GRA FABULARNA W REALIACH GWIEZDNYCH WOJEN
Wątek Zamknięty
Aigothir wspinał się powoli po monumentalnych schodach, prowadzących do równie imponującej placówki Akademii Imperialnej na Coruscant - miejscu na wskroś przesyconym militaryzmem. I nie ma czemu się dziwić, skoro to była jednostka szkoleniowa, garnizon i dowództwo w jednym. Wszędzie można było dostrzec oficerów, szturmowców czy pilotów. Aidan czuł się nieco nieswojo, idąc ku wielkim wrotom Akademii - ale zdusił to w sobie. Chciał zostać oficerem armii potężnego Imperium, więc z dumnie podniesioną głową mijał kolejne stopnie. Jego wędrówce towarzyszył dźwięk równo odbijanych butów żołnierzy, krzyki oficerów szkolących, światła planety. Zastanawiał się, czy dostanie się w szeregi armii, a jeśli nawet - to jak będzie wyglądała jego służba w imieniu sprawiedliwości. Z pewnością dostanie swój własny numer, mundur i zbroję - ale w jakim stopniu, jakie będą jego zadania ? Te pytania krążyły mu pod czaszką i nie pozwalały uspokoić się. Wreszcie stanął przed samym wejściem do Akademii. Podniósł spojrzenie ku górze - budynek zapierał dech w piersi Echaniego.
Offline
*Akademie powitała Aigothira odbijającym się gwałtem od uszu rumorem, jakże innym od cywilnego szumu ulicy. Tu wszystko było uporządkowane, nawet krzyk, nawet jęki. Przełożeni twardzi, podwładni zdyscyplinowani. Umundurowani szturmowcy z dystynkcjami i odznaczeniami durnie, ku czci swoich idei pełnili warty przed zamkniętymi włazami do poszczególnych korytarzy. Nad jednym z nich migał lśniący orąężem szyld: rekrutacja. Stało tam właśnie dwóch młodych rodian, rozmawiających przez szum z wartownikami – posągami* Masz małe szanse, pułkownik brzydzi się obcego robactwa, takiego jak Ty... weź numerek i czekaj na swoją kolej! *szturmowiec opancerzonym ramieniem wskazał palcem na niewielki podest kilka metrów dalej. Wydawał numerki na plakietkach. Rodianin dostał A 112. Wyświetlacz pokazywał, ze przesłuchiwany jest rekrutant 108. Czyli nie było dziś ruchu*
Offline
Powoli zbliżył się do punktu rekrutacyjnego. Widział dwóch obcych, lecz doskonale orientował się w sytuacji : tacy jak oni nie mieli dużych szans, armia była nastawiona na ludzi i wszystkich im podobnych, panowała ksenofobia i szowinizm. Szedł jak w amoku - pierwszy raz widział tak dobrze zorganizowaną i dużą jednostkę wojskową. Myśli biegły jak szalone.
Uda mi się, uda. Ale jak ? Gdzie wyląduje, jak potoczą się moje losy ? Wszak zaznałem już życia wojownika, lecz takim jak ja wojaczka jest pisana. Nam, Echanim. Błogosławione niech będą miecze i pięści srebrnych !
Był zdezorientowany całą sytuacją, jaką napotkał, i widać to było w jego ruchach, spojrzeniu i twarzy. Była cała ściągnięta w skupieniu, niemal zachmurzona. Rozglądał się bacznie na boki.
Offline
E! TY! *rozległ się nagle donośny, skupiający uwagę, ale zarazem niesamowicie uładzony i zdyscyplinowany krzyk kierowany do ów Enchaiego, który kręcił się tu już jakiś czas. Krzyczał ten sam szturmowiec, który wcześniej odebrał rodiańskicm chłopakom dużą częśc nadziei* co się tam tak czaisz jak ewok z dynią?! Czego szukasz? *nie zszedłszy z posterunku machnął na Aigothira przywołujaco ręką. Stał nadal w pozycji pełnej pewności siebie i gotowości, a zarazem jakby chciał oddać honor ideałom, którym służył. U jego boku spoczywał oparty o idealnie czystą posadzkę standardowy karabin szturmowca*
Offline
Podszedł z nieco zniesmaczoną miną do oficera i spojrzał na niego dumnie.
- Chcę zaciągnąć się w szeregi Armii Imperium. Nazywam się Aigothir Aidan, Echani. - powiedzial po prostu, bez zbędnych ceregieli czy ceremoniału. To armia, a nie salony ambasadorów !
