tylko imię. Zamieszanie w handel niewolnikami, podpadnięty za jednego z nich… Nie przedstawiający większej wartości dla huttów dlatego można go zniszczyć. Brak jakiejś adnotacji o stopniu zagrożenia od strony osobnika ściganego tym osobliwym listem gończym. I tyle. co tu więcej dodawać…* |
Halb - 2009-09-21 21:34:34 |
Gdy Halb znalazł już tego kogo potrzebował, przeszedł z nim do interesów. Kaleesh na pewno zwracał uwagę - nie była to tu popularna rasa, jak właściwie nigdzie poza rodzinną planetą. A może nawet był tu stałym klientem, więc poza informacją, czy przyszedł na własnych nogach, czy też ma jakiś inny środek transportu, może też udałoby się dowiedzieć czy mieszka gdzieś tu w okolicy. |
Hakon - 2009-09-21 21:43:15 |
*Mógł się dowiedzieć, ze ów kaleesh kiedyś tu mieszkał. Ale nie w tym mieście. Potem zniknął, a teraz pojawił się znowu. Niedawno, bez żadnego transportu ani towarzystwa. Bardzo tajemniczo, jak i znikł, tak i wrócił. Nikt nie wiedział niczego konkretnego oprócz tego, ze jest. Nic dziwnego, hakon nikim nie rozmawiał.* |
Halb - 2009-09-21 22:04:19 |
Te fakty nieco psuły jego plan spotkania z Kaleeshem sam na sam i nie angażowania białych. Jednak zarówno z informacji jak i jej braku można wyciągnąć wnioski. |
Hakon - 2009-09-21 22:12:25 |
*nie był jedi ani innym czarodziejem, wiec nie miał pojęcia, ze ktoś wziął go na cel. Ruszył powoli, ale nie smętnie. Energicznie, jak istota zahartowana w trudnych marszach. O jego miejscu zamieszkania nie było informacji. Wcale nie musiało to wykluczać, ze nie mieszkał teraz w tym mieście. Niedawno wrócił. Nie miał jeszcze tutaj celu swojej egzystencji. Zdawało się, ze łazi ot tak, po tłocznym „centrum” przez które się przemierzali. głowę trzymał wysoko, rozglądając się. Rzucił kilka dłuższych spojrzeń ku straganowi z bronią biała. Ominał szturmowców. Nie zwracał na siebie uwagi. Człowieka tez tu nikt nie widział, w tym tłumie. Dopiero w bocznej uliczce Hakon się zatrzymał. W sobie tylko znanym celu. Z dwóch stron rsły gliniane budynki, dajac troche cienia w wąskiej uliczce. Może po prostu szukał tego cienia? Stał tak, ze jeśli człowiek tu wejdzie, to kaleesh go zobaczy* |
Halb - 2009-09-21 22:39:32 |
Pilnowanie kieszeni i oszczędna obserwacja Kaleesha pochłaniały uwagę Halba, tak że nie zwracał jej na okoliczne stragany. |
Hakon - 2009-09-21 22:49:04 |
*A on, ów cel był tam. Po prostu stał, przypominając bardziej jakis cień czy marę niż istote żywą. Element krajobrazu nie majacy tu żadnego absolutnie celu. Zauważył człowieka. oszczędny ruch głowy i spojrzenie jedynego oka. Nie można powiedzieć, ze bez podejrzeń. Ale nie można było tez powiedzieć, ze z nimi. Po prostu, obojętne. Jak i on cały. Spokojny, pogodzony z tym, co będzie, lub też nie będzie. Bo co miał do stracenia? |
Halb - 2009-09-23 20:16:10 |
Halb nie zwracając twarzy w stronę Hakona ruszył w uliczkę. Nie zamierzał jeszcze strzelać. W zasadzie liczył na to że nie będzie musiał. Nie był skrytobójcą - nie było to jednoznacznie zaznaczone w zleceniu. Poza tym nie miałby jak zawlec stąd Kaleesha do huttów. Na razie tylko obserwował cel, zastanawiając się, czy dałby radę złapać go bez większego uszkadzania. |
Hakon - 2009-09-23 20:36:47 |
*chwila wahania była gwarantem, ze kaleesh zrozumiał, ze ten coś od niego może chcieć. Kilka spojrzeń, nieukrywanych ale zupełnie niezaangażowanych, na ocenienie uzbrojenia, opancerzenia. Ot kolejne niechciane dziecko pustyni, co tu się wzięło niewiadomo skąd i próbuje zyć. Gdyby Miał w zwyczaju się śmiać, z cala pewnością śmiał by się z tego. |
Halb - 2009-09-23 21:15:48 |
Halbarad zaczekał aż jego cel wyjdzie z uliczki. |
Hakon - 2009-09-23 21:21:30 |
*spodziewał się strzału w plecy. to przecież człowiek, to by było w stylu rasy. To spodziewanie się rychlej śmierci było czymś w rodzaju nieprzyjemnych dolegliwości somatycznych. bólu brzucha, czy kaca. tak to odbierał, i właściwie czekał, czekał na ten ostatni strzał, bo takie podchody go denerwowały. Ale póki co szedł. szedł, wyszedł z uliczki, i nagle* stać! ręce na głowę! *kilku szturmowców przyszpiliło Hakona* tam jest jeszcze jeden, sir! *zameldował drugi z imperialnych żołnierzy, wychodząc zza budynku kończącego uliczkę. Wymierzył natychmiast w stronę najemnika* stać w imieniu Imperium! Jesteście zatrzymani! *Kaleesh nie czul się nawet zdezorientowany. wykonał polecenie, choć nie miał pojęcia, o co tu chodzi. I miał to gdzieś* |
Halb - 2009-09-23 21:36:48 |
Kur.. Pomyślał natychmiast odskakując do tyłu, za załom budynku. Gdy tylko znalazł się poza zasięgiem strzału imperialnego żołdaka, zrobił w tył zwrot i ruszył w stronę drugiego końca uliczki, sięgając jednocześnie wolną ręką do plecaka i wyjmując jeden z dwóch zachowanych jeszcze granatów dymnych. Rzucił go za siebie, strzepując też płótno skrywające broń, w razie gdyby u wylotu zaułka czekała jakaś niemiła niespodzianka. |
Hakon - 2009-09-23 21:45:10 |
tamten ucieka, ma granaty! *dało się tylko słyszec. paru szturmowców pobiegło za halsem, owszem, ale zatrzymał ich dym poprawnie działającej broni* dorwiemy go potem *oznajmił dowódca, po czym zajął się tym, co już złapali* |
Secorsha - 2009-09-24 14:55:09 |
Szturmowcy jak top szturmowcy: białe nienaganne pancerzyki i niezwykła pasja do swojej bezsensownej pracy. Tego dnia widać się bardzo nudzili, a swoją droga, wcale nie dziwne, bo co robić na tej kupie piachu? Hakon, jako ten który dostał się w ich łapy, został skopany do nieprzytomności i zostawiony z licznymi siniakami i obiciami, bo kto by się tam nim przejmował. Nawet broni mi nie zabrali bo uznali ze to syf. Natomiast Halb, jako człowiek, istota wg Imperium wyższa, lepsza i w ogóle, nie powinna (ba, nawet nie może!) sprzeciwiać się woli jedynej Słuszniej Władzy. Chłopcy w bieli zrobili szybkie dochodzonko, do tego czego się dowiedzieli dopisali swoja historyjkę, i od następnego dnia pan barman sprzedawał już informacje o człowieku w zbroi, pracującym dla Huttów na szkodę imperium. List gończy z podaną ceną warta zachodu. Imperium zawsze dobrze płaciło. |