Przyjął wyprostowaną, pewną postawę wojownika. Spróbował nie przejmować się wszelkimi innymi bodźcami, skoncentrował się jedynie na człowieku, który stał przed nim - aby zrobić jak najlepsze wrażenie. W swoje słowa z całych sił wkładał siłę, powagę i autorytet. I ku jego zdziwieniu, słowa same napływały jakby z wnętrza jego duszy, a on jedynie słyszał je, wypowiadane niskim, lekko zachrypniętym głosem.
Offline
Nooo... *przeciągnął zmienionym przez wokoder hełmu głosem szturmowiec, który tam do oficera miał jeszcze długą drogę jesli był jakimś kapralem, to juz wyczyn. Głos miał donośny i postawę poprawną, to go pod drzwi postawili. W każdym arzie jego głos zdradzał, ze Aigothir dużo bardziej mu sie spodobał niż ci, co przychodzili wcześniej. Był wyraźnie zadowolony, bo wiadomo - pułkownik jak kogoś znajdzie, to i humor ma i na swoich podwładnych inaczej patrzy. Drugi szturmowiec przekręcił ukryty w hełmie łeb by tez sie przyjrzeć enchaiemu. z reszta - wiele osób patrzyło. Niektorzy z podziwem, inni z graniczącą z kpina wesołością. No ale to jak wszędzie. Akademia Imperialna to tez pewna grupa społeczna* Weź numer i czekaj na swoją kolej. za tymi drzwiami ważą sie losy... abra kadabra kurde... *zachichotał przez hełm* Nie jesteś trochę za stary na zabawę w żołnierza, Aiden? *Z całą pewnoscią zauwazył zmarszczki na twarzy Aigothira*
Offline
-Aidan-poprawił żołnierza sucho, biorąc numerek do ręki - nie, nie jestem. My, Echani, jesteśmy rodzeni po to, by walczyć. I nie sugeruj się wyglądem, żołnierzu. Gdzie mam się kierować ?
Czuł na sobie spojrzenia, i miał ochotę pokazać kpiarzom i wesołkom, kto śmiać się może ostatni, ale powstrzymał się. Po cóż okazywać niesubordynacje i porywczość już na samym początku ? Jednak w głowie zanotował sobie twarze tych osobników i obiecał się przy najbliższej nadarzającej się okazji odpłacić się za lekki dyskomfort psychiczny. Poczuł na karku zimną stróżkę potu.
Offline
*Numer Aigothira - A 113, jakże symboliczny - widniał na plakietce z durplastu. Nim Szturmowiec zdązył jednak dac szczególowe instrukcie, właz za jego plecami rozsunął się. On i jego kolega odeszli o krok na boki. Szturmowiec chwyciwszy ramie enchaiego, odsunął go na bok. Z drzwi wypadła... dosłownie została wyrzucona krzycząca, zalana potem i łzami k0bieta. na twarzy miała ślad uderzenia* Nie, nie! Będe dobrym szturmowcem, będę... *dalsze jej krzyki ucichły, kiedy została wywleczona w sposób mało delikatny z hali, prosto do innych drzwi. Z cała pewnoscią nie do wyjścia. Napis nad drzwiami sugerował, ze kobieta otrzyma teraz nauczkę za zajmowanie czasu pułkownikowi. Numer nad drzwiami zmienił się z 108 na 109. Kolega szturmowca z ktorym stał Aigothir ponaglił ruchem reki następnego kandydata - barabela. Stojący obok enchaiego żołnierz zachichotał.* ten będzie szybko
Offline
Spojrzał na kobietę. No cóż, wojna nie wybiera, trzeba czasem poświęcenia jednostek dla dobra ogółu. Nie rozumiał, po co ci wszyscy obcy pchali się na rekrutację, skoro i tak większość zostaje wyśmiana, jeśli nie gorzej. Spojrzał na swój numer - A 113. Pozostało czekać. Skinął głową żołnierzowi za w miarę cywilizowane potraktowanie, i stanął w oczekiwaniu na swoją kolej. Recytował w głowie stare echańskie reguły :
Wojna uczyni z ciebie mężczyznę,
wojna da ci cel,
wojna pozwoli poznać samego siebie
wojna to twoja matka
lecz ona nie wybacza
jako jej syn,
musisz znać jej prawa !
Westchnął i wpatrywał się w monitor, który informował jaki numer aktualnie jest w środku.
Offline
*Właśnie o dziwo najwiecej na rekrutacji było obcych. Czyżby wierzyli, ze mogą wkupić sie w łaski imperium dołączając do armii? Może wydawało im się,ze jeśli pokażą w niej swoją lojalność, to zyskają więcej niz tylko spokój swoich rodzin. Błąd jednak był w samym progu - nikt im nie da szansy na pokazanie tego wszystkiego. Barabel za chwile z drzwi wyleciał. Ale nie krzyczał, wstał, i w aplauzie śmiechu opuscił budynek. następny wszedł, ale w zamieszaniu nie szło odgadnąć kto. Byli tacy, co spędzali tu wolny czas wyśmiewając kandydatów i oni zasłaniami widok innym. oczywiście byli szturmowcami, a ich głowy bez hełmów pokazywały,z e wszyscy co do jednego byli ludźmi. W końcu na wyświetlaczy zalśniło czerwone A 113. Właz stanął otworem dla Aigothira Aidana*
Offline
Szedł powoli, nie wiedząc co go czeka. Szedł powoli, z dumnie uniesioną głową, dumnie. Wkładał w ruch spory wysiłek, aby zrobić dobre wrażenie na oficerach. Jak najlepsze wrażenie. Rzucił jeszcze pogardliwe spojrzenie obcym, po czym usłyszał dźwięk zamykającego się włazu.
Offline
*Powitało go duże pomieszczenie urządzone w stylu wojskowym, bardzo surowym i wręcz chorobliwie pedantycznym. Krzesła pod ścianami ustawione idealnie równolegle do siebie i do ściany. Płytki podłogowe ułożone w idealny wzór, jak łuski jakiegoś wielkiego gada, Nic ani o setna milimetra nie różniące się od innego szczegółu. Nawet słoje w biurku pułkownika zdawały się być poukładane symetrycznie. Za biurkiem siedział człowiek w wieku lat może 50. za jego plecami dwóch szturmowców z podniesioną bronią trzymaną na skos przez opancerzone piersi. Kolejnych dwóch przy drzwiach i pod oknami. Ci pod oknami wyglądali jakby pilnowali okazałej, draliańskiej palmy w kamiennej donicy,. Ale biada temu kto się zaśmieje na to skojarzenie. Pułkownik otaksował wzrokiem Aigothira. W jego wzroku czaiło się coś jakby ulga* No, nareszcie... *podsumował* Imię, nazwisko i tak dalej
Offline
Podszedł na odległość metra.
- Aigothir Aidan, Echani, lat...30 - w to ostatnie wyraźne kłamstwo włożył sporo energii i zaangażowania - chcę zaciągnąć się w służbie armii imperialnej...w stopniu oficera - ostatnie słowa jakby zawisnęły w gęstej atmosferze, ale Aidan uznał że nie ma sensu przedłużać czy też pogrywać z imperialnymi. Wiedział, czego chce-a ich obowiązkiem jest sprawdzenie, czy się nadaje. Bądźmy szczerzy- Echani jak mało którzy nadawali się na żołnierzy z powodu wychowania w swoistej kulturze wojny, a Echani oddany nowemu systemowi- przyda się, czy nie ?
Offline
*Z tak bliskiej odległości dało sie zauważyć przeźroczystą barierę energetyczna otaczającą pułkownika i jego biurko. z cała pewnością nie jeden juz chciał mu zestrzelić z mordy ten parszywy uśmiech a z bliska nie było to trudne. Człowiek taksował Aigothira wzrokiem, niby się bokiem ust uśmiechając, ale było to dość jadowito fałszywe. Niezbyt skomplikowana wyższość. traka... Imperialna. Oparta na pozycji.* Enchai... enchai srenchai... co, wstydzisz sie swojego CZŁOWIECZEŃSTWA! O rasę cie pytałem, nie o plemię! Jeszcze raz - kim jesteś, Aidan? I dość nieciekawie jak na 30 lat wyglądasz... zapewne w twoich papierach jest tego wyjaśnienie, co, Aidan? Oficer... pfi... *Zaśmiał się ostentacyjnie, kiwając się na lewitującym pod nim krześle* No słucham... To, ze miałeś szczęście w swoim nic nie wartym życiu urodzić się po właściwej stronie, we właściwej rasie, nie znaczy,ze jesteś istota warta więcej niż nerfi nawóz po dwutygodniowym leżakowaniu.
Offline
Wydął usta w grymasie złości i podszedł bliżej.
- Jestem człowiekiem...Echani to nie jest plemię, to coś, co stawia mnie wyżej nawet niż gówno wielkiego Moffa- wycedził, położywszy dłonie na blacie. Zbyt bardzo siebie zdenerwował aby panować nad swoimi odruchami - W papierach ? Nie, nie jestem już młody, ale przebyłem więcej potyczek i konfliktów niż niejeden batalion wzięty razem ! Chcę zostać oficerem szturmowców. - powtórzył. Wkładał w słowa wszystkie emocje, które przez niego przepływały- gniew, rozdrażnienie, dumę. Podniósł głowę do góry i czekał na reakcję. Albo do wywalą na zbity pysk, albo zostaje. A w swym umyśle zanotował sobie wredny pysk tego oficera, a Aidan miał dobrą pamięć.
Offline
Wątek Zamknięty